🇮🇹 Italia 2020 – Dzień 2 – 700 kilometrów, 7 godzin i 17 stopni czyli jesteśmy na miejscu 😀🇮🇹👍🚗🥂🍕
Dzisiejszy dzień to dalsza podróż na południe. Ruszamy planowo o 9:00 zaraz po hotelowym śniadaniu. Pogoda słaba. Nad ranem przechodziły burze a teraz w dalszym ciągu pada deszcz. Jest tylko 17C. Sprawdziłem sytuacje na radarze pogodowym i nie wyglada to ciekawie. Z pewnością przez kilkadziesiąt kilometrów towarzyszył będzie nam deszcz. Na szczęście drogi puste bo to niedziela rano i wiedeńczycy nie przemieszczają się bardzo. Powoli opuszczamy Wiedeń kierując się na południe, autostrada w stronę Graz. Deszcz pada obficie aż nie wjechaliśmy w góry.
Tam stopniowo, po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów, przejaśnia się. Do Graz dojeżdżamy już „na sucho” ale niebo zachmurzone. Słońca nie widać. To pojawiło się kilkadziesiąt kilometrów dalej w okolicy Klagenfurtu. Tu zjeżdżamy na krotki odpoczynek i dotankowanie samochodu na lokalnej stacji benzynowej. Tylko kilka kilometrów od autostrady a różnica w cenie diesla ogromna. W autostradowych stacjach liczą sobie 1,45€ a my tankujemy po 0,99€. Na baku to oszczędność ok. 30€ – to chyba warto 🙂
Podróżujemy dalej przez Villach. Włochy już bliziutko. Mijamy granice. Nie ma żadnych kontroli. Przebijamy się przez góry i powoli na południe podążamy w kierunku Udine a potem w stronę Wenecji.
Zatrzymaliśmy się w przy autostradowej restauracji aby zjeść pierwszą „pastę” ale nic z tego. Obostrzenia COVIDOVE – kuchnia zamknięta. Z ciepłych rzeczy tylko panini. Na wysokości Wenecji zjeżdżamy z autostrady. Płacimy za przejazd jakieś 18€ i wąska droga już podążamy 50km wzdłuż weneckiej laguny na południe do Chioggi. Tu na obrzeżach miasta stajemy jeszcze w spożywczaku aby kupić najpotrzebniejsze rzeczy (wodę i wino) i chwilę potem dojeżdżamy do naszego ośrodka Isamar. Jest 16:00 a termometr w samochodzie wskazuje 34C👏😀👏
Zrobiliśmy już checkin online ale zaczynamy od innego checkinu. Obowiązkowo dla wszystkich Health Checkin. Wypełniamy deklaracje, że nie chorowaliśmy ostatnio, nie mieliśmy temperatury i takie tam, sprawdzają nam temperaturę (wszyscy mamy w okolicy 35,5C) i teraz możemy dopiero iść do właściwego okienka aby dokonać drugiego checkinu i wsiąść klucze do naszego bungalowu.
No ale tu obostrzenia sanitarne (oraz włoskie podejście do życia 😂🙈😂) sprawiają, że czekamy aż wyświetli się nasz numerek do podejścia i załatwienia tych spraw aż 2h. Masakra jakaś, zwłaszcza że my jesteśmy już głodni a od restauracji która jest już po stronie ośrodka mamy kilkanaście metrów. A z niej takie zapachy do nas docierają, że przysłowie „Polak głodny to zły” jeszcze bardziej potęguje ujmijmy to – niezadowolenie. Ale w końcu załatwiamy formalności i wjeżdżamy. Jest 18:00. Znajdujemy nasz domek szybciutko. Jest obszerny. Z dwiema sypialniami, małym salonikiem, kuchnią ze spora lodówka i zmywarką i zewnętrznym tarasem.
Rozpakowujemy się tylko pobieżnie i już idziemy na kolacje do pobliskiej pizzerii. Jest sporo wolnych stolików – dystans socjalny można zachować. Zamawiamy głównie pizzę choć serwują tu także inne specjalności kuchni włoskiej. Zuzia wstała rano w przeświadczeniu, że musi dziś zjeść jakiś makaron i zamówiła sobie pastę. Do tego mamy winko i piwko i możemy zaczynać nasze „włoskie wakacje”.
Potem jeszcze idziemy w kierunku morza i basenów nad którymi planujemy jutro wypoczywać. Krótki obchód aby sprawdzić czy coś się zmieniło (byliśmy tu jakieś 7 lat temu) i wracamy do „miejsca zakwaterowania”.
Padamy jak muchy o 21:00 kiedy to okoliczne domki z rodzinami włoskimi zaczynają kolacje i wieczorne życie 😀😀😀
Ludzi korzy podrozuja w pandemii lubie jeszcze bardziej nie przed pandemia:-). Ile można w domu siedzieć i te wiadomości o wirusie czytać?
Wszystko trzeba zrobić z głową i rozwagą. Tutaj obserwujemy, że Włosi bardzo przestrzegają wszystkich COVIDOwych zaleceń teraz. Po tym tragicznym początku pandemii w IT chyba zdali sobie sprawę z zagrożenia.
Piotr, mysle ze z głowa i rozwaga podróżujemy od zawsze, co?;-)))))
To tak, ale okoliczności wymagają także nowych wyzwań w tej dziedzinie