🇰🇷🇹🇭 Korea i Tajlandia 2025 – Dzień 2 – Seul. Pałace i targi 🏰🍜🥣🍲🍚🏯
Lotnisko wydaje się puste o tej porze. Przechodzimy naprawdę szybką kontrolę graniczno -emigracyjną i może po 20 minutach od wyjścia z samolotu jesteśmy już przy odbiorze bagaży. Tu trochę gorzej, zeszło nam jakieś pół godziny. Jeszcze tylko odbieramy kartę SIM do telefonu, która da nam dostęp do lokalnego internetu i opuszczamy lotnisko. Znajdujemy naszego szofera, który już na nas czeka i jedziemy do centrum Seulu. Jak widzimy na ekranie nawigacji w tem nowym i eleganckim Hyundaiu, mamy jakieś 40km i pojedziemy jedną godzinę. No na początku jechało się szybko, bo autostradą czteropasmową, ale jak już wjechaliśmy w miasto to korki, światła co 100m, przejścia dla pieszych skutecznie czas jazdy wydłużały. Musicie wiedzieć, że powierzchnia Seulu jest tylko o 20% większa od powierzchni Warszawy a mieszka tu prawie 10 mln ludzi. W całej aglomeracji Seulu to będzie już ponad 25 mln – pamiętamy dla porównania, że w Polsce jest nas 37,6 mln.
No ale w końcu o 11:40 docieramy do naszego hotelu Amare w dzielnicy Jangno. Doba hotelowa zaczyna się o 14:00 i z tego powodu nie mamy jeszcze naszych pokoi. Udaje się pozyskać jeden, który pozwolił nam na przebranie się i zostawienie walizek. Tak, mimo że zmęczenie narasta bo snu było mało a organizm dalej odczuwa środek „polskiej” nocy, to zaplanowane jest już na dziś zwiedzanie stolicy Korei. Ruszamy do pierwszej atrakcji, którą jest Pałac Gyeongbokgung. To najważniejszy i najbardziej okazały z pięciu wielkich pałaców dynastii Joseon – serce dawnej Korei i symbol narodowej dumy. Jego nazwa oznacza dosłownie „Pałac Wielkiego Błogosławieństwa”, a jego historia sięga XIV wieku. No to trochę o historii tytułem wstępu: Zbudowany w 1395 roku przez króla Taejo, założyciela dynastii Joseon, zaledwie trzy lata po ustanowieniu Seulu (wtedy Hanyang) jako stolicy. Zniszczony podczas inwazji japońskiej w 1592 roku i przez ponad 270 lat pozostał w ruinie. Odbudowany w XIX wieku, ponownie ucierpiał podczas japońskiej okupacji w XX wieku. Od lat 90. trwa wieloetapowa rekonstrukcja – dziś odwiedzający mogą podziwiać kilkadziesiąt odrestaurowanych pawilonów. Dochodzimy do niego w 30 minut ale przed wejściem mamy jeszcze jedną rzecz do załatwienia. Właściwie to Zuzia ma, gdyż bardzo chciała zwiedzać to miejsce w typowym stroju koreańskim zwanym – hanbok. To jest popularne tutaj aby się przebierać w te oryginalne stroje i w takim ubiorze zwiedzać ten pałac. Znajdujemy wypożyczalnie sukien hanbok, która znajduje się może ze 100m od wejścia do pałacu i już za 15 minut Zuzia prezentuje się nam w pięknej, koreańskiej sukni oraz z nowym upięciu włosów.
Zaczynamy zwiedzanie od bramy głównej i dziedzińca a później przechodzimy do Geunjeongjeon. To główna sala tronowa – serce władzy. To tutaj odbywały się audiencje królewskie i uroczystości państwowe.
Dalej idziemy do Gyeonghoeru. To pawilon na wodzie – jedno z najpiękniejszych miejsc w całym kompleksie. Otoczony stawem z lotosami, był miejscem bankietów królewskich. Dziś, o tej porze roku lotosów nie ma 😄
Na koniec udaje się nam zobaczyć super ceremonię zamiany warty strażników królewskich. Trawa prawie pół godziny a przepiękne stroje, musztra, muzyka, bębny robią na wszystkich niesamowite wrażenie. Ta ceremonia pozostanie nam długo w pamięci.
Oddajemy sukienkę do wypożyczalni i powoli, spacerkiem idziemy na pobliską, jakże urokliwa dzielnice Bukchon Hanok Village. To jedno z najbardziej urokliwych i autentycznych miejsc w Seulu, które przenosi odwiedzających w czasy dynastii Joseon. Znajduje się między Pałacem Gyeongbokgung w którym byliśmy przed chwilą a Pałacem Changdeokgung w którym będziemy we wtorek. Dzielnica to słynie z dobrze zachowanych tradycyjnych koreańskich domów – hanoków.
Hanok to tradycyjny koreański dom zbudowany z naturalnych materiałów, takich jak drewno, glina i papier (hanji), z charakterystycznym zakrzywionym dachem i ogrzewaniem podłogowym ondol. Domy te projektowano z uwzględnieniem zasad feng shui i harmonii z otoczeniem.
Co wyróżnia Bukchon Hanok Village? Ponad 900 hanoków – to największe skupisko tradycyjnych domów w Seulu, wciąż zamieszkiwanych przez lokalnych mieszkańców. Malownicze uliczki – wąskie, brukowane alejki wiją się między hanokami, tworząc wyjątkową, niemal bajkową atmosferę. Kulturalne centra i galerie – wiele hanoków zostało przekształconych w galerie sztuki, muzea, herbaciane domy i pracownie rzemieślnicze.
Bukchon jest jednym z najczęściej fotografowanych miejsc w Seulu. Nam tez kilka fotek udało się zrobić.
Teraz to mamy już z górki do następnego miejsca, które mamy na dzisiejszej liście. Idziemy do Gwangjang Market. To jedno z najstarszych i najbardziej znanych tradycyjnych targowisk w Seulu. Został założony w 1905 roku i do dziś pozostaje jednym z najbardziej tętniących życiem miejsc handlu oraz kulinarnego dziedzictwa Korei.
Gwangjang Market słynie przede wszystkim z ulicznego jedzenia – to jedno z najlepszych miejsc w Seulu, by spróbować tradycyjnych koreańskich potraw przygotowywanych na oczach klientów. Szczególnie popularne są:
Bindaetteok – chrupiący naleśnik z mielonej fasoli mung z warzywami i mięsem – było jedzone 🙂
Mayak gimbap – „uzależniające” mini sushi zawijane w wodorosty, podawane z ostrym sosem musztardowym – było jedzone już po drodze do pałacu, kupione przypadkowo na ulicy.
Tteokbokki – pikantne kluski ryżowe w sosie z pasty gochujang – były jedzone
Sundae – koreańska kaszanka z makaronem ze słodkich ziemniaków – widzieliśmy, ale zostawiamy na pojutrze
Gwangjang Market zdobył popularność również dzięki pojawieniu się w wielu programach kulinarnych i dokumentach, w tym w serialu Netflixa „Street Food: Asia”, gdzie przedstawiono sylwetki lokalnych kucharzy i historie stojące za ich potrawami. I my odnajdujemy główną bohaterkę jednego z tych filmów – panią Cho, która jest właścicielką budki Gohyang Kalguksu Stall, specjalizującej się w tradycyjnych ręcznie ciętych makaronach kalguksu oraz pierogach mandu, które przygotowuje sama przy klientach. Jej historia była centralnym wątkiem odcinka 6, sezonu pierwszego – opowiedziano o tym, jak korzystała ze swoich umiejętności, by wesprzeć rodzinę w trudnych chwilach. Dzięki Netflixowi zyskała przydomek „Netflix Noodle Lady” albo „Netflix Noodle Queen”. Oczywiście odnajdujemy w gąszczu podobnych stoisk to jedno i szczęśliwie trafimy na czas kiedy sa miejsca. Zamawiamy rzeczone pierożki i zupy z tymi słynnymi makaronami. Super pyszne, ale porcje tak ogromne że niestety nie dojadamy.
Targ ten jest może z 400 metrów od naszego hotelu. Wracamy więc pieszo. Jesteśmy ogromnie zmęczeni. Różnica czasu, mało snu w samolocie a także zrobione dziś ponad 15 tys kroków, powodują że zaraz po powrocie idziemy do łóżek. Ja jeszcze piszę ten tekst i robię wpis, ale też ledwo co już widzę. Idziemy spać a jest dopiero 19-ta. W śnie mamy zaległości a jutro zaczynamy dzień o 6:00 rano. Powariowali – wakacje mają i wstają o 6tej rano pomyślicie 😀. Hmm, teraz jest czas na zwiedzanie, na odpoczynek i relaks też przyjdzie. Gdzie jutro i co będziemy zwiedzać i widzieć – o tym w już w kolejnym wpisie.
Ale ładny Pałac, a ci wojownicy, bym prawie przegapił. Sukienka ładna była, trzeba było wziąć. By była idealna na wesele. Pozdrowienia
No nawet sugerowałem re kieckę na wesele, bo kaucja była tak niska, że za darmo wychodziła biorąc pod uwagę ceny w PL i oczywiście szykowność kreacji