ZEA i RPA – Dzień 15 – ostatnie zakupy, pakowanie i lot do Polski
Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Nadszedł więc ostatni dzień naszej eskapady i pora do Polski. Wczesna pobudka gdzieś koło 8mej, śniadanko i już Ola zaprasza nas do samochodu aby jechać do Makro po ostatnie zakupy (głównie winko). Ale oczywiście nie jedziemy prosto do sklepu – z Olą wszystko jest zaplanowane i mamy jeszcze do odwiedzenie klika miejsc. Trasa jest tak ustawiona aby wpaść jeszcze na kilka chwil do klubu golfowego i krykietowego Łukasza, biura Nazeera i nieopodal położonego domu Mandeli, kościoła gdzie Łukasz miał komunię i gdzie uczęszczają w niedziele. Potem dopiero do Makro i jeszcze jednego sklepu z kosmetykami.
No to ruszamy. Klub i pole golfowe Łukasza (notabene, to tam miałem tam grać w czwartek) jest położone kilka kilometrów od domu. To klub z tradycjami. Bryła budynków klubowych wydaje się mieć formę nieco przestarzałą. Jak mówi Ola, przygotowują się do przebudowy. Na ścianach kilkadziesiąt dyplomów i listy zwycięzców turniejów ( w 2009 roku wygrał tu turniej Nazeer ). W gablotach piękne i okazałe puchary.
Z pola golfowego jedziemy na nieopodal położony kompleks sportowy. Można tu trenować wiele dyscyplin bo ośrodek jest bardzo rozległy. Łukasz tutaj trenuje grę w krykieta. My trafiliśmy na turniej w bowls. To ciekawa i chyba nieznana u nas dyscyplina. Dwie drużyny “kulają” spłaszczone kulo-piłki tak aby dotarły one jak najbliżej do białej, mniejszej kulki umieszczonej kilkadziesiąt metrów od zawodników. Dodam, że te spłaszczone kule zachowują się dziwnie gdy zwalniają tzn. skręcają w stronę zamierzoną przez zawodnika. W ten sposób mogą omijać stojące kule przeciwników. Krótki opis w tym linku .
Ruszamy dalej – mamy dobry czas, który jest stale kontrolowany. Musimy być spakowani do 14tej aby Nazeer mógł nam zabrać walizki do swojego samochodu. My pojedziemy na lotnisko metrem. Następnym punktem jest wizyta właśnie u Nazeera a dokładniej w jego firmie. Jest on właścicielem firmy organizującej pobyty, wyjazdy dla sportowców którzy wybierają się z lub przyjeżdżają do RPA na zawody. Załatwia bilety lotnicze, organizuje transport i pobyt na miejscu zawodów.
Już jesteśmy blisko sklepu ale jeszcze po drodze krótka wizyta w kościele. Kościół do którego uczęszczają Ola i Łukasz to parafia katolicka, libańska. Niedaleko mamy Makro więc po krótkiej wizycie w kościele docieramy do hali. Całkiem podobna do polskiego Makro lecz ma wydzieloną cześć ( z osobnym wejściem do działu alkoholi ). Tu właśnie zmierzamy, bo jest w planie zakup kilku butelek dobrego wina aby w Polsce z rodziną czy przyjaciółmi degustować “afrykański” bukiet :-). Alkohol w RPA jest stosunkowo tani więc kupujemy kilkanaście butelek – mamy 120kg bagażu w Emirates to może się zabierzemy 🙂
Z makro jedziemy do centrum Sandton gdzie chcemy jeszcze kupić zapachowe oleje i inne tam kosmetyki. Niespecjalnie wiem co kupujemy ale pachną ładnie. Zbliża się pora lunchu, więc zajeżdżamy do pobliskiej restauracji, gdzie próbujemy steków z tuńczyka. W trakcie oczekiwania na posiłek można się poopalać lub schłodzić w basenie 🙂
Docieramy do domu i mamy 1h na spakowanie się. Nie jest łatwo bo jak stare przysłowie mówi – przyjeżdżasz do Oli z jedną walizką – wyjeżdżasz z czterema 🙂 My przyjechaliśmy z dwoma, ledwo pakujemy się do czterech 🙂 . Maksymalny ilość ładunku i ilości bagaży została osiągnięta (4 walizki po 30 kg każda). Nazeer zabiera walizki a my mamy jeszcze kilkadziesiąt minut bo podróż metrem na lotnisko trwa super krótko, tylko 15 minut. Mamy czas na kilka fotografii pożegnalnych.
Metrem docieramy na lotnisko w rzeczonym czasie 15 minut. Przed checkinem jeszcze kontrola temperatury ciała. (procedura związana z ebolą). Check-in nie był zbyt udany. Oprócz dozwolonych 4 bagaży i osiągniętego limitu ciężaru 120 kg, mieliśmy jeszcze prezent od Oli i Nazeera – piękny obraz w przepięknej ramie (oczywiście z fabryki Oli). Na podręczny nie przejdzie bo za duży, myśleliśmy, że może przymkną oko i pójdzie jako 5ty do luku ale nic z tego. Albo 4500 randów dopłaty albo zostaje w RPA. Zdzierstwo, Ola postanowiła, że wyśle nam go tanią pocztą za max 800 randów. Idziemy jeszcze na pożegnalną kawę (dzieci zamawiają pożegnalną pizze 🙂 Żegnamy się i dziękujemy za wspaniale zorganizowany pobyt i towarzystwo.
Mam kilka godzin materiału filmowego to zapraszam do odwiedzenia naszego bloga za kilkanaście dni – powinno już coś być z filmów.
I gdzie tu jechać na wakacje – macie jakieś sugestie dla nas ? :-))))