Malediwy 2017 – Dzień 6 – Adaaran Prestige Vadhoo
Piątek. Dzień świąteczny w islamie. Muazin stawił się do nawoływania do modlitwy punktualnie ale jakby głośniej dziś. Wszyscy obudzeni o 5:00 🙂 Udaje sie jeszcze zmrużyć oko gdzieś do 7:00. Trzeba wstawać. Nie ma co czasu marnować w hotelu – dziś też wyjazdowo. Tak w ogóle to byliśmy przekonani, że dziś jest 21 stycznia i co za tym idzie imieniny Agnieszki. Straciliśmy rachubę czasu w tym rajskie klimacie – dziś dopiero 20 stycznia 🙂 Nic z tego. Co było zaplanowane na te okazje trzeba zrealizować. Po śniadaniu zbiórka o 8:15 tradycyjnie w hotelowym lobby i do portu! Tam na nas czeka już speed boat, który zawiezie nas do Adaaran Prestige Vadhoo. To dość ekskluzywny resort położony niedaleko Male ale jeszcze w tym samym atolu co Maafushi. Czyli jedziemy na północ. Będzie jakieś 20 km. Rejs trwa 25 minut.
Ośrodek jest kameralny. Malutka wyspa na której jest restauracja i dwa bary, basen, sporo zieleni, plaża. Goście hotelowi mieszkają w 50-ciu domkach na wodzie. Domki posiadają swoje lokalne jacuzzi oraz zejścia do morza. Ośrodek jest 5-cio gwiazdkowy. W tej chwili przebywa w nim 90 gości. O tym wszystkim jak również o cenie za domek informuje mnie manager z którym rozmawiałem. Luksus i prestiż kosztuje – średnio 800$ za dobę 🙂 (za domek).
Oczywiście ośrodek okala rafa. Trochę snurkujemy ale wiatr spory, chyba jeszcze silniejszy niż wczoraj i nie ma jak kontrolować za bardzo swojego położenia. Wpycha na płyciznę gdzie 30 cm wody i koralowce. Rybki, nazwałbym, tutaj standardowe 🙂
Z powodu silnego wiatru nie ma możliwości polatania dronem także 🙁 . Jutro ma wiatr słabnąć to może uda sie chociaż Maafushi oblecieć. W niedalekiej odległości widać pogłębiarki i koparki kopiącego piasek który tworzy jakąś mierzeję. Pytam, co jest grane. Ano, tutejszy rząd tworzy kolejne wyspy, które można wynająć na resorty dla turystów. Jak sie dowiedziałem, wszystkie wyspy są „rządowe”, nie ma nic prywatnego. Te na których są resorty są po prostu dzierżawione na jakiś okres czasu. W niedalekie oddali widać stolice Malediwów – Male.
Mamy tu lunch i open bar oczywiście. Aga nadrabia braki w wodzie gazowanej a my z Asią braki w innych typach napitków:-) Jednym słowem – byczymy się 🙂
Zuzia, to raz do morza to do basenu ale przeważa basen zwłaszcza, że zapoznała sie z rok młodszą koleżanką z USA i figlują razem 🙂
Czas mija szybko i zbliża się 17:30. Na te godzinę zaplanowano karmienie rekinów.
Obsługa wrzuca jakieś mięso i pojawiają sie drapieżniki 🙂 mamy tu rekinie rafowe, tuńczyka i chyba dragon fish. Szału nie ma 🙂 , żarłacza ludojada też 🙂
O 18:00 przypływa łódka i zabiera nas na Maafushi. Nie powiem, nie była to zwykła przejażdżka speedboatem, lecz istny rollercoaser – wiatr siny to i fale wysokie, ciemno zaczyna sie robić. Na szczęście mieliśmy doświadczonego kapitana, który całych dowiózł nas do portu na Maafushi.
Na 20:00 jesteśmy umówieni z Marko, który ofiarował sie pokazać nam świecący plankton po drugiej stronie wyspy. Rzeczywiście, odgarniając piasek w pewnej zatoczce napotykamy na fluorescencyjne żyjątka. Nie da sie tego sfotografować bo ciemno jest a to zjawisko ma charakter przejściowy 🙂 ( szybko gasną ).
Wracamy i do spania. Jesteśmy bardzo zmęczeni i trochę przegrzani od słońca 🙂 Jutro ostatni dzień na Malediwach 🙁
Oczekujcie wpisu wieczorem czasu polskiego ( jak zwykle) 🙂
Oj na te wpisy to my czekamy.To co zobaczyliście to cudo! Super!
To prawda, jest tu pięknie !!!
Rekiny całkiem, całkiem :). Piotr musisz się dosprzetowic na nastepne wyjazdy bo ci rybki umykaja 🙂
Ręka i oko już nie to 🙂