W Dubaju mamy 6,5 godziny do lotu do Warszawy. O tej porze, kiedy wylądowaliśmy z Singapuru czyli po północy, to lotnisko przeżywa szczyt swojej operacyjnej działalności. Jest niesamowicie dużo ludzi. Każdy szuka swojego następnego lotu bo lotnisko w Dubaju to ogromny hub przesiadkowy łączący Australię i Azje z Europa, Afryką i obiema Amerykami. To przesiadkowe „szaleństwo” zakończy się koło 2-giej, 3-ciej w nocy. Do rana będzie spokojniej i znów nowa fala przylatujących i odlatujących samolotów. My, korzystając z możliwości jakie daje moje członkostwo w programie Emirates Skywards, udajemy się do business lounge, gdzie „byczymy” się w komfortowych warunkach do ogłoszenia boardingu na nasz samolot do Warszawy.
No nie myślcie sobie, że my to takie „biznesy” i latamy tą klasą 🙂 Po prostu mamy super przyjaciół ! Mister Nazeer (przyjaciel kuzynki Asi – Aleksandry mieszkającej w RPA ( patrz także nasze wpisy z RPA )), który dużo lata i ma najwyższy status w Emiartes czyli platynowy, podarował mi członkostwo na poziomie gold ! Bycie „platynowym” uprawnia do takiego, jednorazowego update. W jednej chwili z poziomu najniższego – niebieskiego stałem się złoty. ) Ha, ha – złoty chłopak 🙂
Nasz samolot do Warszawy, który ma odlot o 7:25, jest 45 minut wcześniej podpięty juz pod rękawy i zaczyna się boarding. Jest to airbus A330-200 – jeden z 21 samolotów tego przewoźnika. Na pokład zabiera 240 osób i jest to najmniejszy samolot we flocie Emirates :). Ku naszemu zdziwieniu … nasze miejsca są w klasie business !!! Mimo, że kupowałem klasę ekonomiczną to otrzymaliśmy bezpłatny upgrade do wyższej klasy. Tak działa „ozłocenie” !!! W komfortowych warunkach czekamy na start który się przeciąga. Jakieś opóźnione tankowanie i problemy techniczne ( nie działa klimatyzacja ) powodują, że startujemy z 90 minutowym opóźnieniem.
Klimatyzacja załącza się zaraz po stracie i lecimy sobie wygodnie i bezproblemowo 6 godzin do Warszawy.
Lądujemy i jeszcze tylko 3 godziny samochodem aby powiedzieć – „wszędzie dobrze ale w domu najlepiej” 🙂 Wyprawa zakończona !
Już w samolocie przemyśliwałem co było dobre, gdzie warto było pojechać, co było rozczarowaniem i można było sobie darować. To tak pokrótce, na gorąco nasza ocena tych miejsc które odwiedziliśmy – ok. tak od końca.
Singapur – trzeba zobaczyć. Nowoczesność i rozmach z jakim rozwija się to państwo-miasto jest zadziwiające. My te ostatnie dni które byliśmy w Singapurze potraktowaliśmy tylko „wypoczynkowo” i nie byliśmy ani słynnym zoo ani w równie znanym aquarium. Może w przyszłości odwiedzimy te miejsca podczas jakiejś przesiadki w Singapurze ( może w drodze do Australii ? 🙂
Malezja – Johor Bahru należy omijać szerokim łukiem. Kuala Lumpur warto odwiedzić ale myślimy, ze większość miejsc atrakcyjnych turystycznie odwiedziliśmy podczas naszego 4-dniowego pobytu. Przytłacza wielkość miasta. OK, trzeba zaliczyć ale kilka dni wystarczy.
Wyspa Penang – fajna, super centrum kulinarne Malezji ale mało ciekawych plaż. Na pewno nie byliśmy we wszystkich, polecanych przez przewodniki miejscach na tej wyspie.
Wyspa Langkawi – ze względu na pogodę nie odwiedziliśmy kilku miejsc, które były w planie ale wyspa fajna, doskonała kuchnia. Wiele dzikich, rajskich plaż, które znamy tylko z opowieści. Na Langkawi warto pojechać także ze względu ze jest to tax-free obszar i ceny wszystkiego są bardzo atrakcyjne. Z miejsc które polecają przewodniki w Malezji a w których nie byliśmy to Malaka i Cameron Highlands.
Tajlandia – no byliśmy tylko w Bangkoku. Zwiedziliśmy w nim może z 40% tego co tu można ciekawego zobaczyć. Na pewno warto zobaczyć więcej. Na pewno warto także pojechać na którąś z setek tajskich, rajskich wysp. Tajlandia wywarła na nas największe wrażenie i w 100% zgadzamy się z opinią Mirki, która mówi ze po wyjściu z samolotu zastanawia się po co kolejny raz tu przyjechała – potem nie chce nigdzie wracać. Tajlandię, tak myślimy, da się lubić ! Z tym ulicznym jedzeniem i chaosem na ulicach Bangkoku. Z tą życzliwością Tajów i także z tym, ze chcą na tobie zarobić na każdym kroku 🙂 Ze wspaniałą, prosta i przepyszna kuchnią, której staliśmy się fanami podczas tych kilku dni w Bangkoku. Zdecydowanie najmilej wspominamy Tajlandię i tu z pewnością w najbliższym czasie wrócimy. Wrócimy, aby zwiedzić w kilka dni tego co nie zobaczyliśmy w Bangkoku i okolicach i aby przenieść się zaraz potem na jedna z wysp aby cieszyć się ciszą, przyroda i lokalna kuchnią !!!
Jeszcze tylko walka z jet lagiem i bedziecie w domu. Wlasnie jest 4.30 i Wy pewnie juz nie spicie bo w Singapurze juz 10.30 a ja dla odmiany jeszcze nie spie bo w Los Angeles przeciez dopiero 19.30 poprzedniego dnia. Niezmiernie sie ciesze ze najbardziej podobala sie Wam Tajlandia i od poczatku jak poznalam Wasz plan zalowalam ze nie wybieracie sie na zadne Kho Phi Phi czy Kho Samui. Ale nie ma tego zlego, moze wlasnie spotkamy sie kiedys ma ktorejs z rajskich tajskich plaz?
Zycze bezbolesnego powrotu do lokalnej strefy czasowej, pamietajce ze ze wschodu wraca sie jednak duzo latwiej;-).
Szkoda ze juz koniec opowiesci:-(!
… to be continued 🙂
Emirates jest najlepsza linia lotnicza.
Raz mi nawet przy boardingu zaproponowali „Dubai-Stop-Over for Free” (jeden dzien w Dubaju z nastepnym przelotem za 50% ceny) ale zrezygnowalem.
Trzeba umiec tez powiedziec „Nie” Dubajowi :-).
Za Business-Class na nastepnym locie A380 bym sie na „Dubai-Stop-Over for Free” zgodzil.
Ale ty to teraz „Gold Member” to ci sie moze kiedys przydazyc jak polecisz kiedys sam…..
Gold już zdążył się zesrebrzeć niestety, raczej bez szans na taki upgrade 🙂