Tajlandia 🇹🇭 i 🇰🇭 Kambodża 2019 – Dzień 8 – Siem Reap by night 🍜🥟🍤🥬

Na dziś mieliśmy wstępnie zaplanowaną wycieczkę nad jezioro Tonle Sap. Ten akwen wodny jest fenomenem na skalę światową ponieważ w każdym roku zmienia swoją powierzchnię kilkukrotnie – w porze suchej zajmuje około 2,45 tysiąca kilometrów kwadratowych, za to już w porze deszczowej jego powierzchnia potrafi przekroczyć 15,5 tysięcy kilometrów kwadratowych. Dzieje się tak za sprawą rzeki o tej samej nazwie (Tonle Sap). Wypływa ona z jeziora i łączą się z Mekongiem w stolicy Kambodży – Phnom Pen. Mekong znowu, swoje źródła bierze w Tybecie. Każdej wiosny, ogromne ilości wody pochodzące z topniejącego śniegu zasilają go i zwiększają jego poziom. Co za tym idzie – zmienia się kierunek rzeki Tonle Sap, która w tym momencie płynie do jeziora, zasilając go w ogromne ilości ryb i żyznych mułów. Jezioro Tonle Sap jest jednym z najbardziej bogatych w ryby zbiornikiem wodnym na świecie. Na przełomie października i listopada kończy się pora deszczowa. Poziom wody w jeziorze zaczyna opadać, a rzeka zaczyna płynąć właściwym nurtem. 

I właśnie na tym jeziorze żyją ludzie – dokładnie NA nim. Słynne są pływające wioski, gdzie oprócz domów mieszkalnych można spotkać sklepy, szkoły czy nawet posterunek policji 🙂 Jezioro nie jest daleko od nas – jakieś 20km. No ale nie pojechaliśmy 🙁 . Dlaczego?. Z dwóch powodów. Pierwszy to pora sucha, która teraz mamy. Jest teraz bardzo niski stan wody i jak mówi nam manager hotelu, łódki które zabierają turystów chlapią niemiłosiernie mieszaniną brudnej wody i błota. W tym upale taka dodatkowa atrakcja nam się nie uśmiechała. Drugi powód to komercja i cwaniactwo mieszkańców tego jeziora. Nagminnym wręcz procederem, wręcz rutyną jest żebractwo przez dzieci, które powinny być w szkole. Natarczywość w namawianiu do zakupów czy wręcz wciskanie czegoś do torb czy plecaków z okrzykami i groźbami jest na porządku dziennym. Czytałem też relacje jednego blogera, który opisywał sytuację, kiedy to na pomost gdzie czekali na łódkę ktoś wypuścił węża i zażądał opłaty 10$ za złapanie gada :-). Wobec powyższego – odpuściliśmy sobie ten temat i zaraz po śniadaniu pomaszerowaliśmy na hotelowy basen 🙂 Informacyjne tylko zamieszczam zdjęcia z programem takich wycieczek. Są do pływających wiosek, są tez do miejsc gdzie budynki są na palach ponad wodą.

Na późny lunch idziemy do chińskiej restauracji – Old Beijing Dumpling House. Zuzia zapragnęła pierogów 🙂 Bierzemy także zupę z tofu krojonym jak makaron, jakieś warzywka, ryż i gruby makaron z wołowiną. Rachunek – 21$ z napojami 🙂

Idziemy dalej w jedno ciekawe miejsce. Nazywa się Artisans Angkor (http://www.artisansdangkor.com/) i jest to swego rodzaju muzeum/skansen gdzie rzemieślnicy pokazują jak produkowane są wyroby lokalnego rękodzieła. Widzimy tu warsztaty tkackie, malarskie, złotnicze i inne w których produkcja jest „na żywo”. Jest tez informacja jak rozkłada się zysk ze sprzedawanych tutaj wyrobów – takie „fair play”. Większość zarobku trafia do rzemieślników. Tylko kilka procent na utrzymanie tego biznesu. Kupujemy kilka rzeczy.

Wieczorem odwiedzamy Night Market. Tutaj to inna bajka. Wyroby bardziej od rzemieślników z Państwa Środka niż od lokalnych 🙂 Mniej czy bardziej znane marki. Ceny niskie i do negocjacji. Kupujemy dość oryginalną biżuterię u lokalnego Serba i inne drobiazgi z drzewa palmowego. Wieczór kończymy tradycyjnie masażami 🙂

Taka ciekawostka na koniec 🙂 Infrastruktura techniczna (chyba teleinformatyczna lub sygnalizacja drogowa) przy jednym z głównych skrzyżowań w Siem Reap 🙂

 

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.