🇹🇿 Zanzibar 2022 – Dzień 6 i 7 – Nungwi Natural Aquarium 🐠🐢🐢🐠
Witajcie. Dziś połączony wpis z dwóch dni. Powodem braku wczorajszego sprawozdania z dnia był fakt, że nie robiliśmy nic ciekawego. Dzień był stacjonarny, spędzony w 100% na leżakach. Nic sie nie działo, cichy, leniwy, resortowy dzień. Było bardzo gorąco bo znowu 34C ale odczuwalna to ponad 40C i żadnego ruchu powietrza. Obserwowaliśmy z leżaków jak wody ubywa to znowu po południu przybywa. Coś tam lokalne kobiety łowiły sobie. I tak leniwie przeleciał cały dzionek ☀️☀️
Dziś rano było lekko pochmurno i zgodziliśmy się, żeby przejść sie ok. 2,5km do aquarium, gdzie w specjalnie zaadaptowanych atolach żyją sobie żółwie. Można je karmić a nawet z nimi w tych lagunach popływać. Ruszamy plażą zaraz po śniadaniu. Na mapie poniżej możecie zobaczyć jaką drogą wracaliśmy. No ale jeszcze nie doszliśmy tam.
Plaża o 9:20 jest pusta raczej. Zaczyna sie odpływ to „suchą nogą” możemy dojść do samego celu. Gdy jest przypływ, większość tej plaży którą widzicie na poniższych zdjęciach jest zalana i trzeba przechodzić przez ogrody i budynki hotelowe. Ochroniarze pozwalają na to bo innej drogi wówczas nie ma. Ale teraz jest spoko i idąc widzimy jak ta plaża i wybrzeże zmieniają się. Za hotelem Double Tree by Hilton, wybrzeże robi sie już nieciekawe a odpływ sięga pewnie z 200m w głąb morza. Po drodze mijamy także restauracje Istambul, która jak gdzieś czytałem jest zbawieniem dla części odpoczywających tu rodaków, gdyż można tam zjeść Kebaba 😃😃😃. My nie próbowaliśmy.
Za tym hotelem sieci Hilton, na brzegach, znajdują się niewielkie manufaktury trudniące sie wyrobem łodzi. Jasiu wspominał, że tu są stocznie, ale chyba w tym temacie musi używać innego określenia 😂
Dochodzimy do Nungwi Mnarani Aquarium. Wejście kosztuje 10$ i jak się dowiadujemy jest to fundacja założona w 1993 roku przez lokalnego rybaka, który chciał chronić żółwie i odbudować ich populację w wodach Zanzibaru. Widzimy bardzo dużo wolontariuszy i tych tutejszych jak i białych. Później wyjaśniło sie dlaczego jest ich tak sporo teraz. Ale wracając do żółwi. Jest kilka basenów a w nich żyją takie malutkie, które żywią sie tylko proteinami, większe które próbują już coś skubnąć z rafy czy szukają już porostów, są już te dorosłe które karmione są wodorostami i to te właśnie są do interaktywnego karmienia dedykowane. Można się z nimi tu kąpać i karmić je zarazem lub podawać te wodorosty z brzegu. Zuzia okazała się najodważniejsza i karmiła je z brzegu a nawet kilka minut pływała z nimi. Mówiła, że było super.
Wychodząc dowiadujemy się skąd tylu wolontariuszy i skąd taki tutaj ruch. Otóż, każdego roku, dokładnie 20 lutego, te żółwie które spełniają już kryteria do życia na wolności są wypuszczane do oceanu. Ten dzień to jutrzejsza niedziela i stad to poruszenie i mnogość pomagierów. Szkoda, że my jutro odlatujemy bo pewnie fajnie byłoby to zobaczyć.
Wracamy do hotelu taka droga mniej więcej jak na mapie, czyli przez wioskę. Powtarzam sie, lokalna społeczność żyje bardzo skromnie ale są uśmiechnięci i życzliwi.
Dochodzimy do hotelu bardzo zmęczeni bo to zachmurzenie o którym pisałem wyżej nie trwało długo i wnet słońce dało popis. Asia sprawdziła w jakiej aplikacji pogodowej – temperatura odczuwalna 42C. Bierzemy zimny prysznic i idziemy poleżeć trochę pod parasolami nad morzem. Po lunchu Asia z Zuzią jeszcze się dopiekają, ja do pokoju pod klimatyzator i pisze do Was te kilka linijek. W między czasie dziewczyny raportują przez whatsapp, że zostały grzecznie przez obsługę przeniesione w inne miejsce, bo w tej części naszej resortowej plaży będzie uroczysta kolacja z grillem. Układane są stoliki, krzesła, specjalne miejsca pod szwedzki stół. No zobaczymy, czy dziś sie uda impreza na plaży pod gwiazdami 😃
I w sumie udało się a główną, atrakcją kulinarną był biały merlin z grila. Bardzo dobra ryba.
Proszę coś napisać na temat wyżywienia, jakie są serwowane potrawy, napoje itp
Jedzonko w hotelu myśle że podobne wszędzie. Musi być „pod Europejczyka” ale widać także lokalne wpływy. Dużo ryżu, wszelkiego rodzaju curry, ryby i naprawdę dużo owoców morza. Tych tradycyjnych także sporo – arbuzy, rambutany, marakuje, papaje, ananasy i mango królują. Wina mają jakieś swoje tanzańskie ale u nas głównie RPA. Na „mieście” kurczak, kurczak i kurczak. Ryż. Czasami ryba, jakieś placki z maki kukurydzianej. Warzywa – ziemniaków nie widziałem, był maniok chyba. Kraj głównie muzułmański to ograniczeń żywieniowych sporo. W ośrodku obsługa z Kenii i Tanzanii kontynentalnej bo oni nie muslim i mogą mieć kontakt np. z alkoholem.
Czy opcja 14 dniowy pobyt ma tam sens?
Jeżeli ktoś skupia sie tylko na plażingu to może go nie zmęczy wysoka o tej porze roku temperatura i może poleżeć 2 tygodnie.Dla nas nie miałoby to sensu. Wycieczek i miejsc do odwiedzenia jest na 4-5 dni. Jeżeli ktoś nurkuje to jest tu kilka atrakcyjnych miejsc i dla niego tez będzie to czas do wykorzystania. Ciekawą opcją jest 2-dniowa, samolotowa wycieczka na safari na kontynencie przy czym jest to koszt 600-700$. Myśle, że gdy sie połączy wypoczynek i zwiedzanie to optymalny czas to 10 dni. Takie jest nasze zdanie.
Fajnie. Dzięki Panie Piotrze za cenne uwagi, kolejną ciekawą relację z podróży. Mam nadzieję że w wakacje skończy się to covidowe szaleństwo i powrócą możliwości swobodnego podróżowania, czego sobie i Panu (wraz z rodziną) życzę, Do miłego!