🇺🇸 USA i Karaiby 2024 – Dzień 12 – Miami, wyokrętowanie i aligatory 🚢☀️🐊🚙

Obudziłem się o 5tej rano gdy nasz statek przybijał już nabrzeża w Miami. Jeszcze ciemno było. Śniadanie dzisiaj jest serwowane od 6:00 a pierwsze zejścia na ląd ogłoszone są na 7:45. My planujemy właśnie z tą pierwszą grupą schodzić. Chcemy uniknąć dużych kolejek i czekania na emigracyjnym, gdyż mamy odebrać samochód z wypożyczalni o 10:00 i nie chcemy się spóźnić. Mamy doświadczenie sprzed 6 lat kiedy to cały proces wyokrętowania trwał kilka godzin. Zgodnie z planem, zjadamy szybkie śniadanko o 6:00. Miami powoli budzi się do życia. Słońce też wstało już i przedziera się przez chmury.

Bierzemy nasze walizki i idziemy do rękawa który jest przycumowany na 6 pokładzie. Ku naszemu zdziwieniu, nie ma zbyt wiele osób i szybko schodzimy do kontroli paszportowej na parterze budynku Norwegiana. A tu zamiast długich kolejek do urzędników emigracyjnych tylko skanowanie twarzy i już jesteśmy znowu w kontynentalnych USA. Trwało to może 5 minut. Jesteśmy mile zaskoczeni.

Zamawiamy taksówki i jedziemy na lotnisko w Miami, aby odebrać samochód który będzie naszym środkiem transportu na następne kilka dni. To tylko kilkanaście kilometrów i podróż trwa też kilkanaście minut. Centralną wypożyczalnie samochodów nie jest umiejscowiona na samym lotnisku lecz kilkaset metrów przed nim. Połączona jest z lotniskiem automatyczną kolejka. Sam budynek jest bardzo duży i przypomina wielkością średniej wielkości terminal lotniczy. Tak się spieszyliśmy z tym zejściem ze statku, że teraz jesteśmy o 2 godziny za wcześnie. Pani w firmie Alamo skąd mamy samochód mówi, że jest on już gotowy, ale jak chcemy go wziąć o 8 mej a nie o 10 tej jak planowałem to oplata wynosi 150$. Zadecydowaliśmy, że to trochę za dużo i czekamy te 2h. Równo o 10tej odbieramy czarnego Forda Expedition. Nie jest to mały samochód, można by rzec z tych większych SUVów. Rozmiar taki amerykański. Długość 5,4m, szerokość 2,05m a wysokość 1,95m. Silnik V6 o pojemności 3,6 litra, skrzynia automatyczna oczywiście 10cio przełożeniowa. To naprawdę duży samochód.

Pakujemy się i jedziemy na zachód od Miami do Narodowego Parku Everglades. Chcemy popływać łódkami po rozlewiskach i może zobaczyć jak się uda aligatory. Niestety, zaszło małe niedopatrzenie i okazuje się że w wskazanym miejscu nie ma stacjonarnej firmy która świadczy usługi przewozu turystów po mokradłach Everglades lecz jest to usługa typowo na zamówienie a my myśleliśmy, że tak z marszu się uda. Nie udało się i wracamy do Miami ale w końcu takich miejsc jest więcej i możemy skorzystać z usług innego biura a mamy sprawdzone sprzed 6 lat.

Jedziemy jakieś 40 minut trochę na wschód, potem na południe i na zachód do Everglades Safari Park. Tu wszystko działa jak należy i już po 15 minutach siedzimy w płaskodennej łódce a nasz kapitan zaczyna 45 minutową wycieczkę. Płyniemy czasami na wet blisko 40km/h a napędem tej specyficznej konstrukcji jest ogromne śmigło. Ster to kilka pionowych lotek, które kierunkują wylot powietrza i wtedy łódka skręca. Nie ma ciągu wstecznego – możemy płynąć tylko do przodu.

Po tej ekscytującej przejażdżce mamy opowieść o tutejszej florze i faunie oraz pokaz karmienia aligatorów i … krokodyli. Tak, Everglades to jedyne miejsce na świecie gdzie żyją aligatory które sa trochę mniejsze i krokodyli których długość dochodzi do 6 metrów.

Zbliża sie 16ta kiedy kończymy wpólnym zdjęciem pod znakiem parku i wracamy do Miami. Tutaj zajeżdżamy do restauracji Hooters na obiadokolację a potem jeszcze do kilku sklepów bo zakupy czas zacząć. Dojeżdżamy do hotelu już po 19tej.

Kładziemy się wcześniej do łóżek bo jutro śniadanie o 7:00 i wycieczka – 350 km w jedną stronę i powrót. Jutro także 4 lipca czyli święto narodowe. Zobaczymy jak będzie obchodzone.