USA 2016 – Dzień 5 – … co się zdarzyło w Las Vegas, zostaje w Las Vegas … a my ruszamy dalej 😎😄😎
Od 5tej rano jesteśmy dziś w podróży. Raniutko a nawet jeszcze w nocy opuściliśmy Vegas i pojechaliśmy do pierwszego parku narodowego. Jest to oddalony o ponad 260 mil na północny wschód Bryce Canion National Park. Jedziemy tam 4h ale mamy jeszcze zmianę czasu przy wjeździe do stanu Utah, czyli na zegarku będzie to 5h.
Kilka minut po 10tej wjeżdżamy do parku (opłata 30$) i całe szczęście, że to było dość wcześnie bo godzina poźniej i już brak miejsc na parkingach i parkowi rangersi kierują na oddalone miejsca, gdzie później można tylko autobusami parkowymi dojechać do punktów turystycznych. Bryce to miejsce gdzie można zobaczyć wspaniałe i oryginalne formacje skalne. Są takie spiczaste w odcieniach koloru żółtego przechodzacego w pomarańczowy i czerwony.
Obszar parku ma wytyczone mnóstwo szlaków turystycznych dla początkujących i zaawansowanych. Jest także możliwość podróżowania specjalnymi szlakami na mułach. W parku spędzamy 2h przemieszczając się z jednego do drugiego punktu widokowego. Nie mamy w planach dłuższych, pieszych wycieczek w głąb kanionu. Na to trzeba przeznaczyć cały dzień a może i dwa. Jedziemy dalej kierując się do Page w Arizonie. To następne 150 mil. Musimy trzymać się dobrze przygotowanego rozkładu na dzień dzisiejszy bo na 16:30 musimy być kilka mil przed Page w Lake Powell Resort and Marinas skąd odpływa statek, który zabierze nas w dwugodzinny rejs po tym sztucznie utworzonym ogromnym jeziorze. Nie będą na nas czekać 🙂 Przemierzamy więc kolejne dziesiątki mil aby być o czasie.
Udaje się trochę polatać dronem koło miejscowości Kanab. Kilkanaście sekund jaki udało sie zmontować na szybko poniżej.
Dojeżdżamy na godzinę przed wypłynięciem ale w sumie to na dwie bo jesteśmy kilka kilometrów za granica stanu Arizona a tu czas znowu inny 🙂 – popieprzone mają z tymi godzinami. Jest to teren Glen Canyon National Recreation Area to i opłata musi być za wjazd – 25$. Przed wypłynięciem mamy jeszcze wiec sporo czasu na kawkę 🙂 Nasz statek juz czeka 🙂
Trochę już zglodnielismy bo właściwie nic oprócz jakichś przekąsek w ciagu dnia nie jedliśmy. Nie było czasu aby gdzieś po drodze sie zatrzymać ale też nie próbowaliśmy czegoś szukać na siłę bo rejs mamy z kolacją (romantyczną 🙂 ). Statek zabiera na pokład około 40osób, stoliki są przydzielone, dania główne wcześniej wskazane 🙂 Zaczynamy rejs i kolację.
I tak pływamy i jemy przez 2h. Trasa widokowa wiedzie głównym szlakiem. Nie wpływamy w mniejsze kaniony – nasz statek jest za duży. Na zdjęciach widać jaśniejszy kolor skał – to taki wodowskaz. Można sobie wyobrazic ile w tym jeziorze bylo wody po napuszczeniu w latach 50/60 ubiegłego stulecia. Teraz kilkanaście metrów niżej. Rejs zbliża sie ku końcowi , słoneczko też powoli zachodzi. Dopływamy do portu i jedziemy do hotelu w miejscowości Page. To tylko kilka mil stąd. Miasto liczy jakieś 8 tyś mieszkańców i powstało jako robotnicza osada podczas budowy niedalekiej Glen Canion Dam czyli tamy na rzece Kolorado. Ze spiętrzenia tej rzeki powstało właśnie jezioro Powella. Są to rdzenne tereny Indian Navajo.
Miał być jeszcze basen w hotelu ale wszyscy stwierdziliśmy, że prysznic i do spania bo dzień był pełen wrażeń i bardzo intensywny. Do zobaczenia jutro !!!
Tym razem zamiast komentarza, będą życzenia. Z okazji imienin (Joanny) dużo zdrowia,spełnienia wszystkich marzeń, zadowolenia z męża i córek, jeszcze obfitszych podróży w 2017 r. życą Krysia i Waldek.
Dziękuje za życzenia i pozdrawiamy z Mexican Hat 🙂
Bryce Canyon grzechu wart!!! Wpisuje na naszą amerykańską Bucket List. Taki wypas hotelik w Page? No tak podróżują ludzie z głową na karku a ci co na spontanie w Page nocują w samochodzie (w naszym wypadku można by powiedzieć że 'prawie’ w Holiday Inn bo na hotelowym parkingu w Imaplii:-))
No przejeżdżamy dzis obok Holiday’a – mają naprawdę fajny ten parking :-))) Ale jednak wolimy hotel :-))