🇺🇸 USA i Karaiby 2024 – Dzień 15 – Key Biscayne i lot powrotny ⛱️☀️✈️✈️✈️
Ostatni dzień naszego pobytu w USA. Po śniadaniu pakujemy się oczywiście i sprawdzany czy nasze walizki ważą maksymalnie tyle ile mamy w limicie czyli 23kg. Okazuje sie, że niektóre walizki sa cięższe i trzeba je przepakować częściowo, czyli potrzebujemy jeszcze jedną walizkę. Check out mamy w hotelu o 11tej i do tej godziny jeszcze odpoczywamy trochę. Opuszczamy hotel i jedziemy w kierunku centrum Miami. Mamy jeszcze sporo czasu do chwili kiedy musimy oddać samochód, to korzystamy jeszcze i udajemy sie na sam koniec Miami można by rzec. Jedziemy na wyspę Key Biscayne. Na samym końcu tej wyspy znajduje się stanowy park i zabytkowa latarnia. Chcemy pospacerować tam trochę i zobaczyć to miejsce bo nigdy tam nie byliśmy. Opuszczamy nasz hotel i po pół godzinie dojeżdżamy na miejsce. Na samym końcu wyspy, właśnie tam gdzie jedziemy jest park stanowy. Wjeżdżając trzeba uiścić opłatę w wysokości 7$.
Latarnia jest przy samej plaży ale jest zamknięta dla zwiedzających. Spacerujemy sobie trochę po parku lecz słońce nie pozwala na wiele i po 40 minutach wracamy do klimatyzowanego samochodu.
Wracamy do centrum Miami, ale wcześniej jeszcze jeden postój na wyspie. Skręcamy z głównej drogi do kompleksu tenisowego znanego kiedyś z rozgrywania tu turniejów WTA 1000. Chyba tutaj grała także Iga kilka lat temu, bo ostatnio to turniej był zorganizowany na przebudowanym i zaadaptowanym jednym z lokalnych standingów. Trochę rozczarowanie, gdyż ośrodek wygląda na opuszczony a główny kort jest zamknięty i zaniedbany.
Ruszamy dalej a że czas lunchowy to na sam koniec wizyty w USA zostawiliśmy sobie burgery w Mc Donaldzie. Wcześniej nie było okazji a jak tu być w USA i nie spróbować i porównać posiłków z tymi naszymi w Polsce. Wybór jakby trochę większy. Każdy zamawia co lubi. Jakoś porównywalna.
Po drodze na lotnisko wstępujemy jeszcze do centrum handlowego aby kupić dodatkowa walizkę. Zajmuje nam to ponad godzinę, bo jeszcze jeden sklep ciuchowy dodatkowo czy drugi odwiedzamy. W końcu dojeżdżamy do wypożyczalni i oddajemy nasz samochód. Spisywał się dobrze i był bardzo wygodny.
Kolejką jedziemy na lotnisko. Checkin, kontrola bezpieczeństwa i już meldujemy się przy naszej bramce, gdzie czeka już przycumowany boing 777, którym polecimy do Zurichu. Wylatujemy planowo i zaraz po posiłku idziemy spać. Budzimy się na śniadanie po prawie 7 godzinach lotu gdy powoli wlatujemy na terytorium Francji. Lądujemy bezpiecznie o 10:30 czasu lokalnego po 8,5 godzinach lotu.
W Zurichu czekamy niecałe 2h na połączenie do Krakowa. Również planowo wylatujemy ze Szwajcarii i przylatujemy do Polski.
Odbieramy nasz samochód z parkingu i jedziemy prosto do domu. Tak po dwóch tygodniach kończy się naszą amerykańsko – karaibska eskapada. Wyjazd uważamy za udany i liczymy, że w przyszłości także skorzystamy z oferty firmy Norwegian lub innej, która oferuje rejsy wycieczkowe.
No i super, pozdrawiam!