🇨🇷 Tajlandia 2023 – Dzień 4 – „🎼Parostatkiem w piękny rejs🎼” czyli płyniemy do parku narodowego Angthong 🏖️☀️😎⛰️🚢

Jak wiecie z wczorajszego wpisu, dzisiaj wycieczka – rejsik. Płyniemy do położonego kilkadziesiąt kilometrów na zachód parku narodowego – Angthong Marine National Park. Wycieczkę kupiliśmy przez internet w serwisie Klook i kosztowała po 38$ plus 300 THB na osobę opłaty ze wejście do parku narodowego. Wstajemy o 6:45, gdyż transfer do portu z którego odpływa łódka przyjeżdża po nas o 7:30. Hotelowy serwis przygotowuje dla nas jakiś suchy prowiant, gdyż śniadanie u nas od 7:30 i nie możemy go zjeść normalnie. Busik przyjeżdża punktualnie i w sile 9 osób zebranych z innych hoteli pojechaliśmy na zachód wyspy, gdzie już czekała na nas sporej wielkości, trójpokładowa łódz. Trochę sie zdziwiliśmy, gdyż w opisie atrakcji w serwisie Klook widniało „speed boat”, czyli szybka, motorowa łódz, która zabiera max. 40 osób. Ta nasza to dużo większa jednostka, której pojemność to 90 osób i jest sporo wolniejsza. Próbujemy wyjaśnić to nieporozumienie ale szybko jedna z pań pokazuje mi potwierdzenie jakie dostałem mailowo, gdzie stoi – „speedboat or big boat”. Czyli tu jakies niedomówienie ze strony serwisu. Nic to – wsiadamy. Czekamy jeszcze kilkanaście minut, aż zjadą sie kolejne busiki z uczestnikami rejsu i ok. 8:30 odbijamy od brzegu.

Jest nas w sumie może z 40 osób czyli mniej niż połowa pojemności tej jednostki. Kierujemy sie na zachód do pierwszej z wysp – Mae Ko. Dopływamy w 1h40m i z pomocą niedużego tzw. longtail boata (bardzo charakterystyczna konstrukcja łódki w Tajlandii), który pełni funkcje promu, dobijamy na niewielką plaże. Nasza duża łódz pozostaje zakotwiczona jakieś 150m od brzegu. Na tej wyspie atrakcją jest wspinaczka do punktu widokowego umiejscowionego nad wewnętrznym małym jeziorem zwanym od koloru wody – Emerald Lake (takie turkusowe 😃). Pani przewodniczka informuje, że to tylko kawałeczek, może 10 minut. Wyruszamy ja i Zuzia. No kawałeczek to to nie był, bo ze 150m ciagle po pionowych schodach. Bardzo niewygodnie sie wychodziło, gdyż te schody praktycznie pionowe i bardzo wąskie były. W końcu po 15 minutach dochodzimy do punku widokowego.

Teraz w dół i w sumie do jeszcze gorzej sie schodziło, ale daliśmy radę bez uszkodzeń. Na dole czekała na nas Asia z zimna wodą. To wspinanie i powrót zabrało grupie jakąś godzinę. Wracamy również tymi longtailboatami z powrotem na naszą krypkę 🙂 w międzyczasie załoga przygotowała dla nas lunch i jak to bywa w Tajlandii na tego typu atrakcjach, jest to prosty i lekkostrawny posiłek – kurczak, ryż, warzywa i owoce.

My jemy a łódka płynie na południe do kolejnej wyspy o nazwie Ko Wua Ta Lap. To trochę większa wyspa niż ta poprzednia i bardziej zagospodarowana „pod turystów” (są np. prysznice ze słodką wodą). Tutaj celem jest punkt widokowy umieszczony na najwyższym wzniesieniu tej wyspy na wysokości ok 260 m n.p.m.. Ci którzy nie zdecydują się na wspinaczkę po schodach do tej atrakcji, mają do wyboru odpoczynek, plażowanie czy kąpiel w przepięknej zatoczce. Zuzia twardo chce iść na górę, choć nasza przewodniczka podkreślała, że jest to ok. 400m ciągłych schodów co w temperaturze 35C i kompletnym braku ruchu powietrza, wydaje sie wyzwaniem. Ja z Asią nie podejmujemy tej rękawicy i rozkładamy sie w cieniu pod palmami. Zuzia zaopatrzona w wodę rusza na górę. My sie wylegujemy to leniwie pływamy w cieplutkiej morskiej wodzie a ona stopień po stopniu, mozolnie i wytrwale doszła na szczyt! Jakie widoki z tego miejsca na większość „parkowych” wysp których jest w sumie 43, możecie zobaczyć poniżej. Zuch dziewczyna !!!

Zuzia wróciła bardzo zmęczona i mówiła, że ostanie 50m to już prawie na czworakach doszła. Leniuchujemy już wspólnie jeszcze pół godzinki i razem, całą grupą, wracamy na pokład naszego big boata. Jest już 14:40 gdy ruszamy w drogę powrotną na Koh Samui. Statek leniwie teraz płynie na wschód a my (jak i większość wycieczkowiczów ) odpoczywamy po intensywnym dniu.

Docieramy do portu o 16:20 a następnie, te same busiki co rano odwożą nas do naszych hoteli. Czy wycieczka udana? – raczej tak, choć spodziewaliśmy sie snurkelingu, który był wymieniony w opisie wycieczki a jego nie było. Co prawda pani przewodniczka proponowała nam oglądanie rybek w masce z rurką w tej ostatniej zatoczce, ale od razu podkreśliła, że w okolicy tych wysp w ogóle nie ma raf koralowych i jeśli zobaczymy jakieś rybki to będą one mało atrakcyjne. W tym miejscu wskazuje że Koh Tao, wyspa która jest na północ od Samui jest super dla snurkelingu. Nic nie szkodzi jednak, gdyż za kilka dni będziemy już na innych wycieczkach z drugiej „strony” Tajlandii i tam sobie odbijemy snurkowanie i podglądanie podwodnego życia.

Po szybkim prysznicu w hotelu, dziewczyny idą na masaż (dzień bez masażu w Tajlandii jest dniem straconym 🙂 ), a ja przygotowuje dla Was ten wpis. Po 19tej ruszamy na kolację – dziś dania kuchni indyjskiej 👍

4 komentarze

  • Anonim

    Brawo Zuzia brawo Wy

  • No tez pojechaliśmy dziesięć lat temu ten Park zobaczyć jak został dla turystów otwarty.
    Super było, na motorówkach było nurkowanie ale tyłka nie urywało ale woda była kryształ.
    Wysepki były lepsze i wdrapywanie też.

    Nie powinniście używać tego apa tylko u lokalsow w biurach na ulicy wycieczki kupować.

    Pozdro

    • Piotr

      Witamy najwierniejszych naszych obserwatorów !!! O panie, to ja tu widzę że staż w Taj zacny i co nam nowicjuszom tu opisywać
      Jak wszystko, także tu lokalne warunki i programy wycieczek sie zmieniają. Dużo zmian wprowadził stan C19 słyszeliśmy to może sie pewnie teraz różnic niż to co oferowano kilka lat temu. Zdaje sie ze masowa turystyka tez zrobiła swoje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.