🇮🇹 Italia 2021 – Dzień 10 – Syrakuzy, Katania i powrót na kontynent 🏛🚢🥮🍝
Poranek w Syrakuzach przywitał nas pełnym słońcem co o 8:00 rano przepowiadało wielkie upały. Z resztą, lokalna prognoza pokazywała jeszcze wczoraj temperaturę na dziś w okolicy 35C. Spało się nam bardzo dobrze. Po pierwsze – łóżka (a raczej materace) w hotelu Parco delle Fontane są znacznie wygodniejsze niż u nas w Happy Days (są bardziej miękkie) oraz klimatyzacja zrobiły swoje. Dodatkowo, szybkie wifi dopełniło super oceny tego hotelu. Rano jemy śniadanie. Oczywiście mnóstwo słodkich rzeczy i owoców ale są też jajka, szyneczka, ser i salami. Opuszczamy hotel o 10tej i kierujemy sie w okolice starej części Syrakuz jaką jest wyspa Ortiga. Jest ona blisko miasta i jest przez to połączona z nim mostami. Znajdujemy parking przy marinie i idziem na zwiedzanie. Nim docieramy do historycznych punktów wyspy widzimy te nowoczesne eksponaty, które tu cumują. W oddali dostrzegamy znajomą z wczoraj „Czarną Perłę”.
Idziemy w stronę zamku Maniace, który znajduje sie na cyplowatym krańcu wyspy. Nie wchodzimy bo ponoć nic ciekawego oprócz murów tam nie ma.
Dalej kierujemy sie do centrum wyspy, gdzie przy dość sporym placu Duomo, znajduje sie katedra którą wybudowano na fundamentach i z udziałem materiałów i kolumn greckiej świątyni Artemidy.
Dalej idziemy na wschodnią cześć wyspy gdzie jest punkt widokowy, przy którym jest tez miejsce do plażowania na skałach. Jest już 11ta a temperatura na pewno ponad 30C to trochę zazdrościmy pławiącym w morzu.
Ostatnim punktem naszego zwiedzania Syrakuz jest plac Archimedesa bo musicie wiedzieć, że on urodził sie tutaj tez podobno zmarł. Na palcu nie ma informacji o tym ale jest poświęcone jemu muzeum i piękna fontanna.
Wracamy do samochodu. Mimo, że jest jeszcze w Syrakuzach co zwiedzać np. strefa nazwijmy ją archeo, gdzie możemy zobaczyć największy grecki teatr (większy od tego w Taorminie) to upał nie pozwala na dalsze aktywności na otwartym powietrzu. Jest już po 12:00. Kierujemy się na północ do Mesyny do przeprawy promowej na kontynent. Ale po drodze mamy jeszcze Katanie, więc zajeżdżamy na chwilę. Nie mamy jakiegoś planu zwiedzania – wjeżdżamy do centrum i zatrzymujemy się przy archeologicznej ciekawostce – odkopane części (a jakże 😄) rzymskiego amfiteatru.
Idziemy dalej na główny plac gdzie znajduje sie katedra i ciekawe fontanny. Później jeszcze pod znany budynek teatru i wracamy pod parking. Pewnie jest tu jeszcze więcej do zwiedzania ale niestety temperatura nie pozwala na dalszą wędrówkę po tym mieście. Katania przypomina trochę Neapol. Jest brudno, śmierdzi, sporo podejrzanych typów na ulicach i dodatkowo ten ciemny, wulkaniczny pył z Etny, który poszarza wszystko co i tak jest szare i brudne.
Niedaleko samochodu Aga odnajduje znaną kawiarnie w której serwują najlepsze na tej części Sycylii arancini i caloni. Pierwsze to rodzaj ryżowej przekąski z różnymi nadzieniami w środku i smażonej na głębokim tłuszczu a drugie to deser, rodzaj rurki z ciasta nadzianej kremem z ricotty. Kawiarnia nazywa sie Savia i niestety nie ma wolnego stolika. Bierzemy więc kilka rodzajów ryżowych kulek na wynos. Ze względu na temperaturę, zjadamy je w samochodzie i niestety nie zdążyłem zrobić żadnych zdjęć, gdyż zjedliśmy je w minucie. Ponieważ jest to specjalność Sycylii ale także Kalabrii, gdzie sie znajdujemy to postaram sie Wam zamieścić zdjęcia, zaraz gdy kupimy je na miejscu może jutro lub pojutrze.
Jedziemy do Mesyny, skąd mamy prom na kontynent. Czekamy może 10 minut na załadunek i wjeżdżamy na dolny pokład promu. Ten jest dużo większy niż ten wczorajszy do Mesyny. Ma 3 pokłady. Przepłyniecie cieśniny mesyńskiej zajmuje 20 minut a potem jeszcze ponad godzina drogi częściowo autostradą, częściowo drogami lokalnymi do Capo Vaticano.
Dojeżdżamy na 18:30 i zaraz kierunek basen. Mamy tu o tej godzinie 33C. Ufff.
Odnoszę wrażenie że te południowe miasteczka są trochę jakby „ciaśniejsze” w zabudowie niz na północy. IT Mimo że napisałeś że brudno, śmierdzi i podejrzane typki, choć po zdjęciach wcale tego nie widać. Raczej takie uśpienie i klimacik kamienno miasteczkowy. Na pewno mniej kolorów niż na północy. Co do jachtów, trzeba było wcześciej dać znac, ten trzeci tam po lewej to mój, pozyczył bym Wam na dzień lub dwa za symboliczne wino w kartonie. Pozdrawiam 🙂