🇿🇦 RPA 2020 – Dzień 7 – Hop do Kapsztadu 🛫🛬
Dziś dzień transferowy można by rzec. Kończymy jedna cześć naszej wycieczki i zaczynamy drugą. Przenosimy się z Johannesburga do Cape Town, czyli do Kapsztadu. Samolot mamy o 11:00 wiec wstajemy też raczej wcześnie bo o 6:30. Jemy ostatnie śniadanie zanim przyjeżdża Ola oraz Nazir. Ola zabiera Age do siebie na jeszcze jeden dzień a Nazir chce nas poprowadzić trasą bez korków na lotnisko aby nie było niespodzianek i żebyśmy na ten samolot zdążyli.
Sprawnie, omijając większość korków dojeżdżamy na międzynarodowe lotnisko w 55 minut. Żegnamy się z Nazirem i chwile czekamy na nasz samolot. Miał być stary A340 a autobusy dowiozły nas pod A350-900. Jak informuje kapitan jest to nowiuteńka maszyna. Takim jeszcze nie leciałem. Pachnie nowością i jest bardzo cichy. Lor do Kapsztadu trwa lekko podań 2h.
Na lotnisku bierzemy samochód w wypożyczalni. Mamy zarezerwowany VW transporter T6. Spory, 8osobowy mikrobusik, ale też nas będzie więcej. Wieczorem nasza grupa powiększa się o 2 osoby. Samolotem z Wiednia przylatuje syn Edyty i Rafała – Filip z narzeczoną Patrycją. Niestety nasz samochód okazuje się być niesprawnym. Po zapaleniu zapłonu, świeci się ciagle kontrolka „Check engine”. Zgłaszamy to i po 20 min oczekiwania dostajemy podobnej klasy mercedesa Vito. Pakujemy się bez problemów i jazda do Hout Bay. Ta południowa dzielnica Kapsztadu będzie naszą bazą wypadową na kolejne kilka dni które tu spędzimy. To urokliwe miejsce w którym mamy zarezerwowany dom.
Nasz dom to Hout Bay Beach Cottage wynajmowany przez właścicieli jako właśnie taka wakacyjna miejscówka. Jest położony w odległości tylko 100m od oceanu ( https://houtbaybeachcottage.co.za ). Posiada 3 sypialnie i ma basen. Na miejscu witają nas opiekunowie obiektu. Przedstawiają najpotrzebniejsze informacje i rzyczą wspaniałego wypoczynku.
My po krótkim odpoczynku, jedziemy do pobliskiego portu. Tam mieści się znana smażalnia ryb o nazwie „Fish on The rocks”. To znane i kultowe miejsce założone jeszcze w latach 70tych. Nie ma rozbudowanego menu i opiera się na gatunkach ryb, które okoliczni rybacy łowią tu w oceanie od lat. My wybieramy morszczuki oraz kalmary. Super świeże i przygotowywane na miejscu rybki smakują wszystkim wyśmienicie.
To brunatne stworzenie na powyższym zdjęciu to foka, która leżała sobie i odpoczywała na tyłach smażalni 🙂 Fok jest tu sporo a z portu organizowane są krótkie rejsy w pobliże niewielkich wysepek, gdzie znajdują się ich setki.
Po posiłku jedziemy do pobliskiego spożywczaka aby zapełnić choć trochę naszą lodówkę. Nie mamy tu zapewnionego żadnego wyżywienia i śniadania czy wieczorne grille będziemy sobie przygotowywać sami. Częściowo w sieci Pick n Pay a częściowo w Woolworths, kupujemy najpotrzebniejsze rzeczy jak jajka, chleb, masło, jakieś tam wędliny, mięso na grilla, owoce i warzywa. Oczywiście nie zapominamy o lokalnym winie 🙂 Wracamy do domu. Robi się już wieczór ale jeszcze Gosia i Zuzia wskakują do naszego basenu 🙂
Odpoczywamy jakiś czas aby o 22:20 wyjechać na lotnisko po Filipa i Patrycję. Przylatują w miarę planowo i wracamy szczęśliwie z powrotem po północy.
Ciekawe że nowiutkie A350 latają na lokalnych w sumie połączeniach. Może to rozgrzewka?
Dom fantastyczny, więcej widoków okolicy poproszę.
Połączenie Kapsztad Johannesburg jest bardzo popularne i obsługiwane przez wiele linii. Pewnie jest zapotrzebowanie na tak duża maszynę. W naszym przypadku wypełnienie było na poziomie ok. 70% oceniam