Malezja 2015 – Dzień 13 – Wśród ptaków czyli niedziela z naturą :-)
Mamy niedzielę. Słońce wstało koło 6:30 ale widać go nie było bo padało strasznie i była burza. Zgodnie z prognozą miało się to skończyć przed 10:00. O dziewiątej wiec idziemy na śniadanie i po powrocie do pokoju widzimy, ze się przejaśnia i deszcz zelżał. Skoro to niedziela to idziemy do kościoła. Akurat tak się złożyło, ze przy naszym hotelu jest jeden z niewielu kościołów katolickich – Katedra św. Jana . Msza jest o 10:30 to idziemy. W kościele przeważają ludzie wyglądający na Filipińczyków i Indonezyjczyków, białych jest garstka. Msza jest prowadzona w języku angielskim i prawie niczym się nie różni obrządkowo do tych w Polsce. Ksiądz się rozgadał i msza się skończyła po 80 minutach 🙂
Jakby zapomniał różańca to tez niech się nie martwi. Na miejscu są 🙂
Wejście kosztuje 48 RM – dość sporo, ale warto zapłacić – to największy park z tropikalnymi ptakami latającymi i drepczącymi po całej przestrzeni parku w Azji Płd-Wsch. Można zobaczyć tukany, papugi oraz słynnego Hornbilla, czyli symbol Malezji. Niektóre ptaki są ciekawskie, podchodzą do zwiedzających i dają się karmić – ziarno do kupienia na miejscu. Są też pokazy ptaków i inne atrakcje – rozkład tutaj.
Po wyjściu – obiad w restauracji znajdującej się na terenie parku. Knajpka serwuje jedzenie malezyjskie (nasi lemak, roti chanai – klasyka kuchni), a siedzi się na otwartym tarasie (polecam! Jeśli usadzą was w sali, powiedzcie, że wolicie poczekać aż się zwolni miejsce – warto!), z którego widok roztacza się na cały park. Ptaki z parku swobodnie mogą podlatywać do gości restauracji – białe, szczupłe jakby mini-czaple są na tyle nachalne, że siadają na stołach,czekają aż kelner przyniesie danie – i podkradają kąski z talerza! Świetna sprawa, ale w przypadku gdyby stały się zbyt irytujące obsługa zaopatruje każdy stolik w małą psikawkę na wodę, którą można odgonić zbyt ciekawskich pierzastych gości. Świetna sprawa!
Dlaczego warto?
Bo tak pięknych ptaków tropikalnych, latających i spacerujących swobodnie wśród odwiedzających park, jeszcze nigdzie nie widziałam. No, a do tego ten ekscytujący obiad z ptakami podkradającymi jedzenie z talerza! „
Jak Chińczycy to handel, jedzenie, hałas. Tani Armani na każdym kroku.
To były prawdziwe delicje;)). Pierożki gotowane na parze z różnymi nadzieniem ( kurczak, wieprzowina, owoce morza, warzywa). I tu kolejna kulinarna zagadka. Z czego jest ta sałatka?
U mnie tez tani Armani w Santa Monica, tylko ze prawdziwy;-))))! Te Wasze wakacje jakies mega dlugie sa ale widze ze sie rozkrecacie w azjatyckim klimacie. Juz nie moge sie doczekac kiedy sie spotkamy w jakiejs fajnej knajpce i uslyszymy wrazenia Piotra w relacji live. Ja jakby troche sie stresuje bo od dawna przekonywalam go ze Azje trzeba zobaczyc;-)
Cieszę się że udało wam się tyle zwiedzić – i że smakowały wam pierożki! Pozdrawiam, Zuza