Malediwy 2017 – Dzień 2 – Docieramy na Maafushi

Zakończyliśmy wczorajszy wpis w momencie kiedy odpoczywaliśmy na lotnisku w Dubaju. Byliśmy tam do 4:00, kiedy to zapakowaliśmy sie do następnego B777. Co niektórzy mieli bardzo warunki do odpoczynku 🙂



No ale środek nocy to ten czas kiedy wykorzystuje sie każdą okazje do spania. Dziewczyny usypiają zaraz po zajęciu miejsc w  samolocie 🙂


Po 4 godzinach lotu zaczynamy zniżanie a naszym oczom ukazują sie pierwsze atole Malediwów. Lądujemy planowo na międzynarodowym lotnisku w Male.


Jakieś małe to lotnisko. Tylko jeden pas startowy, wąski jakiś, brak terminala w znaczniu które znamy z naszych lotnisk. Egzotyka 🙂 ale po to tu przyjechaliśmy 🙂 


Autobus zabiera nas do budynku w którym jest hala przylotów. Kolejki do kontroli paszportowej spore – czekamy na naszą kolej jakieś 25 minut.


Lotnisko mieści sie na sąsiadaującą ze stolicą Male wyspą więc pozostaje nam prom, który w 10 minut zabiera nas na tę sąsiednią wyspę z której popłyniemy dalej na Maafuhi. 


Tak, tych wysp Malediwy maja sporo – jakieś 1192 🙂 Rozmieszczone sa one na 26 atolach. Zamieszkałych jest tylko 192 wysp. Odległość od najdalej na północ oddalonej wspy do tej najniżej na południu to 800 km. Jest zatem gdzie pływać 🙂

Po przybiciu do Male, bierzemy Taxi i za 5$ docieramy do portu po drugiej stronie wyspy z którego odpływają stateczki na lokalne wyspy i resorty. 

Ruch uliczny to głownie skutery. Przepisów dogowych chyba nie ma albo sie nikt nie stosuje 🙂


Taksówkarz ( całkiem przypadkowo ) informuje nas, że mamy szczęście bo jego znajomy ma speed boata i całkiem przypadkowo ma wolne miejsca i dalej, szczęście nas nie opuszcza, odpływa na Maafushi za 20 minut 🙂 . Szczęście w podróży trzeba mieć 🙂 – to koszowało po 20$ od głowy zamiast 3$ za państwowy prom, który wyrusza dopiero za 3h i płynie 90 minut. Tak wiec jesteśmy kilka godzin do przodu 🙂


Docieramy do naszego hotelu – Kaani Village, który jest 100m od plaży. Po zrzuceniu bagażu, od razu idziemy nad wodę. Pomimo zmęczenia i sporego gorąca spędzamy tam 2h.


Potem krótka drzemka w pokoju i ruszamy na szybki konesans najbliższej okolicy. Na Maafuhi mieszkają lokalsi – nie jest to typowa wyspa resortowa. Możemy spotkać tu szkole, meczet, bank chyba nawet. W oddalonej części wyspy jest nawet wiezienie. Przechadzamy się po najbliższych uliczkach gdzie lokalne życie płynie swoim tempem.


To chyba jedyny samochód na naszej wyspie 🙂 


Jest 18:00, powoli zachodzi słońce, z niewielkiego meczetu słychać juz modlitwy. My idziemy na jedzonko. W hotelu mamy możliwość  zjedzenia lecz wybieramy plażowy ogródek hotelu Kaani Beach. Na świeżym powietrzu, romantycznie bo przy świecach, zajadamy różne sałatki, smażone rybki i kurczaki oraz curry z ryżem. Wszystko w cenie bo to hotel tej samej sieci i możemy korzystać z jego udogodnień i restauracji także .

Na jutro mamy zaplanowany rejs na dwie rafy celem snurkowania, poszukamy także delfinów i zjemy lunch na sand banku. To sporo, czas odpocząć bo dzień był długi i wyczerpujący. Ja muszę dodatkowo uporać sie z internetem i wymyślić jak tu przygotowywać codzienne relacje. Połączenie do WiFi w hotelu jest tragiczne – potrafi zerwać i nawiązać połączenie nawet 2 razy w ciagu sekundy. Ciężko sie uplouduje zdjęcia. Pewnie kupa literówek w tekście ale taka rzeczywistość. Te dzisiejsze, kilkanaście akapitów pisałem jakieś 2h, ufff 🙂 trzymajcie sie zdrowo i do jutra 🙂

6 komentarzy

  • Nie no lotnisko wypasione takie jakieś …. jak sobie przypomnę ten stragan zwany terminalem na Zanzibarze to u was very cyvilised. Czysto, schludnie ze aż nudnie 🙂

  • B777 ma piękne duże silniki i sporo miejsca w środku wiec było komfortowo co?
    Czekamy na zdjęcia jedzenie taki food porn bo wciąż tęsknimy na smakami owoców morza mimo że było ich ostatnio dosyć dużo ale nigdy za dużo …

  • Piotr

    Wybrałem miejsca na samym końcu samolotu co ma swoje plusy w postaci tylko dwóch siedzeń (2-4-2) i widoku przez okno nie zasłoniętego skrzydłem maszyny. Wielki minus to spora trzęsawka podczas lotu. Jednak na tyle turbulencje odczuwa sie bardziej. Siedzieliśmy po prawej stronie kadłuba. Należy siedzieć po lewej !!! Dużo więcej do zobaczenia podczas podejścia do lądowania .

  • Anonymus

    Ja siedzialem po lewej stronie i bylem zdania ze po prawej lepiej widac ale najlepsze bylo 5 minut w kopicie przed zchodzeniem na Maledivy. To bylo ale jeszcze w zeszlym tysiacleciu……
    Wtedy Male jeszcze bylo spokojne. Boczne uliczki pusciutkie, zadnych motorow i tylko pare aut na glownej.

    • Piotr

      W zeszłym tysiącleciu na Malediwach bywałeś ? Wow !!! Ja do Niemca na zbiór winogron jezdziłęm wtedy 🙁

Skomentuj Tomasz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.