Wyspani, gotowi na następny, udany dzień w Dubaju opuszczamy nasz hotel przed 9tą. Dzisiaj w planie zwiedzanie Dubaju z pomocą autobusów hop-on, hop-off. To sprawdzony przez nas sposób na chociaż niewielkie poznanie dużych miast. Nie sposób przecież zobaczyć wszystkiego korzystając z komunikacji miejskiej w jeden czy dwa dni. Najbliższy przystanek firmy Big Bus jest 300 metrów od hotelu. Kilka słów o nim bo wcześniej nie pisałem. Całkiem przyzwoity hotel sieciowy, niby 4 gwiazdkowy ale to raczej mocne 3 gwiazdki jak cztery. Jesteśmy przyzwyczajeni do takiego standardu wiec wszystko nam pasuje. Ciekawie jest zbudowany tzn. W części głównej budynku jest pustka ciągnąca się aż do 10-go piętra. Po bokach są pietra z pokojami, centralna ściana jest przystrojona dość ładnym witrażem w hinduskim stylu jak i wystrój całego hotelu.
Z hotelu w ciągu 10ciu minut docieramy na przystanek, chwile później podjeżdża autobus który zabiera nas w trasę o nazwie „City Tour” która koncentruje się na starszej części Dubaju czyli okolice zatoki (Creek).
Po drodze z odkrytego pokładu autobusu można zobaczyć niezbyt wysokie budynki lecz zdecydowanie więcej niż w innych częściach Dubaju jest tu meczetów z minaretami. Mijamy kilkanaście.
Docieramy do przystanku obok muzeum gdzie jest porcik takich niedużych łódeczek o ładnej nazwie ABRA, które wożą za przysłowiową złotówkę (1 AED) na druga stronę.
Płyniemy na druga stronę gdzie znajdują się słynne targi z przyprawami, złotem i innymi towarami. Przechodzimy kilka „alejek”, kupujemy zestawy przypraw przygotowane dla turystów i wracamy z powrotem.
Co prawda mogliśmy w tym miejscu wsiąść do autobusu bo tu także jest kolejny przystanek na tej trasie a autobusy kursują co 15 minut , ale wracamy podobną łódeczką na druga stronę , gdzie w restauracji libańskiej jemy lunch – kurczaki i baraninę w różnych sosach i z różnymi dodatkami. Nie jest drogo – za wszystko płace 100 AED.
Ruszamy dalej ta sama trasą, aby po kilkudziesięciu minutach dotrzeć na przystanek gdzie możemy się przesiąść na trasę o nazwie „Beach Tour”. Mijamy kolejne minarety i jedziemy w kierunku morza bo jak sama nazwa wskazuje ma być „po plażach”.
Decydujemy się wysiąść na publicznej plaży przy hotelu Burj Al Arab ( ten słynny w 7 gwiazdkowy w kształcie żagla ). Nie ma wielu plażowiczów, woda jest ciepła, odpoczywamy chwilkę i ruszamy dalej w kierunku dzielnicy finansowej czyli Downtown.
Dojeżdżając do Downtown już powoli zachodzi słońce , zbliża się 18ta. Podziwiamy dziesiątki drapaczy chmur z Burj Khalifa po środku i powoli dojeżdżamy w okolice hotelu.
Po powrocie do pokoju obsługa poinformowała nas, że zmuszeni byli zmienić nam pokój bo nasz zalało !!! Wszedłem do niego – rzeczywiście z sufitu kapała woda a że jest to ostatnie piętro to możliwe że nad nim były jakieś instalacje które „puściły” . Naszym rzeczom nic się nie stało. Przeprosiny od personelu przyjęte, przeprowadzono nas do innego pokoju. Po krótkiej toalecie idziemy na kolacje do pobliskiej restauracji Blue Ginger gdzie serwują indyjskie potrawy. Wracamy po kolacji do hotelu gdyż, chcemy się położyć dziś wcześniej ponieważ jutro rano przenosimy się do hotelu „Atlantis” na sztucznej wyspie w kształcie palmy – Palm Jumeirah. To ta druga, czerwona kropka na mapie z pierwszego postu.
Kilka słów o temperaturze jaka tu mamy. Wydaje się , że to najbardziej dogodny czas do odwiedzenia Dubaju. Codziennie mamy 27-29 stopni. Wieczory są ciepłe, nie włączamy w pokoju indywidualnej klimatyzacji. Bardzo dobra pogoda do zwiedzania jak i do plażowania. Zwiedzanie już za nami od jutra słodkie lenistwo i plażowanie 🙂
Kraje arabskie to nie moje kierunki, a prawie 200 saudyjskich sudentów na codzien to Rijad w Wawce;-).
Kuchnia Libańska ….. Mniam.
Nie mamy wielkiego doświadczenia w odwiedzaniu krajów arabskich ale Dubaj to multikulturalny jest definitywnie 🙂
Rzeczywiście, smaki których nie doświadczyłem nigdzie wcześniej 🙂