USA 2016 – Dzień 6 – Monumenty plemienia Navajo
Page o poranku wyglada sennie. To w ogóle jest ciekawe miasteczko. Tak jak pisałem wczoraj, mieszka tu jakieś 8 tys ludzi głównie białych i pochodzenia indiańskiego. Jest to miejsce turystyczno-noclegowe, nazwałbym, gdyż jest sporo hoteli tutaj i zazwyczaj są zajęte w sezonie. Page jest zatem miejscem wypadowym na bliskie jezioro Powella, na Antelope Canyon i na słynne zakole rzeki Kolorado – Horseshoe Bend. Czyli właściwie wszystko w okolicy zobaczone przez nas – jezioro wczoraj, kolorowy kanion Antelope i zakole Kolorado dwa lata temu ( wpis z 2014 ). Znaleźliśmy jeszcze jedna ciekawostkę. W Page jest 13 kościołów rożnych wyznań ( na 8 tys mieszkańców ). Ponieważ dzis jest niedziela to znajdujemy ten katolicki i idziemy na mszę. Msza w niedziele jest o 10tej, wiernych w kościele może z 50ciu.
Po kościele kierunek Monument Valley. Mamy do przejechania jakieś 120 mil ale wcześniej zajeżdżamy jeszcze na punkt widokowy aby kliknąć kilka zdjęć słynnej tamie bo wczoraj juz było za późno.
Pózniej to juz tylko prosta szosa w kierunku doliny monumentów. Jedziemy może jakieś 2h. W miarę przemieszczania sie na wschód zmienia sie pogoda i pojawiają sie chmury. Powietrze staje sie jakieś mniej przezroczyste – może być problem ze światłem przy robieniu zdjeć tych majestatycznych gór do których zmierzamy.
Za miejscowością Kayenta udaje sie trochę polatać – zaczynają sie ciekawe skałki 🙂
Dojeżdżamy do słynnych monumentów. Tak obrazowo, są to ogromne, pojedyncze masywy skalne w kolorze brązowo-czerwonym. Wyglądają majestatycznie !!! Wjeżdżamy na teren parku, którym zarządzają tu Indianie Navajo (20 $) i naszym samochodem objeżdżamy trasę widokową w 1,5h. Uwierzcie, że żadne zdjęcia nie pokażą piękna tego miejsca. To trzeba zobaczyc !!! Najpiękniej wyglądają w wschodzie słońca i bezchmurnej pogodzie (podobno 🙂 my byliśmy po południu)
Skoro to takie „widokowe” miejsce to pewnie były tu kręcone jakieś filmy ? 🙂 Oczywiście było to miejsce akcji wielu westernów. Najbardziej znany to „Dyliżans” w reżyserii Johna Forda.
Dla uczczenia tego sławnego reżysera mamy nawet punkt widokowy nazwany jego imieniem. Poniższe zdjęcia z John Ford Point.
Opuszczamy sam park i kierujemy sie w stronę naszego noclegu w miasteczku Mexican Hat ( 20 mil ). Po drodze mamy również filmowy punkt. Wracamy do Foresta Gumpa i przypominamy sobie historię kiedy biegał ponad 3 lata od zachodniego do wschodniego wybrzeża. Bieg skończył kilkanaście mil za Monument Valley na drodze do Mexican Hat właśnie 🙂
A tak to miejsce wyglądało dziś 🙂
Jest 17ta a właściwie to 18ta bo znowu jesteśmy w Utah i znowu zmiana czasu gdy dojeżdżamy do naszego hoteliku w Mexican Hat. Populacja tej mieściny to 100 osób. Oprócz naszego motelu, stacji benzynowej i jednej restauracji raczej nic tu nie ma. Nasz hotelik jest położony zaraz nad kanionem rzeki San Juan. Jest czysto i jest basen co ucieszyło Zuzię.
Po szybkiej kąpieli idziemy na kolację. Próbujemy lokalnych specjałów kuchni Navajo. To moje przypominało pizzę tylko, że ciasto było jakieś takie jak lawasz i zamiast sosu pomidorowego był sos z fasolą, kukurydzą i innymi warzywami. Oczywiście spora ilośc sera żółtego 🙂 Na górze trochę sałaty. Asia dostała coś co przypomina nasz gulasz. Tez był z fasolą 🙂 Zuzia nie eksperymentuje – kurczak, fryty i ketchup 🙂 Aga została w hotelowym pokoju.
Tak sie kończy kolejny nasz dzień w Ameryce. Kolejny dzień pełen wrażeń i kolejny po którym padamy z nóg 🙂 Jutro przejeżdżamy jakieś 160km do miasta Moab – widzymy się o zwykłej porze 🙂
AMAZING!!! BREATHTAKING!!! INCREDIBLE!!!!
Uwielbiam taką właśnie Amerykę. Zachód słońca nad motelem jest przeuroczy. Hmmm…. chyba Wam zazdroszczę,na pewno Wam zazdroszczę :-))))
Rzeczywiście jest tam pięknie i tak „monumentalnie” 🙂 To miejsce które trzeba odwiedzić będąc w USA. Ja miałem nadzieje, że polatam tu dronem bo to nie jest park narodowy ale niestety, Indianie także nie życzą sobie jakich zabawek o czym informuje stosowny znak przy wjeździe 🙁