🇮🇳 Indie 2025 – Dzień 10 – Goa, awaria za awarią 🫣🙅🏼⚡️💡

Witamy się z Wami już oficjalnie z Goa. Pierwszą noc i ponownie wstrząs. No ale nie taki sejsmiczny jak w Delhi ale termiczny. Wiadomo, tu jest gorąco i bardzo wilgotno, no ale mamy w naszym pokoju i klime i wiatrak. To wszystko chodziło całą noc, aż to o 5:20 rano awaria – brak prądu w całym Candolim. Cały sprzęt chłodzący stanął w sekundzie i temperatura w pokoju poszybowała do 28C. Na zewnątrz była taka sama to nie było sensu otwierać drzwi czy okien. Na szczęście po godzinie przywrócono dostawy energii. Jak skomentował to właściciel przed śniadaniem, awarie sa częste i spowodowane starą infrastrukturą energetyczną, gdyż Goa w dużej mierze polega na imporcie energii elektrycznej z sąsiednich stanów, a lokalna sieć przesyłowa nie jest w pełni nowoczesna, co prowadzi do częstych awarii. Nie bez znaczenia jest także wysokie zużycie energii w sezonie turystycznym co także powoduje przeciążenia i awarie sieci. Prąd mamy ale internet jeszcze nie zaskoczył.

Kilka zdań o naszym hotelu. The Amrit Goa, jest niewielkim hotelem butikowym. Posiada tylko 8 pokoi dla gości. My zajmujemy dwa, resztę, jak widzimy na śniadaniu, emeryci z Wielkiej Brytanii. W sumie jest teraz 10 osób tu.

Te dwa niebieskie domki należą do nas. Ciekawa jest historia tego miejsca sięgająca początku 18 wieku, kiedy to został zbudowany przez portugalskich jezuitów i pełnił funkcję klasztoru.

Wiele przeszedł przez następne lata o czym możecie poczytać w sfotografowanej historii jaka widnieje na jednej z hotelowych ścian. Finalnie, na początku zeszłego dziesięciolecia, został odbudowany przez obecnych właścicieli i świadczy usługi hotelowe. To powyższe zdjęcie to nasze domki kilkanaście lat temu.

Jemy śniadanko i ruszamy do pralni oddać trochę ciuszków do odświeżenia. Pralnie znajdujemy niedaleko w odległości może 300-400m. Czyste rzeczy odbierzemy jutro wieczorem. Wracamy już do hotelu ale plażą. Jak widzicie jest szeroka o złoto żółtym piasku. Na dystansie 100-200 metrów od głównego wejścia dosyć tłocznie. Później się rozluźnia. Wracamy do hotelu i lądujemy na leżakach przy basenie.

Tak sobie czilujemy półtorej godzinki, gdy zapada decyzja o dalszym nasłonecznieniu się na plaży. Teraz idziemy skrótem. Mamy do pokonania jakieś 200-250m. Na odcinku plaży na którym wychodzimy jest pusto. Zajmujemy leżaki z materacami zaraz obok plażowego baru. Gdy jesz i pijesz to są bezpłatne. Woda w oceanie bardzo ciepła, normalnie wchodzisz bez żadnej drgawki – cieplutko.

Jest 16:30 jak wracamy do hotelu. Odpoczynek w klimatyzowanym pokoju oraz zimny prysznic dobrze robi rozgrzanemu organizmowi. Teraz mamy 2h czasu do kolacji.

Niestety w ciągu dnia było także kilka wyłączeń prądu i ruter od internetu już całkiem poddał się. Zgłaszamy ten fakt gdzie trzeba i idziemy na kolację do tej samej restauracji, gdzie wczoraj. Jest blisko, doskonała jakość potraw, wzorowa obsługa, przystępne ceny to po co zmieniać. Dzisiaj znowu owoce morza i ryby – kalmary, krewetki, smażone rybki oraz curry z krewetkami. Jesteśmy nad morzem to przerzucamy się na to co świeże i lokalne. Jesteśmy dość wcześnie jak na kurortowe realia. Większość gości przyjdzie o 8mej i później.

Zanim zjedliśmy, były dwa wyłączenia prądu. Krótkotrwałe, ale paraliżujące trochę życie. Na szczęście internet w restauracji wrócił w miarę szybko i kończę ten wpis w lokalu. Nie wiadomo, czy w hotelu będzie. Jak widzicie, to pierwszy dzień jaki przeznaczyliśmy na odpoczynek i nie ma za bardzo o czym pisać. Zobaczymy co jutrzejszy dzień ( oprócz prawie pewnych przerw w dostawie prądu ⚡️) przyniesie. 😄

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.