Bali i Hong Kong 2018 – Dzień 12 – Victoria Peak 🇭🇰🌦☔️🚂

Dzisiaj w końcu się wyspaliśmy. Wygodne łóżka plus śniadanie o 8:30 zrobiły swoje. Szybka ocena sytuacji pogodowej – zachmurzone ale jeszcze nie pada. Jedziemy na najsłynniejsze wzgórze w Hong Kongu – Victoria Peak. To niedaleko nas, tylko 2 stacje metrem i trochę na nogach do słynnej, wiekowej kolejki wywożącej na szczyt. Po drodze wstępujemy do „money exchangera” aby uzupełnić zapasy lokalnej gotówki. Czekamy chwile do 10:00 aż otworzą i jesteśmy pierwszymi klientami.

Z pełnym już portfelem jedziemy metrem do stacji Admiralty a potem piechotą jakieś 300m do dolnej stacji tej kolejki znanej jako Peak Tram. Nie jest duża kolejka. Po zakupie biletów (99 HKD w dwie strony) czekamy może z 25 minut. Czasami ogonek ma kilkadziesiąt metrów 🙂 Wyjeżdżamy wagonikiem na górę, która jest najwyższa w Hong Kongu (552 m npm). Kolejka podobna do tej naszej, zakopiańskiej na Gubałówkę. Dwa wagoniki szynowe mijające się po środku trasy.

Chmury jeszcze nie przykryły szczytu to robimy szybciutko zdjęcia bo już na horyzoncie ciężkie, ołowiane chmury. Ze szczytu odciąga się wspaniała panorama miasta.

Szybko zjeżdżamy ale na dole już pada. Trzeba było kupić parasole i jakoś podejście do metra z powrotem. Deszczowe chmury bardzo nisko. Wyglada, że będzie padać cały dzień.

Aby jakoś przeczekać deszcz jedziemy do dzielnicy handlowej Mong Kok. To już jest po drugiej stronie zatoki. Tam tez pada jak z cebra. „Dekujemy” się w jednym z centrów handlowych, potem trochę chodzimy po okolicznych uliczkach handlowych. Każdy kupuje coś dla siebie 🙂

Trochę zgłodnieliśmy. Mamy tu w okolicy „restaurację” w której jadł Anthony Bourdain kiedyś w programie „Bez rezerwacji”. Restauracja to zbyt poważne określenie w tym przypadku więc – w „lokalu” tym podają tylko dania z ręcznie robionego makaronu. Nazywa się „Muscle Man”. Kilka stolików, dania robione na twoich oczach, personel nie mówiący po angielsku. Było trochę niepewności co dostaniemy do jedzenia ale dali radę. Co prawda zamiast gorącej herbaty była gorąca woda ale później już i ten problem został rozwiązany 🙂

Wracamy do hotelu metrem. Z tymi kartami Octopus to naprawdę jest super wygoda. Przykładam przed wejściem na początkowej stacji, potem na końcowej i już, wszystko, zapłacone. Można też kartą płacić za zakupy np. w 7/11. Wieczorkiem wychodzimy na kolację. Najbliższa okolica obfituje w mnogość rożnego typu jadłodajni. Trafiamy dziś na kuchnię indyjską. Masale, biriani i inne curry smakowały zaskakująco dobrze. Mimo dość wysokich cen byliśmy bardzo zadowoleni.

3 komentarze

  • Tomash

    A czy kupujecie nowe DJI PRO 2 w HKG?;)

    • Piotr

      Widziałem gdzieś w internetach, że wypuścili jakies dwa nowe modele także z nową, lepszą ceną 🙂 Nie planuje zmieniać ptaszka na razie 🙂

  • Anonymus

    Pogoda znowu wam siadla.
    Ja tam jadlem takie peklowane mieso z pieskow u takiego koreanczyka z grilowaniem.
    To byla pycha. Lepsze byly tylko tajskie peklowane steki (z tajskich krow) podawane na goracej plycie,
    nie japonskie wagyu albo kobe. Niestety Tajlandia exportuje juz cala wolowine do Australii i stekow bym tam juz w Th nie polecal.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.