Tajlandia 2016 – Dzień 11 – bicie rekordu i powrót do domu
No tak, to juz ostatni dzień w Tajlandii. Szykujemy sie na powrót do domu. Dziś niedziela, wiec znajdujemy niedaleko kościół katolicki i uczestniczymy w Mszy Św. Kościół o ciekawej architekturze, msza po angielsku, ludzi nawet sporo. Ksiądz sie nie rozwodzi i kończy w 45 minut.
Spod kościoła zabiera nas taksówka i szybciutko jedziemy na pobliski bazarek warzywny aby kupić świeży galangal i zielone mango, aby w domu przygotować dla rodziny zupę Tom Yum i sałatkę z zielonego mango. Dokupujemy także malutkie, suszone krewetki a bazarek okazał sie ogromnym fresh marketem ze świeżymi rybami i owocami morza także.
Wracamy do hotelu bo czas check-out sie zbliża. Jest 13:00, nasze walizki lądują w luggage roomie a my jedziemy 4 stacje jasno zieloną linią MRT do stacji Victory Monument aby pobić rekord. Zapewne zagadkowe – bić rekord ale w czym? W Bangkoku tylko w jedzeniu oczywiście. Mamy tu upatrzoną restauracje, która serwuje makarony w pysznych sosach z super dodatkami. Byliśmy tam poprzednim razem, postanowiliśmy zjeść ostatni posiłek tego razu także w tym miejscu. Ten makaron w miseczkach nazywa sie Boat Noodel i ma kilka smaków. W sumie jest go mało a wynika to z historii. Restauracje nad kanałami rzeczami serwowały jedzenie dla pływających na łodziach jako szybkie dania i z powodu, że to na łodziach byli konsumenci, te potrawy nie mogły być duże aby nie wylewało sie ” na falach „. Jedna miseczka zapełniona jest może w 25%. Ostatnim razem zjedliśmy 15 miseczek, dzis 19 – rekord został pobity !!! Dla przypomnienia opis tego miejsca ze strony Marka Wiensa – ( KLIK ) , i nasza poprzednia relacja z tej restauracji ( KLIK ).
Wracamy jeszcze przez jedno z centrów handlowych bo Zuzia zauważyła z kolejki gdy jechaliśmy, ze tam pokemony chodzą 🙂
Teraz to juz najwyższy czas zbierać sie. W hotelu jeszcze szybki shower, przebieranko w długie spodnie ( odzwyczaiłem sie trochę o tej garderoby ) i juz jedziemy na lotnisko. Teraz właśnie czekamy na samolot do Dubaju. Mamy jeszcze 3h wiec czasu sporo. Zuzia i Asia juz zasnęły, dzień sie kończy jak i nasza kolejna przyroda w Tajlandji. Jutro ostani wpis z tej podróży. Pewnie opiszemy lot do Polski i będzie tez krótkie podsumowanie. Tymczasem, see you 🙂
Laczymy sie z Wami w wyjazdowym smutku!:-(
Ale macie piekne rodzinne selfie na koniec tajskiej przygody:-))))))))
A taka szopka w temperaturze ponad 30 stopni to naprawde szopka! Jak ludzie w Afryce mowili nam Merry Christmas to juz na koncu jezyka mialam sarkastyczne „Seriously, man?!” Co Wy wiecie o Christmas?
Z tymi makaronami to ciekawe, przekonales mnie ale rekordow nie bede w tym pobijac.
Juz tam insze rekordy pobijalem……
……. jak n.p. bieg w dal.
Po makaronie ale glodnieje szybko.
Ja to zawsze tam jem cos konkretnego i ryz tez musi byc……
No każdy ma jaką specjalność w której to dyscyplinie jest najlepszy 🙂 hahahah – jak zjesz klikanaście miseczek to też konkretnie jest 🙂