Tajlandia 2016 – Dzień 3 – nocny street market w Krabi

Nim przejdę do opisu wieczornego, świątecznego marketu w Krabi z którego właśnie wróciliśmy to kilka zdań co robiliśmy od rana. Poranne wstawanie było ciężkie bo każdy z nas inaczej odczuwa zmianę czasu. Najciężej było z Zuzią bo wstała dopiero przed 10 tą. OK, idziemy na śniadanie i zaraz po rezerwuje samochód w recepcji. Od rana były tylko duże modele ( coś na wymiar Toyoty Hilux ) a chciałem coś mniejszego więc jedna z dziewczyn na recepcji poinformowała mnie że fajną, niedużą Hondę będę mieć o 17:00 bo ktoś tam zwraca ( uprzedzam fakty – nie mówiła do końca prawdy 🙂 ).

Po śniadaniu idziemy na basen bo temperatura wzrasta i żar sie z nieba leje niesamowity. Testujemy nowe maski do nurkowania.


  
  

Gdzieś około 13:00 idziemy w stronę głównej ulicy gdzie łapiemy tuk-tuka i jedziemy na południe Ao Nang na plaże. Tak informacyjnie załączany zdjęcia lokalnego “orlena” i pralni “5asec” , haha.

  
Plaża w Ao Nang nie jest zbyt szeroka ale dość ładna. Jest część przeznaczona do właśnie typowego leżingu a także są wydzielone obszary gdzie stacjonują “długie łodzie” (longtaile), które zabierają turystów na różne rejsy.


  
  
  
 Po spacerze po plaży idziemy na szybki lunch do lokalnej restauracji gdzie kosztujemy typowych dla Tajlandii potraw – smażony ryż z warzywami i owocami morza, oczywiście Tom Yum i sałatka z papai. Zapijamy lokalnym “żywcem” 🙂


  

Wracamy do naszego ośrodka na szybkie ochłodzenie w basenie i o 17:00 idę po samochód. I tu niespodzianka ( ale jakże typowa dla tego kraju :)) – samochodu nie ma bo coś tam. Ale miła Tajka mówi abym sie zrelaksował bo jestem na wakacjach i zaraz coś tam załatwi ! Kilka telefonów i jakiś Taj podjeżdża na skuterku i macha ręka do mnie i krzyczy “car hire mister, come with me” . Rzeczony gość zawiózł mnie do jakiegoś domu z ogrodem gdzie stała biała mazda “2” , kluczyki znalazł gdzieś w tym domu i mówi mi że to mój samochód i to takim tonem, że chyba powinienem być zachwycony że wózek wogóle mam ! W sumie samochód jest zadbany, w automacie, czysto tylko ta kierownica po złej stronie 🙂 OK, podpisuje umowę najmu na 3 dni i jadę. Oczywiście, na pierwszym skrzyżowaniu daje ” na czołówkę” ze skuterem bo pasy na jezdni pomyliłem i jechałem jak w PL. Oczywiście szybę przednia mam super czystą – dla niewtajemniczonych, tutaj przełącznik kierunkowskazów jest odwrotnie niż w europejskich wozach i jeśli nie jesteś przystosowany to na krzyżówce załączasz wycieraczki zamiast migaczy 🙂 tak też było na początku ze mną :-). Podjeżdżam po dziewczyny i jedziemy 20 km do miasta Krabi na sobotni street market.


Jest ciasno ale znajdujemy miejsce parkingowe i ruszamy na targ aby głównie zobaczyć street food i lokalne potrawy przygotowywane na żywo. Ludzi jest sporo a i wybór lokalnych specjałów ogromny. Od pieczonych robaków, owadów i innych insektów, przez grillowane kiełbaski ze sfermentowanej wieprzowiny do pieczonych na ruszcie mini kurczaczków (chyba perliczki) i ogromnych ilości różnych świeżych lub cześciowo przetworzonych owoców.


  
  
  
  
 Po przejściu całego marketu wracamy do samochodu inna drogą która prowadzi nad samą rzeka która uchodzi tu właśnie do morza. To napotykamy inny uliczny targ gdzie nie ma juz tyle turystów i gdzie w spokoju możemy zjeść wieczorne zupy 🙂 Zuzia typowo – makaron.



Pychota !!! Wracamy do naszego domku, jest juz ciemno bo to juz 21:00. Raczej zmęczeni po słonecznym, pełnym przygód i ruchu dniu przygotowujemy sie do snu. Jeszcze tylko obowiązkowe “odkażanie” organizmu przy którym snujemy plany na jutro. Dziewczynki już po kąpieli i kładą sie do swoich łóżek. My jeszcze odkażamy sie na tarasie bo street foodu było dziś sporo 🙂

5 komentarzy

  • Tomasz

    No to czym sie odkazacie na tarasie :)? My co wieczor fantastyczny zanzibarski seafood i cienkie wino z RPA.
    Jedzenie w Tanzanii proste ale smaczne, na Zanzibarze juz mozna sie rozpiescic seafoodem prosto z oceanu.
    Ale taki Tom Yum to bysmy wciagneli bez “odkazania”

  • Asia

    U nas niestety cienkie winko po ulicznym jedzeniu by się nie przyjęło;)). Co do tom yum to pychota, tego to możecie nam zazdrościć, ale muszę przyzać , że Piotra Tom yum nie odbiega bardzo od oryginału 🙂 wyrobił się już 🙂

  • Mirka

    No to wpraszamy sie na Tom Yum w Jaworznie:-))))))

  • Anonymus

    Fajna miejscowka.
    Zahacze o to kiedys po locie przed rejsem.
    W centrum sa nieciekawe i jest tylko turystyczny tlok.
    Tych masek bym nie uzywal, bo byly przypadki, ze sie udusili CO2, bo gleboko nie oddychali.

Skomentuj Mirka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.