Bali i Hong Kong 2018 – Dzień 14 – TurboJetem do Macau 🌊🚤🇭🇰☔️🇲🇴
Kończy się nasz pobyt w Hong Kongu ale mamy jeszcze zaplanowana jedną całodniową wycieczkę. Płyniemy promem do Macau. Ta była kolonia portugalska jest też już (od 1999 roku) częścią Chin ale ma specjalny status. Podobnie jak Hong Kong ma swoją walutę, lokalny rząd administracyjny, edukację i do 2049 będzie ta autonomia utrzymywana. Znowu, podobnie jak Hong Kong, jest to niewielki cypelek lądu oblany Morzem Południowochińskim i graniczący z Chinami.
Do Macau płyniemy szybkim promem. Jedną z firm, której statki kursują z HK do Macau jest TurboJet. Bilety kupujemy dzień wcześniej na www. Odbieramy je rano na terminalu promowym, który mieści się przy stacji metra Sheung Wan.
Rejsik trwa ok. 1h. Przy wyjeździe z HK i przy wjeździe do Macau normalna kontrola paszportowa. Zaraz po wyjściu z terminala promowego wsiadamy do miejskiego autobusu i jedziemy do centrum. Jak pisałem wcześniej, mamy tu odrębny system monetarny. Walutą jest PATACA (MOP) i jest równa mniej więcej wartości dolara hongkońskiego. Dolarami z Hong Kongu można tez płacić tutaj. Tradycyjnie, gdy zabieramy się do zwiedzania zaczyna padać deszcz. Przejdzie myślimy i idziemy na plac Largo Do Senado. Znajdują się tam zabytkowe budynki Leal Senado, Santa Casa de Misericordia, kościół Św. Dominika oraz budynek Poczty centralnej. Niestety, jak na złość, nadciągają większe opady i burza 🙁 Chowamy się pod arkadami jednego z budynków i staramy się przeczekać.
Trochę przestało po 1/2h. Idziemy wąskimi uliczkami w stronę ruin kościoła Św. Pawła. Mijamy sklepiki z lokalnymi przysmakami, którymi są suszone i specjalnie preparowane mięsa wieprzowe i wołowe – beef i pork jerky oraz ciasteczka migdałowe. Kupujemy na próbę. Mięso okazało się dość smaczne. Są kawałki łagodne są i bardziej pikantne. Zuzi bardzo zasmakowały 🙂
Dochodzimy do tych ruin, które są punktem nr 1 do odwiedzenia tutaj. Wyglądają dość niesamowicie bo jest to tylko przednia fasada. Reszta budynku runęła podczas pożaru który miał miejsce w 1835 roku. Z największego katolickiego kościoła chrześcijańskiego w Azji zostało tylko tyle.
Zaraz obok, na sąsiednim wzgórzu znajduje się historyczny fort. Budowę tej fortyfikacji zakończono w 1626 roku. Nie jest bardzo ciekawa ale to bardzo dobry punk widokowy na okoliczne dzielnice Macau – jest różnorodność 🙂
Schodzimy na dół i wąskimi uliczkami idziemy w stronę świątyni Hong Kung. Wciśnięta między bloki mieszkalne, klimatyczne miejsce. Zwiedzamy. Wszędzie pachnący dym z kadzidełek 🙂
Idziemy dalej nadbrzeżną ulica (Rua do Almirante Sergio). Ta cześć miasta trochę „straszy”. Zaniedbane budynki oraz smrodek suszonych ryb z dzięsiątków małych rybnych sklepików.
dochodzimy do najsłynniejszej świątyni w Macau – Ama. Bóstwo A-ma opiekuje się żeglarzami. Sporo odwiedzających się modli. Dym małych i dużych kadzideł znowu wypełnia ściany świątyni i przepięknie pachnie.
Deszcz plus kilometry w nogach powzięły za nas decyzje, ze nie jedziemy już do kasyn ale wracamy na przystan promową. Jesteśmy przemoczeni i bardzo zmęczeni. Nie jesteśmy hazardzistami a te tutejsze kasyna w porównaniu do tych z LV nie wyglądają zbyt okazałe 🙂 No może ten w kształcie kwiatu lotosu (Grand Lisboa) jest ciekawy. Widzimy je w drodze powrotnej z okien autobusu.
Łapiemy się na wcześniejszy prom do Hong Kongu i po godzinie jesteśmy na miejscu. Cześć grupy jedzie do hotelu, cześć wysiada wcześniej aby wydać resztki dolarów hongkońskich w centrum handlowym. Niestety jutro już wylatujemy do Polski 🙂
Ja z Zuzią, jedziemy jeszcze na 34 piętro na basen 🙂 Zuzia mówi, że w takich blokach które okalają nasz hotel to ona by mieszkać nie chciała 🙂 Ale ludzie mieszkają i ciężko za te niewielkie apartamenty płacą. Mieszkania w takich budynkach powyżej 40-50m2 to rzadkość. Koszt 1m2 to w zależności od lokalizacji 50 do 100 tyś PLN !!!
Standardowa wielkość mieszkania w Chinach to 17m2. Fakt że nie ma tam raczej rodzin wielodzietnych trochę ułatwia ale mieszkanie w większym mieście nawet o takim standardzie to szczyt marzeń szeregowego zjadacza ryżu. Kolejna ciekawa sprawa to samochód, aby go kupić należy najpierw zakupić tablicę rejestracyjną która też do najtańszych nie należy. Swoją drogą gdyby każdy Chińczyk mógł mieć własne auto to pewnie szybko byłby kłopot z dostępem do ropy na świecie. Tak ten świat jakoś dziwnie wymyślony że aby jeden mógł mieć, kilku innych mieć nie może. Patrząc na Waszą pogodę może powrót z wakacji nie będzie tak bolesny jakby był kiedy wraca się ze słonecznej plaży 🙂 Pozdrawiam.
Ladne lotus kosyno. Ja tez nie jestem hazardzista.
Moze warto by bylo jednak tam wpasc i postawic znowu jak w Monaco 50EUR na Zero.
Ciekawe czy znowu Zero wypadnie…
Ale, że jak? Trafione i x36 o ile się orientuje 🙂 Rzobiłeś bank?