🇻🇳 Wietnam 2022 – Dzień 10 – Uroki Hoi An 🐲😃☀️🍛🚶

Wszystko fajnie ale materace w Pho Library Hoi An powinny być bardziej miękkie 😃. Budzimy się trochę z innym samopoczuciem niż w Da Nang. Łóżka i pościel w hotelach sieci Hilton to jednak klasa sama w sobie.

Jaki plan na dziś? Chcemy trochę pochodzić po starówce, potem odpocząć na basenie i załatwić jutrzejszy transfer do Hue. Zaczynamy od hotelowego śniadanka. Typowe, czyli zupa, bagietki, jajka i owoce. Ale kawę tu maja dobrą naprawdę!

Po posiłku rozmawiamy z jednym z recepcjonistów, który dość dobrze włada angielskim o możliwości zorganizowania transferu do Hue, gdzie chcemy jechać jutro. Nie jest to blisko bo ponad 120km. Nie ma połączenia kolejowego ani także autobusowego. Znalazłem w necie ofertę na minibus, który jeździ raz dziennie za 20$ za osobę ale on jedzie ten odcinek 4,5h. Nie wiem dlaczego tak długo. Sprawdzam na aplikacji GRAB, tam taxi za 1 900 000 dongów. Koleżka gdzieś dzwoni, niby negocjuje (nam mówił że twardo negocjował) i ogłasza 1 500 000 za prywatny transfer jutro do Hoi An. Cena wydaje sie OK biorąc pod uwagę fakt, że gdy podał tą kwotę to poinformowałem go, że ok ale nie najkrótsza drogą ale kilkanaście kilometrów dłuższa przez przełęcz Hai Va. Znowu gdzieś dzwoni i ustala nowa cenę, która jednak sie nie zmienia i za 1,5 mln VND jedziemy jutro do HUE przez góry i słynna przełęcz wraz ze stopem oczywiście aby cyknąć foty 🙂

Załatwione a teraz w miasto. Lipy nie ma – od rana temperatura wysoka, wilgotność może nie największa ale i tak cieknie po naszych kręgosłupach. Ale nie idziemy zbyt daleko bo wczoraj wieczorem dziewczyny umówiły sie w Honney Masage na masaż stóp. Taki mały odpoczynek 😀 od razu. Pół godzinki za 30 PLN.

Potem idziemy już na zwiedzanie – wpierw most japoński (Chùa Cầu), którego historia sięga XVIII wieku. Jest jedną z najważniejszych atrakcji starówki miasta Hoi An. Mierzy 18 metrów długości, a miejscowi uważają, że został zbudowany przez Japończyków w 18 wieku mieszkających wówczas w Hoi An, jako sposób na dotarcie do chińskiej dzielnicy przez wodę. W 1719 r. Lord Nguyen Phuc Chu oficjalnie otworzył most, wyrzeźbiając nad wejściem 3 chińskie symbole. Na japońskim krytym moście znajdują się również misterne rzeźby 2 psów i 2 małp, przedstawiające lata narodzin wybitnych japońskich cesarzy. Dziś to tu jest spokojnie porównując z ilością zwiedzających wczoraj. Zdjęcia i przechodzimy na druga stronę mostu. W centralnej części znajduje sie także kapliczka.

Zaraz za mostem „łapią” nas lokalni aby zdjęcia sobie zrobić z charakterystycznymi, wietnamskim nosidłami. To płatna usługa, ale nie informują nas o tym. Nie wiedzą one także, że wiem ile kosztuje takie użycie rekwizytu do zdjęcia. Robimy fotki.

Ich oczekiwania finansowe są, jakby inaczej, wygórowane. Chcą 100 tysi 😂😂😂 Gdy je w sposób elegancki wyśmiałem to kończy się na 30 tyś plus reklamówka tych rambutanów i mango z nosideł. Normalnie zdjęcie w „prywatnej” scenerii to koszt 10tysi.

Wchodzimy do następnego, historycznego miejsca spotkań emigrantów kantońskich. Ale tu pozamykana większość obiektu.

Wracamy na stare miasto. Idziemy w kierunku targu, aby dotrzeć do zaplanowanych atrakcji. Jest bardzo gorąco to po drodze odwiedzamy znaną kawiarnie MOT, gdzie serwują chłodzącą herbatę na bazie trawy cytrynowej i kwiatu lotosu. Jak dla mnie to trochę za słodka choć bardzo orzeźwiająca i chłodząca.

Dalej podążamy na zachód aby po 5ciu minutach „zaliczyć” następną kawiarnie, też jakąś „instagramową” wyszukaną przez Zuzię – Cocobox.

Kawki i odświeżające herbatki wjeżdżają

Na targu kupujemy jakieś snacki, bo w taki gorąc nie chcę nam się jeść na razie. Zaraz przy nim mamy okazałą świątynie. Jest to Quan Cong zbudowana w połowie 17 wieku. Świątynia dedykowana jest generałowi Quan Cong, czczonemu jako symbol lojalności, szczerości, uczciwości i sprawiedliwości.

Obok inna świątynia, bliżej nie opisana na mapach googla.

Niestety brak lub bardzo mało opisów uniemożliwia mi napisanie o tych miejscach coś więcej.

Wracamy już w stronę hotelu kiedy to zauważam niewielkie wejście do zdaje się historycznego miejsca. Była to kaplica rodziny Tran. W przeszłości większość znamienitych rodów tak budowała swoje domostwa, aby były bardzo wystawne i odwiedzający zawsze wchodził do domu przez kaplice, gdzie czczono przodków. Jako, że mamy wykupione bilety wstępu na atrakcje Hoi An (kupiliśmy wczoraj po 60tysi za osobę – obniżka była ze 120 tysi), to wchodzimy. Tu, jak sie przedstawia, członkini rodu, opowiada o historii budynku i panujących dawniej obyczajach. Kaplica ma ponad 200 lat i zbudowany jest w połączeniu kilku styli.

Hehe, na koniec zwiedzania tego ciekawego obiektu niespodzianka – sklepik. Nie tanio ale wyszukane i bardzo dobrej jakości rzeczy. Kupujemy komplet pałeczek za 300 i kadzidełka w specjalnym, drewnianym etui za 290 tysi. Wracamy do hotelu i odpoczywamy do 18tej.

Ostatni wieczór w Hoi An. Na kolacje idziemy do restauracji Relics. Nie jest daleko od japońskiego mostu ale w małej uliczce. Wizytówkę i zaproszenie na kolacje dostałem podczas porannych odwiedzin na moście. Nie za drogo, nie jest też tanio – ocen na goglach nie za wiele ale same super pozytywne to idziemy. Restauracja rzeczywiście jakby ” na dorobku” to jeszcze dbają o klienta i o kuchnie. Zamawiamy kilka dań i końcowa jesteśmy zadowoleni z jakości, ilości, smaku i wysokości rachunku na koniec.

Zuzia jeszcze kupuje sobie pamiątkowy lampion i wracamy do hotelu aby sie wstępnie spakować bo jutro pobudka o 7 rano. Toaleta, pakowanie końcowe, śniadanie i o 8:00 wyjazd do Hue 👍🚌

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.