🇿🇦 RPA 2020 – Dzień 1 – Lot do Johannesburga ✈️🙀✈️🙀✈️

No w sumie to tytuł wpisu się zgadza. Lot do Johannesburga. Ale tylko tyle zgodności. Nie lecimy KLM i nie będziemy wieczorem w RPA. Ale po kolei. Jak przystało na odpowiedzialnych podróżników stawiliśmy się na lotnisku na 90 minut przed odlotem naszego samolotu. Pierwszy lot KLM z KRK jest o 6:00. Szybki check-in i już jedziemy autobusem do Embraiera, który szybko przetransportuje nas do Amsterdamu. Niestety …. to co się wydarzyło w następnych kilku godzinach było nieprzewidziane i pewnie spowoduje, że loty z podkrakowskich Balic będę wybierał tylko z konieczności lub …….. w godzinach popołudniowych.

Planowo, może minutę po szóstej zajęliśmy pozycje na początku pasa startowego i …. pozostaliśmy tam przez ponad godzinę nie ruszając się ani o centymetr. Powodem była mgła, która naszła gwałtownie i ograniczyła widoczność na tyle, że nie dostaliśmy pozwolenia na start.

Kapitan grzecznie poinformował nas o tym fakcie i powiedział, że nic się nie da zrobić. Pozostało czekać, aż mgła rozrzedzi się. Tak jak wspomniałem, czekaliśmy ponad godzinę i ruszyliśmy. Ruszyliśmy ale nie do startu lecz z powrotem na płytę postojową aby dotankować się bo spaliliśmy stojąc na pasie paliwo i nie wystarczyłoby na lot do Amsterdamu. Mgła dalej nie ustępowała. Około 8:00 zakończyliśmy tankowanie a kapitan poinformował nas, że warunki może ale to może, poprawią się za godzinę i zadał pytanie czy chcemy wrócić do terminala czy czekamy w samolocie.

Wszyscy przytaknęli, że czekamy w samolocie. Tak koło 9:00 straciliśmy już nadzieje, że zdążymy na nasz samolot do Johannesburga, który startuje planowo z Amsterdamu o 10:15. W tak zwanym międzyczasie, w ramach rozrywki i programu wizerunkowego KLM, dziewczyny odwiedziły w kokpicie kapitana i pogadały z nim o pilotażu – my dalej na płycie postojowej ….

O 10:20 kapitan oznajmia, że jednak sugeruje powrót do budynku terminala aby rozprostować kości. Podjeżdżają autobusy i wracamy do hali. A w terminalu jak w ulu bo przecież nic nie startuje od 4,5h i ludzie koczują gdzie tylko się da. Na tablicy odlotów widzimy, że ponowny boarding mamy o 11:30. Czas wykorzystujemy na lekkie „rozrzedzenie krwi” i przebookowanie lotu na połączenie z Amsterdamu do Paryża i z Paryża (wieczornym lotem) do Johannesburga. W sumie zadowoleni wracamy na pokład samolotu. Zauważamy, że większość zdenerwowanych wcześniej podróżnych, wraca do samolotu jakoś bardziej rozluźnionych i wyluzowanych mimo, że ich loty w większości za ocean, tez już z Amsterdamu poodlatywały. Też musieli odwiedzić duty-free, także 😄

Mgła lekko rozrzedziła się koło południa i pozwoliła na start maszyny. Lot do Amsterdamu trwał prawie 2h. Dostajemy jakieś przekąski i dobre, południowoafrykańskie winko.

Gdy po wyładowaniu włączyłem telefon to zaraz dostałem informacje, że linie KLM zaaranżowały nam dalszą podróż jednak nie przez Paryż ale przez Monachium i mamy półtorej godziny do samolotu, którym polecimy do stolicy Bawarii. W punkcie informacyjnym wydrukowaliśmy nowe karty pokładowe i lecimy dalej.

Wchodząc do samolotu widzimy, że nasze walizki są pakowane do luku. Trochę baliśmy się czy zdążą z nimi ale bez obaw. Zaraz po 16:00 lądujemy w Monachium i prawie 4h do samolotu South African Airlines którym polecimy do Afryki.

Odpoczywamy trochę w terminalu. O 19:45 zaczyna się boarding do naszego A330 i punktualnie o 20:30 startujemy obierając kurs prosto na południe. Personel pokładowy szybko informuje, że zaraz po osiągnięciu wysokości przelotowej zacznie się serwis i podadzą kolacje. Do wyboru trzy rodzaje dań. Jak to zazwyczaj – kurczak, makaron i dodatkowo wołowina. W akompaniamencie ponownie, dobrego południowoafrykańskiego winka, kończymy posiłek i zaraz układamy się do snu. To już 18 godzin na nogach (w większości na siedzeniach) więc zmęczenie duże. Zasypiamy gdzieś nad Morzem Śródziemnym. Co było dalej – o tym już dowiecie się jutro 😄

4 komentarze

  • eecchhh

    Cześć!
    Nie było zapowiedzi więc już myslałem że ferii w tym roku nie będzie. A jednak.
    Mgła ma w tym kraju wymiar mocno symboliczny i jak wiadomo jest numerem jeden jeśli chodzi o zagrożenia lotnicze. Mam jednak nadzieję że wszystko dobrze się skończyło i dolecieliście do celu bez kolejnych niespodzianek. Czekam zatem na ciekawe realcje z dalekiego kraju. Pozdrawiam!

    • Piotr

      Witamy ponownie!
      Ferie są, mgła już przeszła, w Johannesburgu miało być słoneczko a pada Cieszymy się, że znowu nas obserwujesz i liczymy już na Twoje fajne komentarze.
      Pozdrowienia z Johannesburga !!!

  • Mirka

    Super ze piszecie o takich problemach bo my omijamy takie techniczne szczegoly i czytajacyn sie wydaje ze u nas to czerwony dywan i private jet! A czasem trafia sie nieplanowana przygoda.

    • Piotr

      No tak, takie rzeczy się zdarzają i chociaż nie jesteśmy blogiem turystycznym ale bardziej jest to dziennik naszych wypraw, to piszemy o tym – może się to naszym czytelnikom przyda w przyszłości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.