🇮🇳 Indie 2025 – Dzień 9 – Goa, czas na odpoczynek 😂🌞😎🏖️
Dziś wyjeżdżamy z Udaipur i udajemy się do Candolim na Goa. Wstajemy trochę wcześniej bo o 7:30, o ósmej jemy śniadanie. Wczoraj już ustaliłem z hotelowym menadżerem transfer na lotnisko na 8:40. Gdy schodzimy do recepcji, witam nas i informuje, że taksówka już czeka. Niestety, nie ma możliwości aby podjechała pod hotel, gdyż uliczka jest wąska a także obowiązuje zakaz wjazdu na stare miasto. To tylko 200m. Pomaga nam hotelowa obsługa i w kilka chwil docieramy do taksówki. Pobyt w hotelu „Udai Ghar” uważamy za udany i polecamy ten obiekt dla odwiedzających Udaipur ( https://www.udaigarhudaipur.in/ ).

O tej porze uliczki starego miasta Udaipuru są jeszcze puste. Tam, gdzie wczoraj nie dało się przejechać, dziś poruszamy się szybko i swobodnie. Miasto budzi się do życia dopiero, otwierają się lokalne biznesy, ludzie wychodzą na ulice.





Do lotniska jest około 25km. Docieramy w pół godziny. Żeby wejść do terminala trzeba okazać dokumenty czyli boarding pass oraz jakieś ID. Inaczej nie wpuszczą. To pierwsza odmienna rzecz w porównaniu do naszych lotnisk. Druga to skanowanie walizek jeszcze przed check-in i ich pieczętowanie. Jak widzicie, każda dostaje plastikową taką trytytke oraz naklejkę z datą. Teraz można dopiero iść oddać bagaże czy dokonać check-in. Do odlotu mamy 80 minut a lecimy teraz do Bangaluru na południu Indii. Tam przesiadka na samolot do Goa. Lecimy liniami IndyGo jak ostatnio i liczymy, że teraz nasze walizki też dolecą z nami na Goa. Czekamy chwilę i widzimy jak przylatuje nasz samolot. Chwila na ogarnięcie porządku w maszynie, pewnie dotankowanie paliwa i wchodzimy już na pokład.






Lot przebiega spokojnie i po godzinie i 45ciu minutach lądujemy na lotnisku w Bangaluru. Aaaa, zauważyłem jeszcze jedną odmienność do linii i samolotów którymi zazwyczaj latamy. W momencie kiedy jeden z pilotów wychodzi do toalety, obsługa blokuje wózkiem z napojami przejście do przodu. Robią taką barykadę i stoją za tym wózkiem jak na zdjęciu.








Lotnisko w Bangaluru jest bardzo duże i nowoczesne. Musimy trochę się nachodzić aby korytarzem tranzytowym dotrzeć do wewnętrznej kontroli bezpieczeństwa przed wejściem na strefę odlotów. Mamy to 70 minut czasu do kolejnego lotu. Odpoczywamy chwilę, przeglądamy co w sklepach i już zaczyna się boarding. Wszystko punktualnie. Startujemy i obieramy kurs północno-zachodni. Odległość do lotniska Vasco da Gamma w Goa to 660km.

Lot w sumie trwał 55 minut. Teraz tylko pytanie – czy leciały z nami także nasze bagaże. Hurra, są. Wyjeżdżają po kolei nasze trzy walizki.


Przy wyjściu czeka na nasz kierowca, którego wcześniej umówiłem z naszym hotelem. Zabiera nas w 40km podróż do hotelu jaki mamy w miejscowości Candolim. To tak obrazowo, porównując do naszych okolic – lądujemy w Gdańsku i jedziemy do Jastrzębiej Góry 😁.
Kierowca, jak obiecał tak słowa dotrzymał. W godzinie się zmieścił. Mimo, że przez 2/3 drogi jechał szerokimi drogami i dość szybko (nawet 70 km/h), to jak już wjechał na lokalne drogi to korek za korkiem.










Dojeżdżamy do naszego hotelu Amrit Goa. Zapada już zmrok kiedy kończymy meldunek. Teraz tylko marzymy o jakimś wieczornym jedzonku i odpoczynku w pozycji horyzontalnej. Idziemy do niedalekiej restauracji Coastal Crave. No w menu to już prawie wszystko mamy – owoce morza i ryby na co liczyliśmy a także wieprzowinę i wołowinę.
Goa ma przeszłość portugalską to i kuchnia tutaj odmienna. Goa przestało być portugalskie 19 grudnia 1961 roku, kiedy Indie przeprowadziły operację wojskową Vijay, zajmując tę kolonię. W ten sposób zakończyło się ponad 450 lat portugalskiego panowania. Portugalia początkowo odmówiła uznania tej aneksji, ale ostatecznie w 1974 roku, po rewolucji goździków, formalnie uznała Goa za część Indii.
Podjadamy solidnie, wracamy do hotelu i idziemy spać. To był męczący dzień – jutro więcej o samym hotelu, okolicy i plaży.
Fajna nazwa miasta nad Mangalur.
Pozdro
UDUPI bo oto miasto chodzi. Zauważyliśmy to słowo już wcześniej na szyldach wielu restauracji w Delhi. Zapytaliśmy co to słowo oznacza. To rodzaj regionalnej kuchni właśnie z rejonu tego miasta. Oznaczenie przy nazwie restauracji mówi właśnie, że tu sterują specjały tego regionu
A ta stewardessa jaka fajna, a jak groźnie patrzy…. może jakaś wróżka, by intruza różdżką załatwiła
Pozdro
Te linie IndyGo to całkiem przyjemny przewoźnik. 15kg rejestrowanego + 7 pokładowego, wszystko na czas i jak zauważyłeś profesjonalna obsługa