🇺🇸 USA i Karaiby 2024 – Dzień 5 – 🇩🇴 Dominikana, Puerto Plata, wodospady Damajaguas 🚢☀️💦🏊
Po nocy pełnej wrażeń związanych z celebracją oświadczyn Maćka i ich przyjęcia przez Agę, wstajemy o 6tej. Ja nawet piętnaście minut wcześniej i sprawdzam nasze położenie na ekranie telewizora. Jesteśmy w połowie wyspy Haiti i powoli zbliżamy się do Puero Plata na Dominikanie. To będzie pierwsza z 5ciu wysp jakie odwiedzimy podczas tego rejsu. Zaczyna świtać, idę więc na pokład 11 i 12, aby powitać dzień i zobaczyć jak zbliżamy się do portu. Statek o tej porze jest pusty. Zaczyna krzątać się załogą po pokładach aby przygotować miejsce wypoczynku dla uczestników rejsu, którzy pewnie w przewadze jeszcze śpią. W oddali zauważam inny wycieczkowiec, który już zaczął dokować do nabrzeża. Ogromny „Liberty of Sea” obrócił się i robi to tyłem. Kilkanaście minut później, także nasz statek obraca się i „cofa”, zajmując miejsce po drugiej stronie nabrzeża. Teraz widać jak ogromny jest ten statek w porównaniu z naszym.
Dziś jemy śniadanie szybko i wcześnie. Nie idziemy do żadnej restauracji lecz korzystamy z otwartego bufetu aby było szybciej. Powód to ograniczony czas, gdyż na dziś mamy wykupioną wycieczkę i zbiórka jest już o 8:50 w porcie. Schodzimy ze statku i idziemy obok tego Liberty of Sea, który jest ogromny a nasz Norwegian wygląda przy nim jak „ubogi krewny” 😃
Nabrzeże portowe wraz ze sklepami, restauracjami, ośrodkiem wypoczynkowy dla wycieczkowiczów, położone jest w Taino Bay. Zbieramy się przy stanowisku nr 6 sporą grupą. To z tego miejsca wynajęty przez Norwegiana lokalny touroperator, zabierze nas na wodne przygody w znanym Nature River Park Damajaguas. To miejsce słynne jest z odcinka górskiej rzeki na którym jest 27 wodospadów. My będziemy pływać, skakać, zjeżdżać tylko z dopuszczonych dla turystów 7 wodospadów. Zaraz po 9:00 nasza grupa wsiada do autokaru, dostajemy identyfikacyjne, pomarańczowe opaski i jedziemy do oddalonego o kilkanaście kilometrów parku.
Tu na miejscu, przejmuje nas już ekipa „parkowa”. Trzech przewodników i dwóch fotografów rozdaje nam kapoki i kaski. Wcześniej nasze rzeczy typu buty, plecaki i inne, lądują w zamykanych szafkach. Kto nie ma obuwia kąpielowego, może wypożyczyć na miejscu. Ekipa informuje nas, że teraz będziemy iść pod górę do wodospadów 45 minut. Trening nie jest wymagający ale fakt, że jest już ponad 30C a powietrze ma ponad 85% wilgotności, powoduje, że po 15 minutach jesteśmy już cali mokrzy, gdyż pot nas zalewa. Na szczęście mamy wystarczającą ilość wody. Dochodzimy na wysokość 222m na małą przełęcz. Tutaj zapinamy dokładnie kaski i kamizelki i schodzimy kilkadziesiąt metrów jeszcze, aby wskoczyć do niewielkiej rzeczki z wodospadami.
Wejście jest po drewnianych drabinach w dół i chlup do wody, która jest zimna. Wcześniejszy wysiłek, aby tu się dostać jednak powoduje, że ta zimna woda jest wybawieniem, gdyż ochładza na w sekundzie. Zaczynamy nasz ponad godzinny spływ w dół tej rzeczki. Nazwałem to „spływ”, gdyż z poziomu na poziom niżej przemieszczamy się płynąc skacząc lub zjeżdżając po wyżłobionych przez wodę, naturalnych zjeżdżalniach. Przygoda jest pierwszorzędna. Wpadamy do wody o niewiadomej głębokości, skaczemy z ponad 6 metrowej platformy, zjeżdżamy na pupach do naturalnych baseników. Świetna zabawa, ale trzeba być przygotowanym na możliwe lekkie potarcia, podtopienia i popicie tej wody. Bawimy się świetnie co pokazują poniższe zdjęcia.
Po zjechaniu przez te 7 stopni wodnych czy jak je tam zwą, wodospadów, cała grupa wykrzykuje radośnie „we did it” !!! Tak, zrobiliśmy to i jesteśmy dumni, że się udało. Powoli, korytem rzeczki idziemy w stronę wejścia do parku, gdzie oddajemy kamizelki, kaski i przebieramy się na powrót do portu.
Nie mamy zbyt wiele czasu, gdyż nasze „wodne przygody” kosztowały więcej czasu niż było w programie wycieczki. Mieliśmy wracać do portu przed 13tą a tu już jest 13:40 gdy wchodzimy do autokaru i ruszamy w drogę powrotną. To oznacza, że musimy się bardzo spieszyć, gdyż nasz statek ma trapy otwarte do 14:30 a o 15tej odpływa w dalszą drogę. Tu nie ma zlituj sie, kto nie wróci na statek na czas ten zostaje w porcie i jest zdany tylko na siebie. Trzeba być punktualnym. Wracamy ulicami Puerto Plata na których toczy się normalne życie i dojeżdżamy do Taino Bay od drugiej strony.
Mimo opóźnienia, kierowca stwierdził, że pozostałe nam 15 minut to wystarczająca ilość czasu aby jeszcze przejść przez całą komercjalną część portu, gdzie sklepy i restauracje liczą na jakiś zarobek ze strony wycieczkowiczów. Nam udaje sie, rzutem na taśmę, kupić jakiś tam magnes i pamiątki i bardzo szybkim krokiem dochodzimy do naszego statku.
Jest dokładnie 14:30 czyli docieramy w ostatniej minucie. Szybko idziemy na lunch do bufetowej restauracji, gdyż woda wyciągał z nas dużo sił i jesteśmy bardzo głodni.
O 15:00 pierwszy odpływa „Liberty of Sea”. Za kilkanaście minut odbijamy także i my, kierując się w dalszym ciągu na południowy wschód w kierunku wyspy Puerto Rico.
My kierujemy się po posiłku do swoich kajut na odpoczynek i popołudniową drzemkę. Umawiamy się na popołudniowe aktywności na 17:30. Zmęczenie jest spore i pomimo popołudniowej drzemki sił brak. Spotykamy sie w barze „Sugarcane”, który specjalizuje się w Mohito i zamawiamy po drinku (Zuzia ma opcję bezalkoholową oczywiście). Później idziemy n kolację po której wszyscy chcą do łóżek. Tak kończymy dzisiejszy, pełen wrażeń dzień na Dominikanie.
Jutro kolejna wyspa – Amerykańskie Wyspy Dziewicze.
Nie wierzę że nikt nie wymiękł w tych wodospadach.
Wymiękali i schodzili po drabinach ale nie my ✊