🇬🇪 Gruzja 2024 – Dzień 7 – Kierunek Batumi ☀️🚌🏔️🌊👍
Dzisiaj jest dzień kiedy żegnamy się z Tbilisi. Obieramy kierunek na wybrzeże Morza Czarnego i jedziemy do Batumi. Zanim jednak rozpoczniemy podróż na zachód, jedziemy do centrum na krótki spacerek, aby za dnia zobaczyć centrum stolicy Gruzji. Przechodzimy nad rzeką Kurą charakterystycznym i oryginalnym mostem pokoju i jedziemy kolejką linową na wzgórze, aby podziwiać panoramę miasta z góry. Zjeżdżamy na dół i spacerujemy wąskimi uliczkami starego miasta. Dochodzimy do Placu Wolności.
Tu mamy małą przerwę na szybki lunch. Mała odskocznia od gruzińskiej kuchni – zamawiamy posiłek w restauracji „pod złotymi łukami”. Do hotelu wracamy metrem które w Tbilisi jest bardzo głębokie.
Kilka minut przed 13:00 startujemy w długą podróż do Batumi. To prawie 400km a przejazd potrwa ok. 7 godzin. Po dwóch godzinach zjeżdżamy z autostrady w kierunku miasta Gori. To dość słynne miasto, gdyż urodził się tu niejaki Józef Stalin. W mieście znajduje się jego muzeum ale nie mamy planów aby go zwiedzać. Przejeżdżany przez Gori i za kilkanaście kilometrów osiągamy cel naszej atrakcji – skalne miasto Uplisciche. To, wykute w skale miejsce życia lokalnych ludów, zostało zbudowanie ok. 10 tyś lat przed naszą erą. Znajduje się na wzniesieniu. Wspinamy sie, podziwiamy kunszt budowniczych i zastanawiamy się jak mogło wyglądać codzienne życie tutaj ponad 12 tysięcy lat temu.
Wracamy w stronę autostradą również przez miasto Gori ale teraz zatrzymujemy się w centrum ale nie na zwiedzanie pozostałości po Stalinie ale na późny obiad. Tradycyjnie, po gruzińsku, stół suto zastawiony sałatkami, chaczapuri, szaszłykami, chinkali i innymi specjałami lokalnej kuchni.
Jest już po 18tej kiedy ruszamy dalej a do przejechania jak widzicie na mapie u góry mamy jeszcze szmat drogi. I tak kilometr po kilometrze, raz autostradą, raz lokalną drogą przemieszczamy się na zachód w stronę Morza Czarnego. Zapada zmrok, potem noc a my jedziemy i jedziemy. W końcu dojeżdżamy do Batumi. Jest kilka minut przed 23cią.
Podróż trwała więc prawie 10 godzin i jedyne o czym marzymy to kąpiel i łóżko.