🇱🇰 Sri Lanka 2024 – Dzień 6 – Pociąg o 9:20 do Badulli 🚂🌁

Jeszcze wczoraj wieczorem sprawdziliśmy pogodę z Chamim i wyszło, że dziś od południa pada deszcz. Musimy zacząć zaplanowane aktywności na dzisiaj trochę wcześniej aby wyrobić się przed zamianą pogody. Wstajemy o 8:00, o 8:30 śniadanie i o 9:00 wyjazd. Pierwszym punktem dzisiejszego dnia zwiedzania jest słynny, dziewięciołukowy, kamienny, kolejowy most. Jest on w ciągu tej samej trasy kolejowej, którą przyjechaliśmy wczoraj do Ella lecz jest już za tą miejscowością. Most jest malowniczo położony. Jeden początek zaczyna się zaraz za niewielkim tunelem, drugi wpada dalej w dżunglę. Pociągi przejeżdżające przez most zwalniają bardzo co umożliwia bycie także na moście podczas jego przejazdu. Ruszamy i po drodze mijamy poranny, przydrożny targ. Miejscowi sprzedają tutaj i kupują najpotrzebniejsze rzeczy.

Chami mówi, że pociąg do Badulli powinien przejeżdżać o 9:20. Jesteśmy trochę spóźnieni ale liczymy, że pociąg także się spóźni. Z drogi na której parkujemy, mamy jeszcze ok. 1km do mostu i aby szybciej do niego dotrzeć bierzemy tuktuka, który radzi sobie doskonale na wąskich i krętych podjazdach i zjazdach. Jedziemy kilka minut ale niestety, dziś pociąg był punktualny. Brakło na kilka minut. Następny będzie przejeżdżał o 11:30. Nie mamy czasu, żeby czekać tutaj tyle czasu. Robimy kilka zdjęć z góry i schodzimy po stromej ścieżce aby cyknąć kilka z poziomu mostu i z tunelu.

Tytułem uzupełnienia most liczy sobie 91m długości, jego wysokość to 24m a zbudowany został w 1921 roku.

Wracamy do samochodu już pieszo. Znajdujemy naszą Toyotę i jedziemy na odświeżającą kąpiel do jednego z mnie znanych i odwiedzanych wodospadów. P.s. piesek na asfalcie śpi sobie 😀

Kilka kilometrów zajmuje ok. 1/2h. Wodospad nazywa sie Kombukara i gdy do niego dochodzimy ok. 50m od drogi okazuje się, że nikogo tu nie ma. Może nie jest to największy wodospad alej jest teraz tylko dla nas. No może dla dziewczyn bo dla mnie woda jest za zimna 😁

Po kilkunastominutowej kąpieli wracamy do Ella. Zajeżdżamy do Green Villa o której pisałem wczoraj, gdyż Asia ma o 12:30 kolejną lekcję hiszpańskiego. Równo o 12:00 z chmur, które zbierały się na niebie od jakiegoś czasu, zaczyna podać wpierw lekki deszczyk, który za chwilę przeradza się w sporą ulewę. O wpół do drugiej, ulewa się kończy i znowu możemy się cieszyć słoneczkiem i wspaniałym widokiem.

Ruszamy już na południe i powoli opuszczamy góry. Najbliższy, krótki przystanek to wodospad Ravana. Jest kilkanaście kilometrów z Ella. Jest kaskadowy i to co widzicie na zdjęciach niżej to dopiero jego połowa jak mówi Chami. Ponieważ była dość spora ulewa przed godziną to woda jest brązowa a nie biała jak zazwyczaj. Wokół wodospadu żyje sobie kilka małpich rodzin 😁

https://youtube.com/shorts/NMO8GEXqrbw?si=NqsHszFFrDneCEnq

Jedziemy dalej jeszcze na południe mijając soczysto zielone pola ryżowe i dojeżdżamy do jeziora Weerawila nieopodal parku narodowego Yalle.

Meldujemy się w naszym hotelu Double Tree . To nasza miejscówka na następne dwie noce. Plan jest ambitny – jutro wstajemy o 5 rano i jedziemy na safari do parku Yalle. Tam chcemy zobaczyć słonie i lamparty oraz inne zwierzęta. Potem powrót do bazy i odpoczynek. Następne dni naszego wyjazdu to już pobyt nad oceanem. Zobaczymy jaka będzie pogoda, bo synoptycy nie przewidują wiele ☀️☀️☀️☀️

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.