🇰🇷 🇹🇭 Korea i Tajlandia 2025 – Dzień 12 i 13 – Pozdrawiamy z Bangkoku ⛱️🏖️✈️☀️🏨

Dziś będzie taki łączony wpis, z dwóch dni. Jak zauważyliście pewnie, wczoraj nie pojawił się wpis. Powód był prozaiczny – nie było żywcem co czym Wam pisać. Cały dzień spędziliśmy w hotelu na zwyczajnym nic nie robieniu. Z rzeczy może trochę ciekawszych była lekcja jogi na którą udała się po śniadaniu Zuzia. Trochę się powyginała, porozciągała i zaraz po zajęciach pojawiła się na basenie, gdzie my już „wygniatalismy” leżaki.

Tak do 16:30 to raz w wodzie to na słońcu w pozycji horyzontalnej. Potem wypad do naszej ulubionej restauracji na kolację i szybki powrót, bo już nadciągały dość ciężkie chmury. Ale deszczem i burzą tylko postraszyło. Nic nie padało do rana.

Wróciliśmy rzeczywiście do hotelu wcześnie bo była 18:30. Powodem były te burzowe chmury i fakt, że jutro rano opuszczamy hotel i wyspę. Jak to zawsze jest w takich przypadkach – wszytko co dobre szybko się kończy.

Jest środa rano i budzimy się wcześniej. O 8:00 musimy zjeść śniadanie, aby przed 9tą wymeldować się z hotelu i przejechać do niedaleko oddalonego portu.

Ostatnie pożegnania z bardzo miłą obsługą i ja tradycyjnie, hop na pakę – dla Maćka już miejsca nie ma. Musi jechać koło kierowcy.

Ten niewielki porcik jest oddalony od hotelu tylko kilkaset metrów, może kilometr i dojeżdżamy szybciutko. Prom już na nas czeka. Po drodze widziałem lokalną stację benzynową to jeszcze się wracam, aby zrobić Wam jej zdjęcie. Wygląda jakby nie była już czynna ale klimacik jest. Ostatnie zdjęcie na Koh Phangan i punktualnie o 9:30 odbijamy od brzegu i prosto na południe płyniemy to podobnej wielkości portu na wyspie Samui. Rejs trwa 45 minut. Jak widzicie po zdjęciach, dziś słońca nie ma, jest zachmurzenie pełne i trochę wieje. To czuć także na naszym promie bo huśta trochę.

W porcie czeka już na nas rzesza uśmiechniętych taksówkarzy, którzy oferują swoje usługi. Do lotniska jest niecałe 2 km a my mamy ponad 3 godziny czasu do samolotu, więc jeszcze po drodze „mały masażyk”. Dziewczyny znikają na pół godziny.

Teraz możemy już skorzystać z serwisu taksówkowego. Kierowca grzecznie czekał te pół godziny aż masaże się skończą.

Chwila, moment i jesteśmy na lotnisku. Jak wspominałem wam we wpisie sprzed tygodnia, kiedy przylatywaliśmy na to lotnisko, to mały lokalny airport. Choć jednak lądują tu także rejsy z Hong Kongu czy Singapuru, to jest to takie bardzo wakacyjne miejsce. Próżno szukać na sali odlotów jakiś biznesmenów – 100% turyści. Budynki są murowane lecz parterowe, pokryte jakby strzechą. Gdy tylko oddaliśmy nasze bagaże (w tym miejscu obsługa powiadomiła nas o 40 minutowym opóźnieniu), przeszliśmy kontrolę bezpieczeństwa i znaleźliśmy sobie miejsce zaraz obok naszej bramki numer 1. To jest charakterystyczne dla tego lotniska – zaraz za fosą porośniętą przez wodne lilie, znajduje się już pas targowy. Tak w lini prostej do startujących samolotów mamy z 60-70 metrów. Wykładamy się więc na wygodnych pufach i „pod chmurką” czekając na nasz rejs, oglądamy odloty i przyloty, odpoczywając przy tym sobie.

O 14:00 mamy boarding. Zaczyna się tym razem punktualnie i takimi małymi, otwartymi autobusikami jedziemy w kierunku naszego samolotu.

Przy wejściu do A319, którym polecimy zauważam tabliczkę jakby znamionową w „futrynie” drzwi – rok produkcji 2005. Hmmm, pełnoletni już.

Startujemy zaraz i pomimo, że lot potrwa mniej niż godzinę, załoga zaraz podaje ciepły posiłek. Nic wybitnego bo makaron z kurczakiem, ale jest pora obiadowa i przyjmie się. Jest też deserek.

Po 55 minutach lądujemy w Bangkoku. Przed wyjściem sprawdzam 2 razy czy wszytko zabrałem – nie chciałbym, aby powtórzyła się sytuacja sprzed tygodnia. Czekamy i odbieramy nasze bagaże i idziemy na 2gie piętro na hali przylotów, gdzie mamy się spotkać z kierowcą, który zabierze nas do hotelu. Zamówiłem taksówkę wcześniej, płacąc pewnie z 20-30% więcej, ale jest nas 5 osób i wiem z doświadczenia, że takich zwykłych taksówek dla max 4 osób to będzie od metra ale takich większych, jak dla nas to przeważnie brakuje. Znajdujemy nasze nazwisko wśród innych i zaraz obsługa informuje nas, że nasza taksówka jest już w drodze i będzie za 10 minut. Rzeczywiście za 10 minut podjeżdża minibusik i wysiada pani kierowniczka. To chyba pierwszy raz tutaj gdy powiezie nas kobieta. Tutaj, samochody to wciąż domena głównie mężczyzn. Droga do hotelu trwa 40 minut.

Będziemy tu w Bangkoku niecałe 3 dni. W piątek w nocy wracam do Polski. Jeszcze jasno na dworze, to nie ma co czasu marnować w hotelu, choć dość zmęczenie jesteśmy. Kolektywnie zgadzamy się, aby wyskoczyć na miasto. Coś tam zjeść i wstępnie rozglądnąć się po sklepach. Jedziemy BTSem do stacji Siam, gdzie mnogość centrów handlowych jest przeogromna. Wpierw coś tam jemy, potem odwiedzamy kilka sklepów i po 20tej wracamy do hotelu. To był długi dzień.

Na każdej stacji wita nas krój Tajlandii.

Możesz również polubić…

1 Odpowiedź

  1. Dziku pisze:

    No pięknie. Samolot z 2005 to w Azji jak nówka, nieśmigany. Linia L..n to ma 45-letnie haszple. Jeśli chodzi o panią kierowniczkę busika, to może to była ta mistrzyni drifterki z Tajlandii, proszę sprawdzić na CB Media YT. Dobrze, że was taksówką z 400 HP nie wiozła, zawal murowany i spodnie do wymiany.

    W Norwegi mieliśmy dwa super dni ze słońcem i były kąpiele z orkami i długie odwiedziny na naszych ulubionych miejscach w tym regionie, a dzisiaj to deszcz i fishing.
    Pozdrawiamy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.