🇮🇳 Indie 2025 – Dzień 13 – Hop do Mumbaju ✈️✈️
Oficjalnie – namaste 🙏 z Mumbaju, miasta które nigdy nie zasypia. Jest sercem indyjskiej gospodarki. Z ponad 20 milionami mieszkańców jest jednym z najbardziej zaludnionych miast na świecie.
Ale od początku jak minął dzień i jak znaleźliśmy się tutaj. Wczoraj zamówiliśmy taksówkę od tej samej firmy co byliśmy w Starym Goa i punktualnie o 10tej kierowca zjawił się po nas. Żegnamy się z menadżerką The Amrit Goa i po godzinie jazdy na południe docieramy do lotniska.
Już przywykliśmy do procedur bezpieczeństwa na indyjskich lotniskach – co chwila kontrola karty pokładowej i paszportu. Przed wejściem na lotnisko, przy check-in to wiadomo, przed kontrolą bezpieczeństwa, podczas skanowania, przed wejściem do bramki, w trakcie przejścia z bramki do rękawa i przed wejściem do samolotu. Ufff, ale już siedzimy i lecimy do Mumbaju ale niestety z 40 minutowym opóźnieniem. Kilka fotek z lotniska i startu.
Lot trwa godzinę i 10 minut. Podejście z nad miasta. Jak Mumbaj prezentuje się w okolicach lotniska możecie zobaczyć na zdjęciach.
Lądujemy na tym ogromnym lotnisku i samo dojście do karuzel z bagażami trwa 20 minut. Lotnisko jest nowoczesne a nas nurtuje, czy nasze bagaże doleciały z nami.
Na szczęście są. Teraz udajemy się dwa piętra niżej na postój taksówek, gdzie zgodnie z sugestiami znalezionymi na stronie lotniska, zamawiamy Ubera. Dokładnie podaliśmy panu na stanowisku Uber, ile nas jest oraz ile mamy i jak dużych walizek. O tak, tylko Uber Black jest odpowiedni dla nas (30% droższy od normalnego). Idziemy pod stanowiska gdzie znajdują się te czarne taksówki, ale coś nie gra. Każda ma butle na CNG w bagażniku i 3 walizki nie wchodzą. W końcu upychają dwie do tyłu i jedną pomiędzy dziewczyny z tyłu i jedziemy. Do hotelu mamy 26 km.
Na drogach panuje podobny chaos jak w Delhi, ale te drogi sa szersze co trochę sprawia, że ruch wydaje się bezpieczniejszy. Najszybciej do naszej dzielnicy, gdzie będziemy mieszkać przez następne dwa dni, jedzie się drogą przez zatokę po długim moście. Przejazd płatny przez ten most a później przez tunel, ale znacznie skraca jednak czas dojazdu. Po drodze mijamy centra biznesowe po lewej stronie. Na zdjęciach takie zamglone. To nie mgła lecz smog!
Gdy docieramy do hotelu jest już niewiele przed 17tą. Pytamy się w recepcji, gdzie można tu zjeść , czy polecają jakąś restauracje. Odpowiadają, że wszędzie można zjeść !? No tak, oni tu w większości jedzą na ulicy. Wychodząc na krótki spacer po okolicy, zauważamy mnóstwo lokalnych większych i mniejszych kramików jedzeniowych. Jutro Wam to wszystko obfotografuje. Nie mając żadnej polecajki i jednak stroniąc w Indiach od jedzenia na ulicy, trafiamy w miejsce gdzie nie powinniśmy się zatruć – do McDonalda. W ogóle był taki plan, aby odwiedzić to miejsce, gdyż zawsze testujemy jakąś lokalną kanapkę. W Indiach jest to McMaharadża. Nieprawdaż, że brzmi intrygująco 😁. Zamawiamy po maharadży z kurczakiem. Dużo sałaty, dwa kotlety z kurczaka, trzy warstwy pieczywa, ser, cebula, sosy i papryczki jalapenio to skład tej kanapki, która na pewno syci, ale doznań smakowych raczej nie oferuje wybitnych 🤪
Wracamy do hotelu bo już się ściemnia a my jakoś po tej podróży zmęczeni bardziej niż zwykle. Jutro zwiedzanie Mumbaju – relacja z kolejnego dnia o zwykłej porze bo tu nie ma problemów z internetem ani prądem 😄
Nie jedzcie tego MacSyfa, każda kanapka skraca życie o miesiąc, a frytki po miesiącu jeszcze są do spożycia, tak że coś tu nie gra, i jeszcze ta kranówa z koncentratem koli…
Sprawdźcie restauracje w Tripadvisor.
Pozdro
To było testowanie. Nie przepadamy za tym typem fastfoodowych jadłodajni i w kraju jak i za granicą. A rzeczywiście można poszukać polecajek lokalnych jadłodajni na Tripadvisorze – dzięki za przypomnienie