Tajlandia 2016 – Dzień 7 – słonie, gorące źródła i szmaragdowe jeziorko :)
Jak było zapowiedziane, dziś jedziemy na wycieczkę w trzy miejsca – gorące źródła, kąpiel w słynnym szmaragdowym jeziorze i przejażdżka na słoniach. Zaraz po śniadaniu podjeżdża busik i zabiera nas wpierw na gorące źródła . Aha, dziś Buddy nie będzie. W zamian zdjęcia kilku kapliczek, których tu pełno przy domach – są rownież u nas na ośrodku. Tajowie wierzą, że wszędzie dookoła mieszkają duchy. Jeżeli np. budujesz dom to zabierasz im miejsce do mieszkania i w zamian musisz im także wybudować dom – właśnie taką kapliczkę. Dlatego te kapliczki sa wszędzie gdzie mieszkają Tajowie.
Po godzinie stajemy przy tych gorących źródłach a raczej na parkingu oddalonym 500m od nich. Mamy godzinę aby tam dojść, wykapać sie i wrócić. Te gorące źrodła maja formę niedużego, platformowego wodospadu gdzie można pobyć. Woda podobno lecznicza ale temperatura jej jest wyższa niż temperatura powietrza co w przypadku Tajlandii nie jest rzeczą mile widzianą. Zawsze do wody wchodzimy aby sie ochłodzić 🙂 . Dla mnie to za ciepło, Aga też pasuje. Asia i Zuzia meldują sie w tym ukropie.
Jakieś 15 minut jazdy od tego Ciechocinka jest dość znane szmaragdowe jeziorko (Emerald Lakes). Nasz kierowca, który mówi w niezrozumiałym dla nas ( dla Australijczyków będących z nami także ) narzeczu tajsko-angielskiego, w końcu pisze na kartce 13:00, czyli mamy wrócić za 2h – jest trochę czasu. Do tego jeziorka jednak kawałek jest. Na oko ponad kilometr bo szliśmy 20 minut. Ale chłód i kolor wody wynagradza nam ten trud. Jeziorko jest przepiękne. Jedyny minus to bardzo śliskie skały na brzegach – kilk osób sie wywróciło.
Wracamy, jemy jeszcze lunch w polowej restauracji przy parkingu i jedziemy na przejażdżkę na słoniach. Słonie w Tajlandii wykorzystuje sie także jako siła robocza, bardzo często w pracach leśnych do przenoszenia bali drewna. Ale to głownie na północy, w górach. Tutaj to atrakcja turystyczna i pomimo zapewnień w folderze organizatora, że zwierzęta są chowane jako wolne, to tak niestety nie było. Widzieliśmy słoniątko na łańcuchu przywiązane do drzewa a nasza słonica z którą jechaliśmy szła ze swoim małym tez na uwięzi. Sama przejażdżka trwała 30 minut. Ja wiem, chyba nic specjalnego, w sumie zwierząt szkoda – karmienie by wystarczyło. Raczej nie polecamy chyba, ze rzeczywiście ktoś znajdzie miejsce gdzie słonie bedą mieć dobre warunki. Ale z drugiej strony – co to znaczy dobre warunki dla zwierząt w Azji.
Wracamy do ośrodka i nura do basenu. Jest 16:00, trochę chłodniej. No dzis to trochę pochodziliśmy i nikt nie ma ochoty na jazdę do centrum i kulinarne eksploracje. Nie dziś 🙂 Człapiemy 200m do najbliższego miejsca gdzie możemy coś lekkiego zjeść. Jest to połączenie sklepu spożywczego z niedużym barem prowadzonym przez muzułmańską rodzinę, czyli alko njet. Ja pikantna wołowina, Asia zupa z kokosowa z kurczakiem, dziewczynki frytki i spring rollsy. Wracamy, juz po ciemku. Normalny rytuał wieczorny i idziemy spać. Jutro kolejna ale juz ostatnia wycieczka – wyspa Phi Phi, wiec wstajemy znów wcześnie.
Wy się tam wygrzewacie, przejażdżki na słoniach, gorące kąpiele, a my na saneczkach z górki przy dworcowej. Pozdrowienia z zaśnieżonych Brzeszcz. Tyskiego najlepszego.
Krysieńka i Waldi.
Tyskiego nie mamy ale jest Chang ;)) też sie nadaje do picia;))
No pięknie a my tu mamy minusowe odczucia
Minus to my niestety tylko w zamrażarce bo w lodówce też lekko powyżej. A bez lodu to tu bracie nie przeżyjesz 🙂
Czy zaskoczylo Was to ze slon ma takie ostre wlosy na calej powierzchni ciala? Ja tez pierwszy i ostatni zreszta raz jechalam na sloniu w Tajlandii ale na polnocy wlasnie w samej dzungli i slonie byly wziete z elephant farm, gdzie spacerowaly wolno w obrebie farmy. No, nie ma co miec wyrzutow sumienia- atrakcja zaliczona raz na zycie.
He, he właśnie, Asia zauważyła zaraz – … ale on owłosiony , brrr