Bali i Hong Kong 2018 – Dzień 9 – Legian Beach ⛱🇮🇩☀️🌊
Rano apteka. Zuzię chwycił wczoraj wieczorem suchy kaszel i męczył całą noc. Miewa czasem takie problemy jak zmienia otoczenie. Widocznie coś jest tu w powietrzu co nie do końca toleruje. W aptece pokazujemy zdjęcia syropów, które w takich przypadkach bierze w Polsce. Pani szybciutko odnajduje odpowiednik Sinecodu. Cena 6PLN 🙂
Gdy wróciliśmy to śniadanie już było gotowe. Przyjechała na motorku jedna Pani, która upichciła w naszej kuchni typowe, lokalne dania czyli nasi goreng i mie goreng. Zjadamy i idziemy na plażę. Mamy do niej jakieś 15 minut spacerkiem. Dziś pełen relaks 🙂
Po drodze mijamy typowe, kurortowe uliczki, sklepy i stragany.
Te takie talerzyki to koszyczki ofiarne dla bogów. Kobiety wpierw je przygotowują wyplatając taki koszyczek z liści palmowych a potem wkładają do niego garść ryżu, kwiaty, kadzidełko, jakiś owoc. Widzieliśmy także w takich koszyczkach cukierki, gumę do żucia i papierosy. Różni bogowie, różne potrzeby 🙂
Dochodzimy do bramy przy wejściu na plażę. Zaraz wyhacza nas lokals, który ofiaruje leżaki w doskonałej cenie (jak mówi) 100 tysięcy za jeden leżak i parasol. Odchodzimy 100m i za te cenę otrzymujemy już 2 leżaki i parasol. Taniej już nie było 🙂
Plaża w Legian jest szeroka i długa na kilka kilometrów. Piasek jest raczej gruby. Gdzieniegdzie sa miejsca z większą ilością potłuczonych drobno muszli i części koralowca. To trochę kłuje w stopy. Ta plaża ta to raj dla surferów. Wysokie i długie fale przyciągają ich rzesze.
Jak to na plaży handel i usługi kwitną 🙂 Nie minęła chwila a tu już masaże stóp czy warkoczyki. Ceny wyjściowe podają takie, że sami się śmieją pod nosem – a nóż-widelec klient nie będzie zorientowany i zapłaci. Za warkoczyki Zuzi chciała 20USD (ok. 280 000 IDR). Zapletła za 50 000 IDR. Za masaże 150 000 IDR za 1/2h. Masowała, że aż kości strzelały tez za 50 000 IDR. I tak w sumie jedna i druga usługa przepłacona 100% 🙂
Dziewczyny pracują nad opalenizną. Ja i Kuba trochę latamy dronami. Czas mija na słodkim lenistwie. Zuzia po raz pierwszy poszła sama kupić sobie zupkę Bakso (ona tu wiecznie głodna jest 🙂 ). Powiedziała : bakso, cziken, noł spajsy i dostała to co lubi – taki rosołek z makaronem i klopsikami z kurczakiem 🙂
Około 14:00 opuszczamy plaże i idziemy do domu. Chlup do basenu i odpoczynek do wieczora. Trochę snu, trochę innych aktywności. Był też lunch w pobliskim warungu z kuchnią tajską. Ci co nie przepadali za ostrymi potrawami już je lubią 🙂
Wieczorem wychodzimy jeszcze na drobna przekąskę w postaci sate babi, czyli takich małych szaszłyczków wieprzowych z doskonałym sosem. Mamy dosłownie 350m do miejsca z tymi specjałami polecanymi przez Marka Wiensa, z którego to kulinarnych rekomendacji bardzo często korzystamy będąc w Azji (film – od 12tej minuty). Zamawiamy tylko 40 sztuk sate bez żadnych dodatków. Słodziutkie, lekko pikantne, dobrze ugrilowane 🙂 pycha !!!
Wracając do domu zauważamy jeszcze mobilny punkt z martabakami. To też jedna z indonezyjskich specjalności. Taki specyficzny „krokiet” smażony na tłuszczu z farszem z jajka i zieleniny. Są tez wersje na słodko. My zmawiamy ten wytrawny z jajkiem. Na naszych oczach powstaje taki martabak.
Jemy już w domu. Smaczny ale super tłusty od tego oleju w którym był smażony. Jest dopiero 21:00 a tu Zuzia już zasnęła przy basenie. Idziemy do snu i my także – duża dawka słońca, zrobiła swoje 🙂
Na straganach multi brand; Hilfiger i Gucci i pewnie coś tam jeszcze na jednej wystawie. Jedni mają galerie handlowe inni też handlowe 🙂 Jedzonko widzę do wyboru do koloru, a jak z dostępnością alkoholi?
Mocne alkohole właściwie tylko importowane. Wina także lecz jak mówił Made, coś tam produkują lokalnie. Nie wiem, bo w sumie nie dopytałem, czy nie miał na myśli wina ryżowego 🙂 Butelkę takiego specyfiku kupiliśmy „na próbę” na przydrożnym straganie ale nie nadawał się ten płyn do spożycia. Ogólnie – pite jest piwo. Sporo importowanych oraz chyba z dwa krajowe. Najbardziej popularne to Bintang.
Mi tam smakowaly peklowane miesa na goracej plycie z warzywami i sate.
Stekow nie umia tam ale jakos robic.