🇮🇹 Italia 2020 – Dzień 11 – Żegnaj Italio ⛰🍕🥂😭
Noc w hotelu minęła spokojnie choć mieliśmy trochę obaw bo wieczorna burza przybierała na sile. Ale w pewnej chwili gdzieś odeszła za góry i usunęliśmy już bez odgłosów grzmotów. Rano obudziły nas dzwony z kościoła obok. Spodziewaliśmy się tego bo mimo burzy tez wybijały godziny chyba do 21:00 zeszłego wieczoru. Ale w sumie OK. Zbieramy się bo śniadanie w hotelu podają tylko do 9:00. Że niby covidowe restrykcje. Idziemy na śniadanie 8:30 i wszystko rozumiemy. Stoliki odstępy plus odgrodzenie z plexy, tylko jednorazowe sztućce i na każdym kroku odkażanie rąk. Oczywiście wszyscy w maskarinach jak to tu mówią. Włosi naprawdę wyciągnęli głębokie wnioski z pierwszej fali pandemii jaką mieli i teraz stosują się do wszystkich zaleceń obowiązkowo.
Po śniadaniu check out i jedziemy pod dolna stacje kolejki na Tofanę. To masyw górski wznoszący się po zachodniej stronie Cortiny. Pogoda piękna ale mamy pecha bo kolejka wyjeżdża tylko do pierwszej stacji na Col Druscie (1778mnpm). Dalej wszystkie kolejki są w remoncie bo w przyszłym roku są tu mistrzostwa świata w narciarstwie alpejskim. Szkoda.
Po wypiciu obowiązkowej kawy i apetola, wracamy na dół i kierujemy się w stronę Lago di Misurina – generalnie w stronę granicy z Austrią już. Z Cortiny to tylko 17km ale droga zabiera nam prawie godzinę. Spory ruch i ciągle stopy, bo ktoś próbuje zaparkować na poboczu a miejsca jak na lekarstwo
Jedziemy dalej w kierunku granicy. Próbujemy odbić w prawo do Rifugio Auronzo. Kilkukilometrowa droga kończona się przy schronisku o tej nazwie, skąd można podziwiać czy iść dalej w kierunku masywu Tre Cime di Lavaredo. To trzy szczyty a najwyższy ma 3003 mnpm. Nic z tego – na samym początku drogi stoi policja i zakazuje wjazdu informując, że parking pod górą jest już pełny i nie wjedziemy. Jedziemy wiec dalej i powoli już zjeżdżając w dół po licznych serpentynach dojeżdżamy do granicy z Austrią.
Jedziemy teraz inna drogą niż zazwyczaj (czyli Villach, Klagenfurt, Graz i Wiedeń). Mamy wytyczona przez nawigację drogę przez środek Austrii, która z miejsca gdzie przekroczyliśmy granice jest krótsza i szybsza. Mimo, że nie na całej długości prowadzi grobami ekspresowymi czy autostradą, to jedzie się płynnie i po kilku godzinach dojeżdżamy do Wiednia, gdzie mamy stop do jutra.
Jest już trochę wieczór bo 18:30. Na kolacje zarządzamy zmianę kuchni i wybieramy pobliską restauracje tajską. Jest blisko a my już bardzo zmęczeni jesteśmy ale to nie był dobry wybór i raczej polecamy omijać Som Kitchen. Kucharz miał dziś zły dzień 🙈. Wracamy do hotelu i szybciutko zasypiamy.
Oj, dookoła Tre Cime bym sobie chętnie znowu powędrował. Dolomity są warte 14 dni. Moze w następnym roku jak już będzie po olimpiadzie. Równolegle z wami robiliśmy w tym roku Austriackie 3 – 4 tysiączniki i jeziora.
Pozdro.