USA 2014 – Dzień 8 – podróż do Los Angeles i Queen Mary
Dziś spaliśmy wyjątkowo dobrze. Po pierwsze zmęczenie z poprzedniego dnia było ogromne, po drugie łóżka były bardzo wygodne 🙂
Śniadanie w formie bufetu zjedlismy w hotelu. Śniadanie w większości hoteli w LV jest płatne, bo tu zaciera sie „czsoprzestrzeń” kiedy jest rano a kiedy jeszcze nie ( oczywiście mówimy tu o graczach kasynowych dla których to miasto i hotele/kasyna są stworzone ). Najwygodnieszą formą jest bufet, czyli za określona kwotę dostajesz możliwość jedzenia do syta w dużym wyborze – w przypadku Golden Nugget, także w doskonałej jakości. Porównując ten bufet i bufet w hotelu Circus Circus z którego korzystaliśmy w pierwszym dniu to powiem, ze podobna jest tylko cena ( oba po $11,99). Bufet w GN jest dużo lepszy.
Po pysznym śniadanku zebraliśmy sie do wyjazdu. Samochód przyprowadził nam pan Valet ( tak go nazwałem bo imię miał jakieś trudne, meksykańskie :-)) , spakowalismy wszystkie nasze torby i …… tak jest jeszcze sporo miejsca (Tomasz mówił żeby wziąć full siza 🙂 i po drodze zahaczylismy jeszcze o znane z poprzednich zakupów centrum outletowe. W godzinę czasu dopełniliśmy bagażnik :-)))
Potem już prosto ok. 300 mil do Long Beach, która jest częścąi aglomeracji Los Angeles. Trasa wiodła przez mało interesująca cześć Kalifornii, gdzie mało co rosło. Ciagle góry i surowe krajobrazy. Droga prowadziła nas częściowo przez pogranicza pustyni Mojave, gdzie temperatura na zewnątrz samochodu osiągnęła dotychczasowy rekord tzn 113F co odpowiada 45C.
Nie zatrzymując sie pomknęliśmy dalej :-)))
Te szare miejsca na powyższe mapie to tereny wojskowe – bazy i ośrodki szkoleniowo badawcze. Wszystko pilnie strzeżone, widzieliśmy dużo transportowanego sprzętu wojskowego po autostradzie i sąsiednich drogach. To tu jest słynna „strefa 51” o której pisał w pierwszych komentarzach Paweł ostrzegając Age 🙂
Krajobraz jaki mieliśmy okazje podziwiać przez 5 godzin podróży jak poniżej 🙂
Autostrada szeroka, komfortowa tylko nudna. Wszyscy jadą w miarę przepisowo, nikt nie mruga długimi, brak wyraźnych gestów rękoma w kierunku innych użytkowników, zajeżdżania i wyprzedzania na 3go tu nie znają – nuda, nuda, nuda. Żartuje oczywiście – jest bardzo bezpiecznie. Aha, widzieliśmy
policję tzw. highway patrol. Wiecie co robili – pomagali kierowcy któremu zepsuł sie samochód !!!
Gdyby nasi odkryli że tak można …. ehh.
Docieramy do naszego następnego punktu wycieczki czyli pływającego hotelu Queen Mary zacumowanego na samym końcu Long Beach. Liniowiec ten został zbudowany w Wielkiej Brytanii w 1934 roku i obsługiwał tracę Southampton – Nowy Jork. W 1936 roku był najszybszym statkiem który pływał pomiędzy Europa i Ameryką. Zakończył służbę w 1967 roku, został sprzedany do USA i jest teraz atrakcją w Los Angeles. To kolos – ma ponad 300 metrów długości i kilka pokładów. Oczywiście w porównaniu do dzisiejszych wycieczkowcow to jakiś ich ubogi krewny ale w latach 30tych podróż tym statkiem to był szczyt luksusu. Pięknie zachowane wnętrza można podziwiać i przespać sie w tych kajutach obecnie.
Jutro – no właśnie, koncepcji na zagospodarowanie dnia jest kilka. Pewne na te chwile jest, ze zmieniamy hotel na mniejszy i nie na wodzie 🙂
Jakies 6 dni temu pisaliście ze budżet na ubrania wyczerpany. Jak widać budżet zawsze można naciągnąć (w USA to przychodzi niezwykle łatwo) ale bagażnika chyba już nie!;-)
Cieszcie się jazda po drodze bez billboardów i reklam dachówki- docenicie wkrótce.
Uwielbiam nudna jazdę na tempomacie po szerokiej amerykańskiej drodze- już nie mogę się doczekać sierpniowych wakacji! Gdyby tylko mieli w tym kraju lepsze jedzenie hmmm…
Nie byłam nigdy na Long Beach wiec wyczekuję zdjęć i jednocześnie polecam filmową Venice Beach i molo w Santa Monica.
mirka
Mirka, wiesz jakie tanie są tu ciuchy – prac sie nie opłaca 🙂 A pozostałe problemy budżetowe pomaga rozwiązać wujek Master Card i ciocia VISA 🙂
Co do jedzenia to masz 100% racji. Jakieś ciężkie i oczywiście tłuste i słodkie. Wczoraj byliśmy na kolacji na statku i pomimo ze sałatki plus makarony to także nie było to to do czego jesteśmy przyzwyczajeni.