USA 2016 – Dzień 8 – konkurs mokrego podkoszulka, Canyonlands i ….. gdzie wyszedł Tom ?
Pochmurny poranek, w nocy była burza – popadało. Temperatura może z 18C. Po śniadaniu jedziemy do niedalekiego biura turystycznego, gdzie wczoraj kupiliśmy półdniowy rafting rzeką Kolorado. Pani powiedziała, że ta trasa nadaje się dla rodzin z dziećmi bo jest aktualnie mało wody i generalnie płynie sie wolno. Nie ma obaw, że to niebezpieczna trasa. W biurze pojawia się także grupa młodych ludzi – 5ciu chłopaków i dziewczyna. Jak się za chwilę okazało są to uczestnicy programu Work&Travel z Polski i Słowacji. Pracują w jednym z resortów niedaleko Salt Lake City. Wczoraj i dziś maja wolne to wyskoczyli do Arches i na rafting właśnie. Patryk i Michał są z Polski i opowiadają nam o szczegółach ich pracy gdy juz jedziemy na miejsce gdzie wraz z naszym kapitanem ( nie wiem jak nazwać odobę która będzie kierować tym pontonem ) zaczniemy 8 milowy spływ w dół Kolorado.
W chwilach gdy przepływamy przez bardziej wartkie części rzeki wpadamy na większe fale, które zalewają nas ponieważ siedzimy na samym dziobie łodzi. Wszyscy jesteśmy mokrzy – można urządzać konkurs mokrego podkoszulka 🙂 Koledzy ze Słowacji i Patryk postanawiają wykompać się w rzece podczas spływu (!), kapitan nie widzi przeszkód 🙂 , za chwile dołącza też do nich Aga 🙂 Woda jest raczej zimnaaaaaa 🙂
Po 2h raftingu, który w sumie był bardzo lightowy, docieramy do dolnej bazy. Stwierdzamy, że spływ Dunajcem to podobne emocje 🙂
Jedziemy wymienić mokre ubrania na suche do pokoju hotelowego. Szybkie suszenie i jedziemy do Dead Horse Point State Park. Po drodze zatrzymujemy się przy znanym lokalnym foodtrucku, którego meksykańskie potrawy wychwalanie są na Tripadvisorze. Specjalizują się w quesadilii. Zamawiamy kilka – naprawdę dobre 🙂
Do Dead Horse mamy dwadzieścia kilka kilometrów. Jest to znane miejsce a nazwa pochodzi od zdarzenia jakie tu kiedyś miało miejsce. Stado koni zapędzono na ten niewielki obszar, który ma kształt może okręgu ale z bardzo wąskim dostępem do reszty masywu. Szerokość tego wąskiego gardła to 30m. Wysokość punktu Dead Horse to 1800 m n.p.m. . Zazwyczaj ten wąski przesmyk zagradzano, żeby konie czy tam mustangi 🙂 nie uciekły. Zrobiono tak i tym razem ale z niewyjaśnionych przyczyn o koniach zapomniano i wszystkie padły z pragnienia. Taka historia z przełomu XIX i XX wieku.
Mapa – nie wiem dlaczego Dead Horse Point jest zaznaczany przez Google jako Utah 313. Błąd jakiś ?
Jest to bardzo malownicze miejsce. Przez to było planem dla kilku filmów. Jednym z nich była Thelma i Louize. Obejrzyjcie scenę finałową tego filmu i odgadnięcie na poniższych zdjęciach gdzie była kręcona 🙂
I nasze dzisiejsze zdjęcia z Dead Horse Point. Widoki na położone 600 metrów poniżej tereny są niezapomniane 🙂
Oczywiście jest to tak lubiane i charakterystyczne miejsce dla reżyserów, że kręcono tu sceny do innych filmów także. Ja doczytałem się o scenie otwarcia z Mission Imposible.
Niestety, nikt nie potrafił mi dokładnie wskazać gdzie to miejsce w którym Tom wyszedł po wspinaczce było. Moje typy poniżej.
Wracamy się do głównej drogi i jedziemy kilkanaście kilometrów do Canyonland National Park. Znów widoki na kaniony, które powalają z nóg. Tradycyjnie, zdjęcia nie oddają piękna i ogromu tej krainy.
Wracamy do Moab. Po drodze jedziemy jeszcze na chwile nad Kolorado. Mój dron jeszcze nigdy nad tą rzeką nie latał 🙂 Minutka z nad rzeki 🙂
Wracamy bo wieczór blisko. Jeszcze tylko wizyta w najstarszej restauracji (dużo powiedziane :-)) w Moab, która nieprzerwanie od 1954 roku serwuje miedzy innymi hamburgery z bizona 🙂 Bierzemy na próbę 🙂
Smakuje jak zwykła wołowina – nie widzę jakiejś różnicy, alllle – bizon zaliczony 🙂
Jeszcze rozwiazanie zagadki z Thelmy i Louizy. To ten płaskowyż po lewej stronie, niżej w oddali. Jak powiedziała mi jedna z pań w infocenter – spuścili ten samochód z niższej wysokości bo było lepiej z późniejszą dostępnością do posprzątania wraku 🙂
Jutro mamy do pokonania prawie 500 mil do Jackson już niedaleko Yellowstone. Podróż nam zajmie prawie cały dzień. O naszych wrażeniach dowiecie sie jutro o zwykłej porze.
A propos Deah Horse to znam tylko 'flogging a dead horse’ a oznacza to : continuing a particular endeavor that is a waste of time as the outcome is already decided. Taki odpowiednik polskiego idiomu 'walka z wiatrakami’, powiedziałabym.
Idiomy idiomami ale i idiotów tutaj nie brakuje. Cała masa motocyklistów bez kasków na przykład. A może to jest właśnie american freedom ?