USA 2018 – Dzień 8 – Hawana za oknem
Ostatni pełny dzień rejsu. Raczej późna pobudka. Zgodnie z prognozą pogody, ma być dzisiaj słonecznie i ciepło. Póki co, za oknem pochmurnie raczej. Jesteśmy dzieś na wysokości Hawany. Ogarniamy śniadanko. Dziś z racji, że pózniej trochę jest i że czasu całe mnóstwo to idziemy do Platinium Restaurant, gdzie od 8:30 serwowane są brunche (takie połączenie śniadania z lunchem). Mamy wiec do wyboru dania czysto śniadaniowe a także kilka z karty obiadowej. My z Asia tradycyjnie jajka jemy, Aga wybrała naleśniki a Zuzia wypatrzyła makaron właśnie z menu lunchowego. Papardele na śniadanie – czemu nie 🙂
Ciekawostką, która rzuciła mi sie w oczy jest wybór słodzików na stole. Trzy rodzaje różnych chemicznych osładzaczy ! Brrrrrrr 🙁
Po śniadaniu tzw. akcja techniczna czyli pranie. Ponieważ jesteśmy gdzieś w połowie naszego pobytu w USA to trzeba coś uprać. Mamy do dyspozycji samoobsługową pralnie na każdym z pokładów. Nie jest duża – kilka pralek i suszarek. Asia ma doświadczenie w obsłudze amerykańskiego sprzętu piorącego i nasze rzeczy sprawnie zostają wyprane a potem wysuszone. Głownie jest to bielizna, wiec nie ma wielkiej potrzeby prasowania choć żelazko i deska też jest na wyposażeniu.
Asia, Zuzia i Aga idą na szybki kurs układania zwierzątek z ręczników. Codziennie takie nowe zwierzątko znajdujemy na łóżku po sprzątaniu kajuty. Zuzi sie to bardzo spodobało i zakupiła sobie książkę z instruktażem 🙂
Pózniej udajemy się na jeden z górnych pokładów poleżeć na słoneczku (wyszło, a jakże 🙂 ) ale niedługo tam pobiliśmy bo nadeszła spora chmura deszczowa i przegoniła nas pod najbliższe zadaszenie. A najbliżej był pokład LIDO wraz z kilkoma restauracjami i barami tzw. szybkiej obsługi. To powierzchnia na 9 pokładzie zajmująca ok. połowę tego pokładu. W sumie – ogromne ilości wszelkiego jadła dostępne nawet 24h na dobę. Pora lunchowa to po amerykańsku – chessburgery.
Zaglądamy po posiłku do Amber Palace, gdzie jest spotkanie informujące o wszystkich procedurach przy jutrzejszym wyokrętowaniu. Na koniec pojawia się kapitan, który dziękuje całej załodze za wzorową pracę podczas rejsu i życzy gościom bezpiecznego powrotu do domów 🙂
Zaczynamy się powoli pakować, trochę leniuchujemy, Aga idzie na siłownie, Zuzia na basen – powoli mija ostatnie popołudnie na statku.
O 18:00 ostatnia kolacja i tradycyjne „see you next cruise” na pożegnanie z Yogą, który był wzorowym kelnerem 🙂 Także ostatnie show w wykonaniu kelnerów. Są też podziękowania dla szefa kucharzy. Przy okazji dowiadujemy sie, że podczas rejsu gotowało dla nas 150 kucharzy !!!
Kończymy pakowanie ponieważ walizki opatrzone specjalnymi zawieszkami z numerami muszą trafić na korytarz przed kajutę do 23:00. Wtedy to stewardzi zabierają je. Odbierzemy dopiero na lądzie. To będzie krótka noc, gdyż statek przybędzie do Miami wcześnie rano o 6:30 a o 8:00 zacznie się check-out i schodzenie na ląd.
To był nasz pierwszy rejs. Dla naszych przyjaciół Kasi, Pawła i Karola kolejny ale pierwszy „za oceanem”. Czy nam się podobało – tak. Rejs zdaje się doskonałym połączeniem wypoczynku i zwiedzania. Raczej nie udałoby nam się odwiedzić tych czterech miejsc w których byliśmy w tydzień. Oczywiście jest ograniczenie czasowe związane z czasem pobytu w porcie w danym miejscu ale coś za coś. Za to na statku nie można się nudzić. Od rana do wieczora czas wycieczkowiczów jest umilany przez dziesiątki animatorów. Każdego dnia zaskakuje mnogość programów rozrywkowych a dla aktywnych i chcących zwiedzać przygotowano wiele wycieczek fakultatywnych w każdym porcie. Czyli reasumując – dla każdego coś dobrego 🙂 Może w przyszłości znowu popłyniemy 🙂
Na razie przenosimy się na ląd i jutro relacja z Miami 🙂