🇮🇹 Italia 2020 – Dzień 5 – Chioggia 🏄♂️⛪️⛱🛶
Dziś nie ma żadnego pośpiechu bo zostajemy na naszych basenach do lunchu. Wstajemy o 9tej. Zuzia trochę wcześniej, bo chce mieć dobre miejsca na leżakach przy basenie i przed dziewiątą idzie z ręcznikami dokonać tradycyjnego, zajęcia przez zakrycie 🙂
Wraca, kończy śniadanko i razem idziemy sie skwarzyć przed dziesiątą. Żar już leje się z nieba okropny ale na szczęście mamy leżaki częściowo pod zadaszeniem co ratuje trochę sytuacje. Spędzamy tu trzy godziny.
Aga wpada na pomysł by iść nad morze i wypożyczyć paddle board. To taka deska z długim wiosłem na której w pozycji stojącej wiosłujemy i płyniemy. Nikt z nas wcześniej nie próbował takiego sportu. Na pierwszy rzut poszła Aga i udało jej się postać kilkanaście sekund nim wpadła do morza. Podobna sytuacja była z Zuzią i Asią. Po krótkiej prezentacji młodzieńca z obsługi, dziewczyny poprawiły technikę i już w miarę dobrze utrzymywały się na desce i pływały.
Po lunch przygotowanym przez Zuzię (ravioli w sosie pomidorowym), odpoczywamy do 16:20 i jedziemy do Chioggi. To niedaleko, raptem 6km. Chioggia nazywana jest mini Wenecją, bo tez położona jest na wyspie poprzecinanej kanałami. Spacerujemy – to uliczkami to mostami i dochodzimy do końca wyspy na północy, skąd odpływają stateczki w stronę Wenecji. Orientujemy się co, jak i kiedy bo jutro planujemy wycieczkę do tego miasta.
Zbliża się wieczór i czas na posiłek. Dziś jedziemy do pewnej restauracji którą wypatrzyliśmy wczoraj wracając z Modeny. Zaraz przed wjazdem do Chioggi drogą nazwaną Via Brondolo na takiej grobli pomiędzy rzeką Brentą a Zatoką Wenecką, wypatrzyliśmy restauracje przed którą parkowało kilkanaście samochodów. Nazywa się 2.0 L’Intrigo. Sprawdziliśmy później na Google i wyszło, że to wysoko oceniana restauracja serwująca owoce morza. Tego szukaliśmy! 👍👍👍 Zajeżdżamy po 18:00. Jedyna osoba mówiąca bardzo słabo po angielsku to młody chłopak, który wyglada na managera tej restauracji. Informuje nas, że musimy się poddać kontroli temperatury oraz podpisać się pod oświadczeniem, że nie chorowaliśmy na COVID 19. Maseczki to standard – nie wspominam już nawet. Coś tam podpisuje, bo świstek po włosku, kontrola temperatury i już używamy tłumacza Google, bo menu też tylko po włosku 😂😂😂. Nie wychodzi to dobrze – dania wybieramy ze zdjęć jakie pokazuje nam rzeczony manager na iPadzie. Kompletnie nie turystyczne miejsce ale to dobry prognostyk. Jest wesoło ale liczymy na prawdziwą ucztę. Wpierw jakieś czekadelko w postaci krewetek z kaszą typu pęczak a potem już dania główne. Zdjęcia mówią same za siebie. Uczta jak się patrzy 👏😄👏
Wracamy powoli do Isamar. To tylko 10 minut. Ładny zachód słońca nad wenecką laguną uwieczniony na zdjęciu.
Ja jeszcze pisze ten dzisiejszy wpis. Asia i dziewczyny pakują się na jutro. Pobudka wczesna bo o 7:00 aby 8:45 wypłynąć z Chioggi na północ w kierunku Wenecji. Jak wyglada to miasto w czasach pandemicznym? Zapraszamy do lektury jutro.
SUP wyglada niewinnie ale potrafi mega zmęczyć. Ciekawa jestem czy sie dziewczynom spodobało?
Spodobało sie bo dziś Aga znowu na desce z wiosłem. Dziś wiele trudniej bo trochę fal jest