ZEA i RPA 2015 – Dzień 1 – lot Warszawa -> Dubai
Nadeszła z dawna oczekiwana chwila. Lot do Dubaju mamy z Warszawy, na lotnisko stawiamy się punktualnie, check-in i kontrola bezpieczeństwa przebiega sprawnie i na 90 minut przed odlotem jesteśmy już przy bramce nr 19. Do rękawów podpięta już stoi maszyna A330 lini Emirates. Pozostały do boardingu czas spędzamy na drobnych zakupach i już na godzinę przed odlotem zaczyna się wpuszczanie do samolotu.
Sam samolot zabiera na pokład ok 260 pasażerów i jest najmniejszą maszyną jakie posiadają w swojej flocie Emirates. Ten nasz, którym przyszło nam lecieć, wydaje się że chyba jest jednym ze starszych egzemplarzy. Oj, dużo czytałem relacji z przelotów innych osób tymi liniami i zawsze były to opinie bardzo pozytywne, my trafiliśmy chyba na jakiś egzemplarz muzealny 🙂 stare mocno zniszczone siedzenia ( co prawda z regulacją części lędźwiowej ale niestety niedziałającą ), system rozrywki pokładowej przypominający rozwiązania sprzed 20 lat. Małe, chyba 6 calowe ekraniki, jakość obrazu fatalna wynikająca ze zużycia wyświetlaczy, mało atrakcyjna oferta filmowa. Mój ekranik w ogóle przez pierwsze 1,5 godziny nie działał a później gdy już zaskoczy to „nie był dotykowy” i sterowanie nim było możliwe tylko ze słuchawki / sterownika umieszczonej w siedzeniu. Po 45 minutach lotu zaserwowano pierwsze napoje a zaraz potem posiłek. Zuzia dostała (wcześniej zamówiony) posiłek dziecięcy składający się z makaronu w sosie pomidorowym i słodkich łakoci a my do wyboru mieliśmy kurczaka albo jagnięcinę. Przystawka, danie główne i deser smaczne, nie było się do czego przyczepić. Wino bardzo dobre 🙂
Ponieważ był dość silny wiatr „od ogona” nasz lot trwał ok. 20 minut mniej niż zazwyczaj i po 5 i półgodzinie ładujemy w Dubaju. Tutaj jest 22.30. Co mnie zaskoczyło, samolot staje zdała od terminala i podjeżdżają autobusy. Myślałem, że będzie kultura i rękawy a tu Emirates zafundowało nam 20 minutowy przejazd autobusem po lotnisku. Kontrola paszportowa, celna ( a jakże, zostaliśmy wyłowieni z tłumu do indywidualnego sprawdzenia czy nie wwozimy czegoś zakazanego :-)) i już jesteśmy przy karuzeli gdzie pojawiają się nasze walizki. Lotnisko jest ogromne ale dość puste o tej porze.
Zaraz potem docieramy na postój taksówek i mikrobus wielkości Mercedesa Vito zabiera nas do hotelu. Naszym hotelem na pierwsze trzy noce jest Ramada w starszej części miasta zaraz za Dubai Creek (taka zatoczka wcinająca się w miasto) i na mapie to dosłownie dwa centymetry od lotniska ( ta czerwona kropka bliżej lotniska na poniższej mapie ) a my jedziemy i jedziemy. Zapytałem się wiec pakistańskiego kierowcy czy na pewno wie gdzie jest ten nasz hotel bo w Dubaju są chyba ze trzy Ramady. Oj, nie chcielibyście widzieć jego wzroku jakim zostałem potraktowany w ramach odpowiedzi !!! I tu przypomniała mi się rada Tomka który w Dubaju bywa – ” ….. i nigdy nie kłuć się z taksówkarzami ! ” .