USA 2016 – Dzień 2 – Z wizytą u Gordona Ramsay’a :-)
No i myliłem się – nie wszyscy przespali całą noc :-). Aga obudziła się o północy bo jej organizm stwierdził, że jest 9-ta. Zaraz za nią oczy otworzyła Zuzia. Ponieważ maja osobna sypialnię to załączyły TV, zaczęły oglądać transmisje z RIO i urządziły sobie „naczos party” :-). Po czterech godzinach zasnęły z powrotem. Dzień w Las Vegas zaczyna się 6tej, wstaje słońce. My obudziliśmy sie koło 8:00 – wyspani i wypoczęci. Za oknami już słońce wysoko o obsługa czyści baseny. Zaraz po śniadaniu idziemy na baseny. Kilka słów o naszym hotelu i otaczających go obiektach. Może taka krótka charakterystyka przyda sie komuś kto będzie planował pobyt w LV. Hilton Grand Vacation Club by Flamingo jest hotelem bez kasyna co w ścisłym sąsiedztwie Stripu jest rzadkością. Wybierają ten hotel głownie rodziny z dziećmi lub starsze osoby. Po prostu jest tu cicho i nie śmierdzi papierosami jak w wielu hotelach z kasynami. Jest położony zaraz za hotelem Flamingo, tuż przed High Rollerem (takie największe na świecie koło widokowe).
Możemy korzystać z większości obiektów hotelu Flamingo w tymi jednych z najwiekszych kompleksów basenów w LV. Pokoje tutaj to spore suity z salonem z sofą, kuchnią i sypialnią. Mamy także dwie łazienki – jedna z duża wanną z bąbelkami 🙂 i druga, normalna z prysznicem. Tutaj w LV to standard jest, nie myślcie że specjalnie chcieliśmy takie udogodnienia. Po prostu, tutaj wychodzą z założenia, że jeśli przyjeżdżasz do LV to musisz sie czuć komfortowo co z pewnością ułatwi tobie wydawanie pieniędzy na pozostałe atrakcje, których jest tu mnóstwo :-). Cześć basenowa jest podzielona na cześć 21+ i cześć ogólnie dostępną, gdzie reszta towarzystwa poniżej tej granicy wiekowej plus rodziny z dziećmi. Leżaków o 9:30 jest jeszcze wolnych sporo. Ręczników oczywiście pod dostatkiem. Mamy także wodopoje z zimna i orzezwiajacą wodą. Jesteśmy na basenach do 13:00 – wiecej sie nie da. Temperatura sięga 41C. Tylko przez ciagle zamaczania w basenach jesteś w stanie przeżyć tu. Leżenie plackiem na leżakach nie wchodzić w grę. Na te cześć 21+ wejść nie jest tak łatwo. Trzeba okazać się jakimś ID z zdjęciem potwierdzającym wiek. Bez tego nie wejdziesz. Nie miałem takiego dokumentu przy sobie a do pokoju nie chciało mi sie iść to nie wszedłem 🙂 Nie wiem dlaczego to jest tak wydzielone i z takim obostrzeniami co do wejścia – pózniej sie zapytam.
OK, wracamy do pokoju. Już posprzątane, sterta nowych ręczników, pościelone – nawet pomyte naczynia 🙂 Odpoczywamy do 15:30. Trochę w brzuszkach burczy to zbieramy sie i idziemy na wczesną obiadokolację. Wybór padł dziś na kuchnie amerykańską i restaurację BURGR w niedalekim Planet Hollywood. BURGR to znana restauracja specjalizująca się w burgerach – stad pierwsza cześć nazwy lokalu BUR a GR to inicjały właściciela, dobrze znanego także w Polsce Gordona Ramsay’a. Na szczęście nie ma kolejki o tej porze i dostajemy stolik z marszu. Karta krótka i typowo amerykańska – pieczone, smażone i w panierce 🙂 Na naszym stoliku lądują wiec cebulowe krążki w serowej panierce, papryczki jalapenios rownież panierowane, frytki i hamburgery. Wyłamuje sie Aga bo zamawia kanapkę na ciepło i filetem rybnym (panierowanym) i sałatką. Wszystko dostarczone na czas i podane jak należy. Smak, no cóż, szczerze to ocenę hamburgera zepsuła bułka, która była słodka i nijaka. Samo mięsko soczyste i dobrze wypieczone. W sumie dałbym 4 na 5 🙂
Po ponad godzinie u Ramsay’a kierunek sklepy – dziewczyny trafiają do Victoria Secret i do amerykańskiej Sephory. Mija następna godzina 🙂 Idziemy jeszcze kilkaset metrów w stronę MGM ale upał nic a nic nie słabnie i zawracamy.
Do hotelu. Zimna Corona czeka w lodówce. Po godzinnym odpoczynku idziemy jeszcze pod Bellagio na pokaz fontann. To niedaleko – jakieś 200m od nas. Przed Bellagio znajduje sie spory zbiornik wodny i wieczorem, co pół godziny realizowany jest pokaz „tańczących” fontann. Podkłady muzyczne są rożne – od muzyki poważnej do hitów popu.
Nie bez przyczyny idziemy na ten pokaz także. Postanowiłem, że podczas tej podróży so USA odwiedzimy kilka miejscktóre mamy na trasie naszej wycieczki a które to miejsca były planem do znanych filmów. Tak, żeby urozmaicić trochę te nasze relacje 🙂 Mamy tych miejsc chyba 7 albo 8. Zaczynamy więc od fontann Bellagio i sceny finałowej filmu „Ocean’s Eleven”.
I kilka zdjeć z tego miejsca z dziś.
Następny film już jutro ! Stawiam dobre wino jak ktoś zgadnie co to będzie 🙂 Podawajcie Wasze typy w komentarzach . Tymczasem idę spać znowu jako ostatni – jest 21:30 🙂
Ciekawe pytanie. Stawiam na Elvisa. Będzie to Viva Las Vegas.
Waldek, za gorąco w tym Vegas na szukanie Elvisa;-), a Caesar’s Palace jest obok Bellagio:-))))
Myśle, że jakiegoś Elvisa spotkamy jeszcze na Stripie 🙂
Ja obstawiam Caesar’s Palace i „Kac Vegas”. Nie zapomnijcie zapytać czy Cezar naprawdę tam mieszkał?
Nie mieszkał, pytałem – to ściema jest 🙂