Malezja 2015 – Dzień 13 – Wśród ptaków czyli niedziela z naturą :-)

Mamy niedzielę. Słońce wstało koło 6:30 ale widać go nie było bo padało strasznie i była burza. Zgodnie z prognozą miało się to skończyć przed 10:00. O dziewiątej wiec idziemy na śniadanie i po powrocie do pokoju widzimy, ze się przejaśnia i deszcz zelżał. Skoro to niedziela to idziemy do kościoła. Akurat tak się złożyło, ze przy naszym hotelu jest jeden z niewielu kościołów katolickich – Katedra św. Jana . Msza jest o 10:30 to idziemy. W kościele przeważają ludzie wyglądający na Filipińczyków i Indonezyjczyków, białych jest garstka. Msza jest prowadzona w języku angielskim i prawie niczym się nie różni obrządkowo do tych w Polsce. Ksiądz się rozgadał i msza się skończyła po 80 minutach 🙂

DSC_3439
Pod kościołem oczywiście jest coś do zjedzenia jakby wierny zaspał i nie zjadł śniadania w domu 🙂
DSC_3438

Jakby zapomniał różańca to tez niech się nie martwi. Na miejscu są 🙂

DSC_3437
Po mszy jedziemy do parku ptaków. Pomysł do odwiedzenia tego miejsca został zaczerpnięty z bloga pewnej Polki, która tu osiadła. Blog nazywa „zu in asia” . 
 
Tutaj opis z jej strony – 
” KL Bird Park ulokowany jest w parku Perdana Lake Gardens, otoczony zielenią i małpami skaczącymi po drzewach.

Wejście kosztuje 48 RM – dość sporo, ale warto zapłacić – to największy park z tropikalnymi ptakami latającymi i drepczącymi po całej przestrzeni parku w Azji Płd-Wsch. Można zobaczyć tukany, papugi oraz słynnego Hornbilla, czyli symbol Malezji. Niektóre ptaki są ciekawskie, podchodzą do zwiedzających i dają się karmić – ziarno do kupienia na miejscu. Są też pokazy ptaków i inne atrakcje – rozkład tutaj.
Po wyjściu – obiad w restauracji znajdującej się na terenie parku. Knajpka serwuje jedzenie malezyjskie (nasi lemak, roti chanai – klasyka kuchni), a siedzi się na otwartym tarasie (polecam! Jeśli usadzą was w sali, powiedzcie, że wolicie poczekać aż się zwolni miejsce – warto!), z którego widok roztacza się na cały park. Ptaki z parku swobodnie mogą podlatywać do gości restauracji – białe, szczupłe jakby mini-czaple są na tyle nachalne, że siadają na stołach,czekają aż kelner przyniesie danie – i podkradają kąski z talerza! Świetna sprawa, ale w przypadku gdyby stały się zbyt irytujące obsługa zaopatruje każdy stolik w małą psikawkę na wodę, którą można odgonić zbyt ciekawskich pierzastych gości. Świetna sprawa!

original_Hornbill Restaurant and Cafe-Kuala Lumpur

Dlaczego warto?

Bo tak pięknych ptaków tropikalnych, latających i spacerujących swobodnie wśród odwiedzających park, jeszcze nigdzie nie widziałam. No, a do tego ten ekscytujący obiad z ptakami podkradającymi jedzenie z talerza! „

Tyle opisu tej blogerki. Wszystko się pokrywa z jej opinią.
DSC_3461 DSC_3467 DSC_3473 DSC_3475 DSC_3483 DSC_3499 DSC_3501 DSC_3513 DSC_3514 DSC_3515 DSC_3527 DSC_3533
Udało nam się zdążyć na pokaz papug. Był bardzo ciekawy, szczególnie kiedy na scenie wystąpiła Aga, uczestnicząc w jednym zadaniu logicznym dla papugi ;))
 DSC_3442 DSC_3445 DSC_3450
Oczywiście małp też nie mogło zabraknąć.
DSC_3456
Zuzi najbardziej podobały się pawie i pelikany. Te białe ptaszki o chudych nogach sprawdzały co będziemy jeść na lunch.
 
DSC_3480 DSC_3482 DSC_3490
Lunch to tradycyjnie zupa tom yum, ale znowu inna bo z kalafiorem i małymi kukurydzami :)) i nasi lemak. Aga zapodała sobie sałatkę cesar.
DSC_3491 DSC_3495 DSC_3492
Kolejnym punktem dzisiejszej wycieczki była dzielnica chińska.
DSC_3540

Jak Chińczycy to handel, jedzenie, hałas. Tani Armani na każdym kroku. 

DSC_3541 DSC_3539 DSC_3538 DSC_3537
Obejrzawszy dzielnice miliona podróbek, wieczorem udajemy się na kolacje kolejką do chyba największego centrum handlowego w Kuala Lumpur i Malezja – Mid Valley Megamoll.
DSC_3547 DSC_3549 DSC_3550 DSC_3552 DSC_3553
Za wskazówkami z blogu „zuinasia” jemy kolację w restauracji z chińskimi pierożkami, która ma gwizdkę Michelina;). Numer 3 na tej liście –
 
DSC_3565 DSC_3554 DSC_3776

To były prawdziwe delicje;)). Pierożki gotowane na parze z różnymi nadzieniem ( kurczak, wieprzowina, owoce morza, warzywa). I tu kolejna kulinarna zagadka. Z czego jest ta sałatka?

DSC_3574
Z ………. meduz czyli jellyfish. Czegoś takiego jeszcze nie jedliśmy, ale po dzisiejszym dniu jesteśmy fanami tej sałatki i tych pierożków. 
DSC_3570
 
Przez szybę widzieliśmy kucharzy robiących te smakołyki  – to dopiero był widok ! Lepili pierożki tak jak nasze babcie uszka;))
DSC_3560 DSC_3558 DSC_3557 DSC_3555
Jeszcze tylko przejście przez centrum handlowe, szybkie zakupy i można wracać do hotelu;)
DSC_3581 DSC_3584 DSC_3582
Jutro wstajemy dość wcześnie bo czeka nas wycieczka na północny kraniec miasta do słynnego Batu Caves. Szczegóły oczywiście jutro pod wieczór polskiego czasu 🙂

 

2 komentarze

  • U mnie tez tani Armani w Santa Monica, tylko ze prawdziwy;-))))! Te Wasze wakacje jakies mega dlugie sa ale widze ze sie rozkrecacie w azjatyckim klimacie. Juz nie moge sie doczekac kiedy sie spotkamy w jakiejs fajnej knajpce i uslyszymy wrazenia Piotra w relacji live. Ja jakby troche sie stresuje bo od dawna przekonywalam go ze Azje trzeba zobaczyc;-)

  • Cieszę się że udało wam się tyle zwiedzić – i że smakowały wam pierożki! Pozdrawiam, Zuza

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.