USA 2018 – Dzień 16 – sobota w słonecznym Miami 😄🇺🇸☀️☀️☀️☀️☀️🍺
Budzą nas przelatujące nad hotelem samoloty. Chyba w tym mieście nie ma budynku nad którym nie latałyby Airbusy i Boeingi. Ogromne lotnisko praktycznie w centrum, pasy startowe we wszystkich kierunkach powodują hałas. Hałas do którego z biegiem czasu pewnie można sie przyzwyczaić dla nas to istny budzik 🙂
Mamy ciekawy widok z hotelowego pokoju i jest to już drugi pokój w ciagu kilku ostatnich godzin. Pierwszy nie nadawał sie do użytku (chyba zapomniano go posprzątać) i zaraz o północy przyszedł boy z przeprosinami, prezentem i voucherem na 50$ do baru. Ten drugi pokój juz w porządku ale taki numer w Hiltonie – wstyd!!!
Jemy śniadanko i jedziemy do sklepu DJI po mojego nowego drona – Mavic Air. Do wyboru, do koloru 🙂 w sklepie :-). Aga wskazuje na czerwony kolor drona i mówi, że czerwony to szybki kolor 🙂 Biorę wiec czerwonego.
Jedziemy na Miami Beach. Pogoda piękna wiec pobujamy sie trochę po plaży, myślimy. Ale zaczyna wiać i w sumie decydujemy sie na powrót do hotelu i na odpoczynek na basenie. Po drodze zajeżdżamy do polecanej przez Michelle Bernstein malutkiej knajpki „My ceviche” (235 Washington Ave). Jak sama nazwa mówi podają tu surowe kawałeczki owoców morza i ryb lekko ścięte przez sok z limonki, czyli ceviche. Zamawiamy rożne rodzaje tych przysmaków. Naprawdę świeżutkie i przepyszne 🙂
Kierunek basen. Nie ma wiele gości przy nim. Trochę wieje lecz to nie przeszkadza w kilkugodzinnym odpoczynku. Zuzia, tradycyjnie nie wychodzi z wody 🙂
Teraz pakujemy się i widzimy, że walizki trochę jakby skurczyły się 🙂 Będzie upychanko 🙂
Idziemy jeszcze na ostatni wieczorny spacer w Miami. Zapada juz zmrok.
Coraz więcej gości w naszym hotelu i …. coraz więcej osób ze znaczkami na bluzach „Andrea Bocelli staff” . Jak sie okazuje, jutro wielki koncert włoskiego śpiewaka w hali obok. Może nawet mieszka w naszym hotelu 🙂 Kto wie 🙂
Dowiadujemy sie z internetu, że na razie medalu na olimpiadzie nie mamy a Stoch był 4-ty. Szkoda – może na dużej skoczni 🙂 Ostatnia noc w USA – idziemy spać 🙂