🇹🇿 Zanzibar 2022 – Dzień 4 – Blue Safari z Jasiem 🚗🚤💪

Znowu wstajemy trochę wcześniej. Dziś mamy zaplanowaną drugą, całodniową wycieczkę, którą także organizuje dla nas biuro Omara. Wyjazd mamy o 8:30, więc najpierw na śniadanko i punktualnie o umówionej godzinie podjeżdża busik i mamy szczęście bo dzisiaj naszym opiekunem i przewodnikiem będzie również Jasiu. Wita nas szerokim uśmiechem i hasłem „jambo Polaki”, co w wolnym tłumaczeniu znaczy Cześć Polaki 😂😂😂.

Ruszamy na wycieczkę nazwaną Blue Safari, czyli większość czasu spędzimy na wodzie. Jedziemy jeszcze dalej niż wczoraj bo trochę poniżej Stown Town do nadmorskiej Fumby. To 70-80 minut drogi.

Tam przesiądziemy sie na stateczek i będziemy realizować program wycieczki. Wpierw mamy jechać, jak to Jasiu mówi, na znikającą wyspę. Spodziewam się, że to będzie tzw. sandbank, czyli łacha piasku, która przy odpływie sie pojawia a przy przypływie znika pod wodą. Tak tez jest, ale wpierw kilka słów o bordingu na stateczek. Otóż nie czekał o na nas przy brzegu ale jakieś 200m w głąb morza, a że odpływ teraz to praktycznie tą odległość można przejść po dnie. Na samym końcu robią sie jednak głębiej i tutaj czeka szalupa, która podwozi nas do naszej łodzi. Jest to tradycyjny, dość leciwy, drewniany statek rodem z Zanzibaru. Takich konstrukcji tu dużo i powinny mieć żagiel ale na potrzeby turystyki zastąpiony jest silnikiem. Płyniemy ok. 30 minut to tej „zanikającej wysepki”. Jest gość spora o tej godzinie. Ekipa stawia zadaszenie na brzegu, Jasiu obiera owoce na poczęstunek, dziewczyny pływają a ja trochę latam dronem.

Spędzamy tu lekko ponad godzinę i już widzimy jak woda zaczyna sie podnosić. Nieco wcześniej niż przewiduje agenda wycieczki, postanawiamy płynąć na snurkeling. Łodzi już spłynęło sie tyle, że na plaży zaczyna brakować miejsca. Miejsce do powierzchniowego pływania z rurką jest niedaleko, może 200m od wysepki. Dopływamy, zakładamy maski i chlup. No szału nie ma. Rafa mizerna, rybki takie pospolite ale przynajmniej jest ich dużo (jak Jasiu zanęcił je arbuzem).

Po 1/2h decydujemy aby jechać na następny punkt programu, czyli na pobliska wyspę gdzie będziemy mieli możliwość zobaczenia najstarszego baobabu. Już mamy płynąć, gdy kapitan słyszy od innych z innych łódek, że niedaleko pojawiły sie delfiny. Płyniemy szybko aby je zobaczyć ale nasza krypka jest trochę za wolna i obserwujemy je z daleka bo one szybsze są.

Dopływamy do tej wyspy z baobabem, ale jesteśmy jeszcze trochę za wcześnie. Poziom wody jest za niski aby podpłynąć do brzegu i w wodzie po kolana idziemy jakieś 100m. Na wyspie oprócz baobabu sa dziesiątki sklepików oraz nazwijmy to „punktów gastronomicznych” . W jednym z nich mamy zaplanowany lunch. Ale wpierw baobab. Ma 503 lata lecz kilka lat wstecz przewrócił sie na bok. Dalej rodzi owoce a przez to że leży to można na tego giganta wejść. Zuzia wyraziła ochotę na wspięcie sie na niego z Jasiem.

Próbujemy także pestek owocu baobabu ale nie są jakoś smaczne. Idziemy na lunch. Według opisu mają być owoce morza i są. Objedliśmy się jak świnki. Potem jeszcze krótka wizyta shopingowa i płyniemy do niedalekiej laguny.

Z tą laguną to ciekawa sprawa bo woda w niej jest cieplejsza o kilka stopni niż w morzu i jest bardziej słona. Tak słona, że Asia i Zuzia swobodnie unoszą sie na wodzie jak w Morzu Martwym. Jak to jest możliwe jeśli laguna połączona jest z morzem? Jaś zaraz tłumaczy – laguna jest płytka, jakieś 1 do 1,5m głębokości i podczas odpływu wręcz wysycha. Resztki wody pozostające po odpływie w zagłębieniach powoli wyparowują wytrącając sól osadzającą sie na kamieniach. Gdy przychodzi przypływ to gorące kamienne dno oddaje swoje ciepło do wody a sól zwiększa zasolenie tego lokalnego akwenu. Ot cała tajemnica. Kąpiel była była bardzo przyjemna jak potwierdziły dziewczyny.

Powoli wracamy do brzegu Zanzibaru. Dopływamy już w inne miejsce, gdzie o tej porze poziom wody jest odpowiedni aby dobić do brzegu. Na parkingu czeka na nas mikrobusik, który zabiera nas bezpiecznie do hotelu. Tu wklejam kilka zdjęć typu „zza szyby”.

Wracamy jest 17:00. Żegnamy sie z Jasiem i dziękujemy mu za super 2 dni spędzone razem. Oprócz tego, że posiada wiedzę, jest licencjonowanym przewodnikiem, dobrym organizatorem to jest to ambitny chłopak (polskiego nauczył sie sam z TV) i gorąco polecamy jego bezpośrednio lub przez Omara na zwiedzanie Zanzibaru. Jeszcze raz wklejam jego kontakt https://www.facebook.com/yassir.mussa.73

Dwie godziny odpoczynku na basenie i przygotowania do wieczornego posiłku. Dziś zmęczenie znowu spore i zaraz po kolacji idziemy do snu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.